Straszna nuda w dzisiejszej prasie sportowej. Nie znaleźliśmy w zasadzie żadnego tekstu, który przykułby naszą uwagę na dłużej. Jeśli na coś warto rzucić okiem, to będzie to jedynie alfabet Waldemara Fornalika w „PS”.
FAKT
– władze Wrocławia chcą przejąć Śląsk od Zygmunta Solorza
– Piotr Nowak miał za wysokie wymagania finansowe, by pracować w PZPN
– nowy prezes Legii przemeblował gabinet…
Leśnodorski, który niespełna dwa tygodnie temu dość nieoczekiwanie zastąpił na stanowisku Piotra Zygo (44 l.), szybko zaskarbił sobie sympatię pracowników klubu. Nie zapominając o korporacyjnym ładzie dba bowiem o to, by wszyscy zatrudnieni w Legii czuli się w pracy komfortowo. To na polecenie nowego prezesa na klubowych korytarzach wstawiono konsole do gier, przy których mogą relaksować się zmęczeni siedzeniem za biurkiem działacze i pracownicy administracji.
RZECZPOSPOLITA
Tekst o reformie ligi.
Głośno o tym, że planowane zmiany są nie do zaakceptowania, mówił właściciel Polonii Warszawa Ireneusz Król. Wyliczył, że koszt organizacji jednego spotkania na stadionie przy Konwiktorskiej wynosi około 100 tysięcy złotych, podwyższonego ryzyka – nawet 150 tysięcy. Klub musi wynajmować stadion od miasta, płacić ochronie, a dochody z biletów są mizerne. Zwłaszcza, gdyby w podzielonej na pół lidze Polonia znalazła się w grupie spadkowej.
Według raportu firmy Deloitte przychody ze wszystkich dni meczowych przy Konwiktorskiej w 2010 roku wyniosły zaledwie 600 tysięcy złotych. Łatwo policzyć, że przy 15 ligowych spotkaniach na własnym boisku Polonia musiała dołożyć do interesu blisko milion złotych. Klub nie udostępnił już danych za rok 2011, ale raczej nie ma się czym chwalić. W poprzednim roku Ruch Chorzów zarobił na biletach 1,7 miliona złotych, Korona Kielce 1,5 miliona, a GKS Bełchatów tylko 300 tysięcy, co stanowiło 2 procent dochodu całego klubu. Wszystkie wskaźniki są gorsze o kilkadziesiąt procent w porównaniu z rokiem 2010.
GAZETA WYBORCZA
Wywiad z Radosławem Mroczkowskim.
Porozmawiajmy o Widzewie. Jest pan zadowolony z rundy jesiennej?
– Na pewno nie z całej. Początek był bardzo dobry, wygrywaliśmy mecz za meczem aż do spotkania z Górnikiem. Zdobywaliśmy punkty, ale nasza gra też była dobra. Częściowo zmieniło się to w meczu z Polonią. Byliśmy chwaleni za grę, ale chyba zagraliśmy zbyt odważnie i przegraliśmy. Najgorszy moment przyszedł jednak później, kiedy przegraliśmy kilka kolejnych meczów u siebie. Na pewno jeden z powodów tych porażek to brak szerokiej kadry. Brakowało nam kilku piłkarzy, bo nie mogliśmy sobie pozwolić na większe pole manewru. Dotyczyło to choćby środkowego obrońcy. Niby w kadrze go mieliśmy, ale nie mógł grać w lidze [Djordje Djikanović nie został formalnie potwierdzony do rozgrywek – przyp. red.]. I już do końca rundy obawialiśmy się o naszych podstawowych środkowych obrońców, którzy łapali kartki i mieli problemy ze zdrowiem.
(…)
– Na pewno nie zawiódł mnie Okachi. Można się przyczepić do dwóch, trzech jego meczów, ale na pewno on zrobił duży postęp. Zwykle chwali się tych, którzy zdobywają gole, ale ja doceniam jego mrówczą pracę. Na pewno dobrze spisali się młodzi piłkarze, a swoją wartość mają Łukasz Broź i Marcin Kaczmarek. Odkryciem jest też Thomas Phibel. Zastanawialiśmy się, czy poradzi sobie w nowym zespole, i sobie poradził. Z każdym meczem grał lepiej, mogliśmy na niego liczyć. Szkoda mi było Maćka Mielcarza, że doznał kontuzji, bo bronił pewnie. Za początek sezonu trzeba też pochwalić Alexa Bruno.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Tekst o Bartoszu Ślusarskim.
Ślusarski ma świadomość, że jego kariera nie należy do porywających. Pewnie gdyby nie obrotność czy wręcz natręctwo menedżera, który wciskał go tam, gdzie mógł, ktoś taki jak napastnik Lecha Poznań nigdy nie miałby szansy zaistnieć w futbolu na poziomie ekstraklasy.
W tym sezonie jest dużo lepiej. Piłkarze opowiadają, że jeszcze wiosną po jednym z meczów któryś z zawodników krzyknął żartem: „Stawiam trzy do jednego, że Bartek strzeli dziś gola”. Potem stawka rosła i przekroczyła „pięćdziesiąt do jednego”. Bartek nie strzelał. W zakładach brał udział też sam zainteresowany, jakby nie zważając, że koledzy robią sobie z niego żarty. Zresztą nie musiał w tym widzieć problemu, bo zazwyczaj to on był po drugiej stronie barykady. W Poznaniu mówią, że w szatni jest do tańca, różańca i robienia kawałów. Teraz również do gry.
Alfabet Waldemara Fornalika.
D
Dziennikarze. Ciekawi ludzie. Wiedza niektórych jest dla mnie interesująca. Nigdy jednak nie będzie mi po drodze z dziennikarzami, którzy nie piszą rzetelnie. Każdy może mieć swoje zdanie, ale nie należy się zniżać do pewnego poziomu. Media… Wiem, że wiele osób było zaskoczonych moim występem w „Kawie czy herbacie”, gdy naprędce prowadzący zaproponował sparing z Mariuszem Wachem. To było spontaniczne. Po programie dostałem SMS od kolegi: – A tak w ogóle to z tym Wachem fajnie wyszło, tylko szkoda, że mu nie przyp…
Dymisja. Widzew Łódź. Zaskakująca sytuacja. Pojechałem na urlop. Święta. Nagle żona czyta w internecie informację, że ma być zatrudniony inny trener. Machnąłem ręką. Powiedziałem: piszą, niech piszą. Ale po kilku dnia zadzwoniłem i zacząłem odczuwać, że coś jest nie tak. Wszystko odbyło się niby w dżentelmeńskiej atmosferze, z Sylwestrem Cackiem do dziś utrzymuję kontakty, ale była to dla mnie nieprzyjemna sytuacja. Czytałem ostatnio felieton jednego z dziennikarzy, który napisał: „Nie jest sztuką zwolnić trenera, kiedy drużyna słabo gra. Sztuką jest go zwolnić wtedy, gdy wygrywa i słabo gra”. Śmialiśmy się na kadrze z tego zdania. Pamiętam też inną opinię, wypowiedzianą przez jednego ze świetnych angielskich trenerów: „Jeśli pracujesz w klubie, staraj się to robić tak, jakbyś miał tam zostać 10 lat”. Staram się tak myśleć. Gdy zostałem selekcjonerem, wielu od razu pytało: ile on będzie zarabiać. To był problem. Nie dla mnie. Ja patrzyłem na to, co mogę zrobić.