Ta historia mogłaby się nadawać na scenariusz, który życie przestało pisać, kiedy główny bohater trafił za kratki. Bo dalszy ciąg wydawał się dość przewidywalny – kilka lat na pryczy, tabloidy odwiedzające płaczącą żonę, ewentualnie rozmowy z anonimowymi strażnikami. A tu niespodzianka… Kiedy wszyscy zaczęli powoli zapominać o Breno, w Brazylii wybuchła bomba transferowa. Były piłkarz Bayernu, a prywatnie podpalacz, już wkrótce ma wrócić na boisko…

Ale zacznijmy od początku, bo historia jest dość zagmatwana, a swoją kulminację osiągnęła 19 września ubiegłego roku, kiedy 22-letni obrońca Bayernu dowiedział się, że jego kontuzja jest na tyle poważna, iż musi się poddać kolejnej, czwartej już operacji kolana… Zdesperowany, w towarzystwie swojego agenta, najpierw wysączył kilka piw, następnie przeszedł do wina Porto, by skończyć z butelką whisky w ręku i – jak twierdzi jego żona – wpaść w kompletny amok.
– Położyłam dzieci do łóżka i mówiłam mu, żeby się uspokoił, bo dzień później miał mieć operację. Ale mnie nie słuchał. W tym czasie pod nasz dom podjechał Rafinha, a on wskoczył na jego samochód – wspomina Renata Borges w szczerej rozmowie z Globoesporte.com. – Pamiętam, jak prosił, abym przygotowała mu wołowinę. To, o czym mówił, nie miało już żadnego sensu.
A potem odcięło Breno prąd na amen…
Wpadł w szał, wykrzykując, że „chcą porwać Rafinhę”, wrócił do domu, wyskoczył – z kontuzjowanym kolanem! – przez okno, upadł, wziął olbrzymi nóż i uciekł z domu, by pomóc „prześladowanemu” Rafinhii. Ł»ona ruszyła za nim, okrążyła kilka razy okolicę, męża nie znalazła, ale po powrocie ujrzała… trzydzieści samochodów policyjnych. – Wszystko płonęło. Krzyczałam do policjantów, by weszli i wyciągnęli Breno. Klęczałam na ulicy i błagałam strażaków, by weszli do domu, ale mówili, że już za późno. Przez dwadzieścia minut opłakiwałam zmarłego męża. Wtedy jeden z policjantów powiedział, że żyje. Siedział w jednym z samochodów ze spuszczoną głową – opowiada Renata.
Sam Breno ponoć nie pamięta niczego z tej feralnej nocy. Najpierw odwieziono go do szpitala, a następnie na dwanaście dni do aresztu. W tym czasie Bayern zapłacił kaucję w wysokości pół miliona euro, którą jednak piłkarz miał oddać. Między innymi o to pretensje do klubu ma sama Borges, twierdząc, że mąż – jako że nie grał przez dłuższy okres niż 45 dni – przestał otrzymywać wypłaty i właśnie miał się przenieść do Lazio.
– Pewnie myślał, że wciąż jest w Brazylii i nic mu się nie stanie. Tam, jeśli ktoś jest bogaty, wykłada pieniądze i może wszystko. Tutaj, w Niemczech, takie sprawy traktuje się poważniej. Sądu nie interesuje, że ma do czynienia ze sławnym piłkarzem – opowiadał w lokalnej prasie jeden z sąsiadów Breno. – Ale mam nadzieję, że dostanie dwa lata i jego życie nie zostanie zrujnowane.
Dostał trzy. I dziewięć miesięcy.
Wygląda jednak na to, że nie wszyscy stracili wiarę w kryminalistę. Jak poinformowało wczoraj Globoesporte, nazwisko Breno znalazło się na liście wzmocnień Sao Paulo w 2013 roku. Klub oczywiście oficjalnie tego nie potwierdza, bo ściągnięcie zawodnika prosto z celi nie wpłynęłoby zbyt dobrze na wizerunek, ale według informatorów popularnego portalu – coś ewidentnie jest na rzeczy, ponieważ Brazylijczyk mógłby opuścić więzienie wcześniej w nagrodę za dobre sprawowanie.
Co samo w sobie jest idealną puentą tej absurdalnej historii…
