Tak, tak, sprawdziło się. Nasz ulubiony hiszpański czarodziej, Jose Mari Bakero, wreszcie znalazł robotę. Kto wie, może nawet będzie miał możliwość czasem powspominać Polskę, bo jak wieść gminna niesie – od początku roku 2013 rozpocznie pracę w klubie Andersona Cueto. Konkretnie w peruwiańskim Juan Aurich.
Potwierdza się to, co o nim pisaliśmy już wielokrotnie. Facet musi być naprawdę spalony w ojczyźnie, żeby brać się za trenerkę na drugim końcu świata. I to akurat w Peru! Na zupełnych peryferiach poważnego futbolu. Przecież gdyby miał szansę na posadę chociaż w hiszpańskiej drugiej lidze, szedłby na rozmowy nawet na piechotę. Ale nie, on poleciał aż do Ameryki Południowej. Symboliczne. Specjalisty Bakero nikt w Hiszpanii nie chce.
Kiedy jeszcze pracował w Polonii, można było sądzić, że skusił go po prostu świetny kontrakt. Teraz wychodzi na to, że wystarczy perspektywa JAKIEJKOLWIEK roboty. Nie wierzymy, że facet jest aż tak ambitny, że zamierza pracować nad rozwojem swojej trenerskiej kariery, łapiąc się wyzwania w Peru. Bez jaj. Jak dla nas, on musi być mocno spłukany.