Tak się robi biznesy. Jeśli ktoś zastanawia się jak to możliwe, że Flota wciąż utrzymuje się w czubie pierwszej ligi, mamy częściową odpowiedź. Charles Nwaougu, czarna perełka, król strzelców w barwach Floty, były gracz Energie Cottbus, właśnie podpisał kontrakt z liderem zaplecza Ekstraklasy. Co w tym dziwnego?
Zerknijmy w kalendarium. Sezon 2010/11, Charlie strzela oszałamiające dwadzieścia goli w 31 spotkaniach. Punktuje jak szalony, pod wodzą trenera Petra Nemeca (to ważne w kontekście jego dalszych przygód) prowadząc Flotę do brązowego medalu w I lidze. Zasłużył na transfer – tuż po rundzie rusza do Energie Cottbus.
Wartość na rynku transferowym? Media podały, że Niemcy zapłacili za niego 100 tysięcy euro, co zdaje się być całkiem realną kwotą. Dwudziestoletni napastnik z 20 golami w I lidze z pewnością może być wart nawet nieco więcej. Co oznacza czterysta tysięcy złotych dla klubu pierwszoligowego, nie trzeba chyba specjalnie tłumaczyć.
Nwaogu oczywiście wraca z podkulonym ogonem, bo Niemcy okazały się być nieco większym wyzwaniem, niż polska kopanina na drugim szczeblu rozgrywkowym. Charliego przygarnia stary znajomy ze Świnoujścia – Petr Nemec, tym razem do Arki Gdynia. W Arce Nwaogu zawodzi, a podczas meczu z Zawiszą otwarcie buntuje się przeciwko woli szkoleniowca. Zabiera starszemu koledze piłkę przy rzucie karnym w samej końcówce meczu i fatalnie pudłuje. Nemec początkowo planuje wyrafinowane morderstwo, albo chociaż brutalne pobicie, ale ostatecznie kończy się na dyscyplinarnym wypierdoleniu.
Charlie wsiada więc w pociąg i jeździ po kraju w poszukiwaniu klubu. Zwiedza wszystkie Widzewy i inne Pogonie, cały środek Ekstraklasy, aż w końcu ląduje we… Flocie Świnoujście. Pod skrzydłami Dominika Nowaka, który zmontował z odrzutów paczkę niemal na awans do Ekstraklasy.
400 tysięcy złotych czystego zysku, odzyskanie napastnika za friko. Tak to robimy nad morzem. Deal with it.