Michał Probierz pruje jak ekspres Intercity. Odkąd nieco ponad rok temu odszedł z Jagiellonii Białystok, przejeżdża przez kolejne wsie i miasteczka niemal bez zatrzymywania. Półtora sezonu, a zaliczone: Białystok, Łódź, Saloniki, Kraków i Bełchatów. I jedzie dalej! Jeszcze nie wiadomo, w jakim kierunku, ale wypatrujcie go, tak jak wypatruje się Świętego Mikołaja.
Prawdopodobnie nie ma drugiego trenera na świecie, który w tak krótkim czasie pracowałby w tylu miejscach, ale każdy ma swojego rekordzistę. Jedni mają Messiego, inni Probierza. Jak jeszcze przejdzie reforma ligi, zwiększająca liczbę meczów do 37, to w ogóle otworzą się nowe perspektywy – wówczas może już nie trzy na sezon, nie cztery, ale wręcz pięć klubów na sezon będzie w stanie zaliczyć ten szkoleniowiec. Oczywiście pod warunkiem, że rozpocznie nowe kółko.
W Bełchatowie – cóż to musiało się okazać dla MP za zaskoczenie – zabrakło kasy na transfery, a przecież jest ona niezbędna, odkąd Probierz całą drużynę wywalił do Młodej Ekstraklasy.