Odkąd tylko stało się jasne, że Górnik za Milika dostanie 2,6 miliona euro (no, dwadzieścia procent ma skapnąć Rozwojowi Katowice), to zaraz zaczęto się zastanawiać, jak te pieniądze zostaną wydane, poza tym, że na spłatę długów.
No i bach! Najbardziej absurdalna plotka – na Gargułę!
Nie radzilibyśmy lekceważyć natężenia absurdu w polskiej piłce. Mówiąc krótko – życie nauczyło nas zakładać najbardziej chore warianty, nawet takie, wedle których pieniądze ze sprzedaży 18-letniego utalentowanego napastnika miałyby zostać przeznaczone w części na sprowadzenie 32-letniego przechodzonego już pomocnika. Wprawdzie zupełnie nie wiadomo, po co Garguła, skoro jest Kwiek… Wróć, źle. Kwiek nie ma nic do rzeczy. Generalnie nie wiadomo, po co Garguła, nawet gdyby nikogo nie było, ale w artykułach na ten temat można znaleźć wypowiedź wiceprezesa Górnika, pana Krzysztofa Maja: – Zdajemy sobie sprawę, że w miejsce zawodników odchodzących należy sprowadzić piłkarzy, którzy posiadają odpowiednie umiejętności i są w stanie zastąpić zawodników wytransferowanych. Zadanie na pewno nie jest łatwe do wykonania. Pamiętamy jednak, że nadchodzącym roku w Zabrzu zostanie oddany do użytku nowy stadion na 24 tysiące i jednym z ważnych czynników do jego zapełnienia kibicami jest wynik sportowy.
Zdaje nam się, że aktualnie Garguła zapełnia trybuny stadionu w Krakowie, ale póki co oglądać go chce (albo tylko udaje) jedynie najbliższa rodzina. Pomysł zapełniania trybun dzięki transferowi Łukasza da się uzasadnić tylko w jeden sposób: każdy rozsądny trener (a za takiego uważamy Nawałkę) sam wyśle Łukasza na trybuny, więc cel zostanie w części osiągnięty i jeszcze jedno krzesełko znajdzie swojego – o, to dobre słowo – amatora.
Jeszcze tylko 23 999 złych transferów i stadion będzie pękał w szwach. Tylko czy Górnika na to stać?