Dziesięciodniowy obóz przygotowawczy dla zawodników bez kontraktów zorganizuje w styczniu Polski Związek Piłkarzy przy współpracy z Fundacją Grzegorza Mielcarskiego. W wielu krajach to normalka. Regularnie robi się nawet turnieje dla bezrobotnych piłkarzy – w Holandii w jednym z takich brał kiedyś udział na przykład Rok Elsner – ale w polskich warunkach jest to jakaś nowość. Coś, czego przynajmniej w ostatnich latach u nas nie było.
Zgrupowanie ma kosztować 3,5 tysiąca złotych.
Docelowo skierowane jest przede wszystkim do były zawodników ekstraklasy i I ligi. Wyżywienie, zakwaterowanie, opieka medyczna, sprzęt, dostęp do bazy treningowej Gosław Sport Center w Wodzisławiu Śląskim. Na pierwszy rzut oka – typowy obóz, tyle że w Polsce, być może w ciężkich warunkach pogodowych, który mają poprowadzić Artur Płatek oraz Paweł Sibik (ostatnio trenował klub z ligi okręgowej).
Aż sami jesteśmy ciekawi, co z tego wyjdzie.
Bo jednak pojawia się kilka znaków zapytania. Po pierwsze, jak podejdą do tego zawodnicy? Czy skusi się na to paru, jak to się mówi, ludzi z nazwiskiem, dla których na rynku pracy akurat zrobiło się za ciasno, czy skończy się na kopaninie ambitnych chłopaków z II – III ligi? Po drugie: czy zainteresuje to kluby? Jak wiadomo, buszowanie po wyprzedażach, to dla naszych dyrektorów czasem jedyne sensowne wyjście. No właśnie, czy możliwe, że nagle do Wodzisławia przyjedzie 10-15 ligowych skautów i zaczną obserwować? Tu z pewnością wszystko zależy od składu. Od tego, czy będzie dla kogo jechać.
No i pytanie jednak ważne trzecie – co dla zawodnika z jakąkolwiek ligową marką oznacza taki obóz? Bo przecież można o tym myśleć na dwa zupełnie różne sposoby. Z jednej strony – facet pokazuje ambicję i determinację, żeby utrzymać się w jakimś rytmie, przynajmniej motorycznie, żeby nie musieć później narzekać na braki w przygotowaniu fizycznym i jeszcze w lutym znaleźć nowego pracodawcę. Ale z drugiej strony, może takie zgrupowanie bezrobotnych to wizerunkowy strzał w stopę?
Na zasadzie: patrzcie, facet łapie się ostatniej deski ratunku. Sam zgłosił się do second-handu.
Będziemy to obserwować z ciekawością. Biedaków bez roboty w tej lidze nigdy nie brakuje. Target jest szeroki. Wizyta w pośredniaku to nic przyjemnego, ale… może właśnie czasem lepiej wstać z fotela?