Ewentualny powrót Razacka do Lechii, o którym napisał dziś „Fakt” byłby jednym z największych hitów transferowych tego okienka. Sporo emocji budzi też odejście Marka Jóźwiaka, którego pracę podsumowały „Gazeta Wyborcza” i „Przegląd Sportowy”.
FAKT
– Boruc przyjął piątkę
– Pietrzkiewicz ma propozycję gry w kadrze Azerbejdżanu
– Traore wróci do Lechii?
Kontakt między działaczami i piłkarzem odnowiono po świętach. Okazało się, że Traore nie podpisał umowy z żadnym nowym pracodawcą i temat jego dalszej gry w Lechii wciąż jest realny. Pytanie jednak, na jakich warunkach, bo trudno spodziewać się ponowienia podobnie dobrej oferty ze strony klubu. Zwłaszcza, że pieniądze na kontrakt Traore miały pochodzić spoza zaplanowanego budżetu na ten sezon. Z drugiej strony klub musi patrzeć także na to, że ma zaległości wobec drużyny z tytułu premii za mecze z zeszłego sezonu. Wysokie uposażenie dla Razacka, przy nieuregulowaniu długu, mogłoby kłuć w oczy resztę szatni. Poza tym ciężko byłoby wówczas w klubie o środki na kontrakty dla ewentualnych nowych graczy.
SUPER EXPRESS
Wywiad z Jerzym Dudkiem.
– Robert Lewandowski nie przedłużył wciąż umowy z Borussią. Latem pożegna Dortmund?
– Wszystko zależy od wyników Borussii. Na mistrzostwo nie mają szans, bo Bayern jest bezkonkurencyjny. Jeśli Borussia zajmie w Bundeslidze miejsce premiowane bezpośrednim awansem do Ligi Mistrzów, to wydaje się, że „Lewy” dostanie zgodę na transfer. Bo klub będzie chciał na nim zarobić i za darmo go nie odda. Najgorsze rozwiązanie dla Polaka to sytuacja, gdy Borussia będzie musiała się przebijać przez eliminacje. Wtedy będzie potrzebny klubowi i transfer czasowo zostanie wstrzymany.
– Która liga byłaby dla Roberta najlepsza?
– Zdecydowanie angielska. Widziałbym Lewandowskiego w Liverpoolu. Stworzyłby groźny duet z Luisem Suarezem. Najlepsze dla Roberta byłoby podpisanie wstępnej umowy. Tak jak to zrobił kiedyś Ruud van Nistelrooy. Manchester United podpisał kontrakt z Holendrem, choć ten był kontuzjowany. A potem na niego cierpliwie czekał.
GAZETA WYBORCZA
Tekst o Marku Jóźwiaku.
Wysoki (190 cm wzrostu) i silny Jóźwiak na boisku był obrońcą w starym angielskim stylu, który może i przepuści piłkę, ale nie przeciwnika. Znany był za to z humoru w szatni, niezbyt wyszukanego, czasem bolesnego dla kolegów, choć jak sam mówi, nigdy nie schodził poniżej pewnego poziomu. Ale o jego dowcipach krążą legendy. Andrzejowi Kubicy wysmarował spodenki maścią rozgrzewającą, komuś innemu przykuł łańcuchem samochód do słupa. Zdarzało się też przybijanie gwoździami butów do podłogi. – Mieliśmy w szatni skład artykułów gospodarstwa domowego: młotek, gwoździe, kłódki, łańcuchy… Ze wszystkiego umieliśmy robić użytek – mówił Jóźwiak.
(…)
System wyszukiwania nowych piłkarzy w Legii do dziś jest w budowie. Ale znający jeszcze z czasów Guingamp wtedy piłkarzy, a teraz trenerów i menedżerów, Jóźwiak kilka tygodni po rozpoczęciu nowej pracy wyszukał we Francji, na obozie dla bezrobotnych piłkarzy, obrońcę Moussę Ouattarę. Ten z miejsca stworzył rewelacyjny duet stoperów z Dicksonem Choto i miał duży udział w zdobyciu mistrzostwa w 2006 r. Przydała się też znajomość z boiska z Mariuszem Piekarskim, który pomógł w sprowadzeni na Łazienkowską w połowie mistrzowskiego sezonu pomocników Edsona i Rogera Guerreiro. Szukał też w Polsce. W ciągu jednego weekendu potrafił odwiedzić kilka trzecio- i czwartoligowych boisk w okolicach Warszawy, przyglądając się młodym piłkarzom. Tak w Białej Podlaskiej wynalazł Ariela Borysiuka. Ruszał też w Polskę. Z Szamotuł ściągnął Macieja Rybusa.
I o Dembie Ba.
Dwa lata temu, gdy był piłkarzem Hoffenheim, zgłosiło się po niego Stoke. Ustalono wszystkie szczegóły, przed zawarciem kontraktu musiał przejść tylko rutynowe testy medyczne. Nie przeszedł, a trener Tony Pulis nazwał jego kolano „tykającą bombą zegarową”. – Nasi lekarze uważali, że ryzyko jest zbyt duże – tłumaczył prezes Stoke Peter Coates. Dla Ba nie było to nic nowego, kilka miesięcy wcześniej jego kolan przestraszyli się działacze VfB Stuttgart i wycofali się z transferu.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Wywiad z Sebastianem Milą.
Takie jak ta z Neftczi Baku? Jeden z działaczy azerskiego klubu stwierdził, że to bzdura.
Czy z moich ust kiedykolwiek wyszło, że chodzi o ten klub? Nie. Tak jak Messiego nie obchodzi, co myśli na jego temat Ronaldo, tak samo nie interesuje mnie to, co na mój temat sądzi działacz z Neftczi. Wypowiadając takie słowa, pokazał tylko, jak nieprofesjonalny jest to klub. Może oni myślą, że są jedynym w Azerbejdżanie?
(…)
Śląsk zawsze w taki sposób załatwia sprawy kontraktowe? Nie reaguje, nie odpowiada?
Mogę mówić za siebie. Zawsze wobec klubu zachowywałem się fair, od miesięcy prosiłem tylko o jedno – krótką informację dotyczącą mojej przyszłości. Są zawodnicy, dla których priorytetem jest rodzina, ja do nich należę. Na Zachodzie rozwiązywanie spraw kontraktów, które wygasają, to normalna sprawa. Nie straszyłem klubu wizją odejścia, nie działałem na zasadzie – jak ze mną nie przedłużycie – to ja odejdę. Nie interesowało mnie podpieranie się takimi informacjami. Miałem 4,5 roku – bo tyle spędziłem w Śląsku – na to, żeby pokazać, na jakie traktowanie zasługuję. Przez ten czas zobaczyłem, że Śląsk jest drużyną, z którą można osiągać sukcesy. Dlatego starałem się robić wszystko tak, jak powinienem, czyli najlepiej. I to była moja karta przetargowa.
Tekst o planach transferowych Legii.
Sprawa pozbycia się Jóźwiaka nie ma drugiego dna, po prostu obaj nie przypadli sobie do gustu i nie było sensu współpracować. Prezesowi nie podobało się to, iż człowiek odpowiedzialny za transfery, nie ma jasnej wizji prowadzenia polityki. Stąd taka decyzja, bez planu B, bez osoby, która może płynnie przejąć sprawy związane z pozyskiwaniem i sprzedażą piłkarzy. Uznał, że skoro ma w klubie 5-osobowy komitet transferowy, nie gorzej będzie on funkcjonował bez Jóźwiaka.
Tuż po nominacji zapowiedział, że nie wyobraża sobie innej sytuacji niż swoją obecność przy negocjacjach. Zablokował temat przejścia Rafała Wolskiego do Fiorentiny, zapewnił wszystkich, iż drużyna nie zostanie osłabiona. I na razie dotrzymuje słowa, choć i ofert na piłkarzy z Łazienkowskiej nie ma. Łatwiej będzie wzmocnić drużynę. Tutaj priorytetem jest Wladimer Dwaliszwili.
I Wisły…
Maor Melikson już latem bardzo chciał odejść. W ostatnim dniu okna transferowego agent Izraelczyka Dudu Dahan zadzwonił do klubu twierdząc, że pomocnika za milion euro chce kupić Celtic, ale oficjalna oferta z Glasgow do Krakowa nie dotarła. Teraz izraelski serwisynet.co.il doniósł, że Melikson mógłby trafić do Maccabi Tel Awiw. Pada nawet kwota 400 tys. euro, jednak taki transfer jest mało prawdopodobny. Gdy Wisła w styczniu 2010 roku kupowała Maora z Hapoelu Beer Szewa, prezes tego klubu Alona Barkat wywalczyła zapis w umowie, że Wisła nie odsprzeda piłkarza do innego zespołu w Izraelu. Zresztą sam Dahan zaprzecza, że prowadzi negocjacje z Maccabi. – Naszym celem jest klub z Wielkiej Brytanii – powiedział portalowi. Sky Sports natomiast ponownie łączy Meliksona z Celtikiem.
Na razie to jednak tylko spekulacje. – Nie mamy żadnej oferty dla Maora Meliksona – mówi wiceprezes Wisły Kraków Jacek Bednarz. – Ma on zgodę na transfer, gdy pojawi się korzystna oferta dla niego i dla klubu – dodaje.
W takiej samej sytuacji jest Cezary Wilk. Jego agent Jarosław Kołakowski zgłosił się do Wisły Kraków z propozycją znalezienia nowego klubu dla swojego piłkarza i dostał na to zgodę. W grę wchodzi kierunek rosyjski. Wisłę Kraków zadowoliłoby zapewne 400 tys. euro.