Płatek poprowadzi obóz dla piłkarzy bez kontraktów. Przyjmie się czy wyjdzie lipa?

redakcja

Autor:redakcja

15 grudnia 2012, 18:12 • 2 min czytania

Dziesięciodniowy obóz przygotowawczy dla zawodników bez kontraktów zorganizuje w styczniu Polski Związek Piłkarzy przy współpracy z Fundacją Grzegorza Mielcarskiego. W wielu krajach to normalka. Regularnie robi się nawet turnieje dla bezrobotnych piłkarzy – w Holandii w jednym z takich brał kiedyś udział na przykład Rok Elsner – ale w polskich warunkach jest to jakaś nowość. Coś, czego przynajmniej w ostatnich latach u nas nie było.
Zgrupowanie ma kosztować 3,5 tysiąca złotych.

Płatek poprowadzi obóz dla piłkarzy bez kontraktów. Przyjmie się czy wyjdzie lipa?
Reklama

Docelowo skierowane jest przede wszystkim do były zawodników ekstraklasy i I ligi. Wyżywienie, zakwaterowanie, opieka medyczna, sprzęt, dostęp do bazy treningowej Gosław Sport Center w Wodzisławiu Śląskim. Na pierwszy rzut oka – typowy obóz, tyle że w Polsce, być może w ciężkich warunkach pogodowych, który mają poprowadzić Artur Płatek oraz Paweł Sibik (ostatnio trenował klub z ligi okręgowej).

Aż sami jesteśmy ciekawi, co z tego wyjdzie.

Reklama

Bo jednak pojawia się kilka znaków zapytania. Po pierwsze, jak podejdą do tego zawodnicy? Czy skusi się na to paru, jak to się mówi, ludzi z nazwiskiem, dla których na rynku pracy akurat zrobiło się za ciasno, czy skończy się na kopaninie ambitnych chłopaków z II – III ligi? Po drugie: czy zainteresuje to kluby? Jak wiadomo, buszowanie po wyprzedażach, to dla naszych dyrektorów czasem jedyne sensowne wyjście. No właśnie, czy możliwe, że nagle do Wodzisławia przyjedzie 10-15 ligowych skautów i zaczną obserwować? Tu z pewnością wszystko zależy od składu. Od tego, czy będzie dla kogo jechać.

No i pytanie jednak ważne trzecie – co dla zawodnika z jakąkolwiek ligową marką oznacza taki obóz? Bo przecież można o tym myśleć na dwa zupełnie różne sposoby. Z jednej strony – facet pokazuje ambicję i determinację, żeby utrzymać się w jakimś rytmie, przynajmniej motorycznie, żeby nie musieć później narzekać na braki w przygotowaniu fizycznym i jeszcze w lutym znaleźć nowego pracodawcę. Ale z drugiej strony, może takie zgrupowanie bezrobotnych to wizerunkowy strzał w stopę?

Na zasadzie: patrzcie, facet łapie się ostatniej deski ratunku. Sam zgłosił się do second-handu.

Będziemy to obserwować z ciekawością. Biedaków bez roboty w tej lidze nigdy nie brakuje. Target jest szeroki. Wizyta w pośredniaku to nic przyjemnego, ale… może właśnie czasem lepiej wstać z fotela?

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama