Może i Zygmunt Solorz parę razy pojawił się na meczach Śląska. Może i wieszał na szyi klubowy szalik, żeby to wszystko jakoś wyglądało, ale generalnie – od samego początku sprawiał wrażenie gościa, który wynikami swojego klubu przejmował się będzie w osiemnastej kolejności. Raz w tygodniu, w poniedziałek, między dziewiątą a dziesiątą, przeglądając z nudów przy porannej kawie sportowy dodatek gazety. Solorz to biznesmen i właśnie biznes, tylko i wyłącznie, widział w Śląsku. A skoro ten już nie ma szans wypalić – teraz chętnie i bez żadnych skrupułów powie: do widzenia.
Warunki od początku były jasne: Solorz obejmuje władzę w klubie do spółki z miastem (51% udziałów po stronie miliardera), po czym dostaje atrakcyjne tereny pod budowę galerii handlowej. Inwestycji, która ma być przyszłością Śląska. – Zyski osiągną 60 – 80 milionów złotych. To klub będzie na tym zarabiał – przekonywali mądrzy panowie w krawatach, ale… oto Polska właśnie. Miała być galeria i samofinansowanie Śląskowi, a jest tylko wielki dół w ziemi, za którego wykopanie nie było komu zapłacić. Inwestycja nie powstała, bo Solorz nie znalazł sposobu jej kredytowania, co zresztą samo w sobie, jako bardzo poważnego biznesmena, mocno go kompromituje.
Solorz na łamach dzisiejszego „Przeglądu Sportowego” stawia sprawę jasno. A może mówi po prostu to, czego od dawna wszyscy się po nim spodziewali. Gdyby chcieć cały ten wywiad ubrać w jedno zdanie, wystarczyłoby napisać – „Solorz: Nie jestem zainteresowany Śląskiem”. Koncepcja właściciela Polsatu była prosta. Kupił klub, żeby zyskać grunt pod potężną inwestycję, ale sięgania do własnej kieszeni, by opłacać bieżące funkcjonowanie drużyny, nigdy nie miał w planie. Czysty biznes. Solorz-kibic nie istnieje.
Wsparcie jednego z najbogatszych Polaków miało wywindować Śląsk w jakieś zupełnie inne, lepsze realia sportowo-finansowe. Tymczasem okazuje się, że miasto Wrocław wyszło na tym interesie tak, że już gorzej wyjść nie mogło. Nie dość, że od kiedy całkowicie upadł temat budowy galerii, Solorz od długich miesięcy nie dał na rzecz klubu ani złamanego centa, to jeszcze teraz będzie chciał odzyskać miliony utopione w akcje klubu. Oj, za bezcen to on ich nie odda.