Wygląda na to, że długofalowa współpraca z Robertem Maaskantem może mieć zgubny wpływ na psychikę. Oto Andraż Kirm, którego piękny Robert przyciągnął do Groningen, udzielił mocnego wywiadu „Voetbal International”, w którym wyrzygał się na Polskę, Polaków, Wisłę, Kraków… Na kogo się dało. Wszyscy byli winni temu, że Słoweniec wypadł ze składu.
– Kiedy Robert opuścił Polskę, wszystko się zmieniło. Straciłem miejsce w składzie. Kiedy pytałem, dlaczego nie gram, nikt nie potrafił mi udzielić odpowiedzi. Miałem wrażenie, że to nie trener czy jego asystent, ale inni ludzie rządzą wszystkim. To pokazuje, że piłka w Polsce i wielu innych krajach wschodniej Europy jest skorumpowana – przekonuje Kirm, który w wywiadzie użył słowa „corrupt”. (cytaty za krakow.sport.pl).
„Corrupt”… Hmm… To chyba warto byłoby teraz pana piłkarza przesłuchać we Wrocławiu? Skoro nikt wokół Wisły nie widzi korupcji, a dostrzega ją akurat przybłęda ze Słowenii, to widocznie ma powody. Bo chyba winy za jego tragiczną formę nie ponosi wadliwy system. Niee, przecież Andraż nie jest aż tak głupi, by szerzyć takie dyrdymały. Sam też żadnego meczu nie opędzlował.
– Kiedy wspominam pobyt w Polsce, stwierdzam, że wiele rzeczy mnie zaskoczyło. Mieszkałem w dużym Krakowie, ale ludzie byli zamknięci. Czułem chłód i dystans. Oni nie mówią zbyt dobrze po angielsku i są nieśmiali. Nie ma porównania ze Słowenią czy Holandią.
Ha, to jest najlepsze. Facet trafił do jednego z najbardziej zróżnicowanych kulturowo miast w Polsce, gdzie połowa ludzi na ulicach to studenci Erasmusa, a w centrum wręcz trzy czwarte, ogólnie jedna wielka impreza, a czuł chłód i dystans. Chłopie, tu po angielsku mówi prawie każdy, ale wiesz, w czym tkwi problem?
Ty, amatorze, po pół roku powinieneś śpiewająco odpowiadać po polsku. Może wtedy – za przeproszeniem – nie pierdoliłbyś o chłodzie i korupcji.
