250 tysięcy złotych za Teodorczyka, czyli nadchodzi burza

redakcja

Autor:redakcja

14 grudnia 2012, 12:07 • 3 min czytania

Można być gołodupcem bez fantazji i powtarzać dzień w dzień „szefie, przypilnuję autka”, a można być też gołodupcem z fantazją i… Są tacy, którzy pokazują: niemożliwe nie istnieje!
Weźmy takiego Ireneusza Króla – kupił klub, mimo że go na to nie stać. Mało kto zdobyłby się na taką fanaberię. Inni kupiliby sobie bułkę i paprykarza szczecińskiego, a on zespół w ekstraklasie, zaraz po tym, jak finansowo wyłożył się na zespole z pierwszej ligi. Pensji nie płaci, bo nie ma z czego – zwłaszcza, że te pensje w kilku przypadkach wynoszą jakąś stówkę na miesiąc.

250 tysięcy złotych za Teodorczyka, czyli nadchodzi burza
Reklama

Jedno go łączy z poprzednikiem, Józefem Wojciechowskim, i na pewno nie jest to zasobność portfela, wielkość jachtu czy model odrzutowca. فączy go mianowicie chętka do katowania piłkarzy w sposób całkowicie bezsensowny.

Sytuacja wygląda tak: فukasz Teodorczyk może latem uciec z Polonii Warszawa. Nie za darmo, jak napisała prasa, ale prawie za darmo – stołeczny klub dostanie około 250 tysięcy złotych ekwiwalentu za wyszkolenie. W przypadku transferu zagranicznego, byłaby to większa suma, ale jeśli Teodorczyk trafi do Lecha Poznań – a jest to bardzo możliwe – właśnie 250 tysięcy. Na myśl o tym, Król aż się spocił, bo przecież transfer napastnika miał na moment poprawić finanse klubu, tymczasem 250 tysięcy nie starczy nawet na połowę miesięcznych zobowiązań wobec zawodników. Właściciel Polonii za 250 tysięcy to musiałby sprzedawać trzech piłkarzy miesięcznie, żeby to wszystko się jakoś samo kręciło.

Reklama

Co więc zrobić – zmusić chłopaka, żeby nie odchodził za ekwiwalent, tylko żeby grzecznie przedłużył kontrakt. Oczywiście Król za dużo argumentów nie ma, bo jak namówić kogoś do nowego kontraktu, jeśli nie reguluje się zobowiązań wynikających ze starego?

Tylko siłą.

Król zapowiada: – Jeżeli nie dogadam się z panem Teodorczykiem, trafi do klubu, którego za mojej kadencji jeszcze nie było. Niestety, jego reaktywacja może okazać się bezwzględnie konieczna.

Kilka lat temu o Klubach Kokosa nikt nie słyszał, a jak tak dalej pójdzie, to konieczność ich posiadania zostanie wpisana w podręczniku licencyjnym. Później, kto wie, może się okazać, że to za mało, żeby zgnębić niepokornego pracownika. W dzisiejszych czasach każdy prezes powinien mieć swoją małą „salę tortur”.

Niestety, jego reaktywacja może okazać się bezwzględnie konieczna.

Naszym zdaniem bezwzględnie konieczne jest to, żeby odpowiednie instytucje – i wszystko nam jedno, czy będzie to PZPN, czy Ekstraklasa – zajęły się narastającym problemem. We Włoszech przed laty stworzono Klub Kokosa dla Gorana Pandeva, który nie chciał przedłużyć umowy z Lazio Rzym. Trenował sam, nie miał prawa grać – wszystko to znamy z polskiej ligi. Jednocześnie Lazio nie chciało go sprzedać, bo uważało, że napływające oferty są nieadekwatnie niskie.

Efekt – kontrakt został rozwiązany z WINY KLUBU, Lazio nie dostało nawet centa i jeszcze musiało zawodnikowi wypłacić nie tylko pensje (te przyszłe również), lecz także ok. 170 000 euro dodatkowego odszkodowania, między innymi za straty moralne.

Czyli można.

Jeśli młody chłopak, reprezentant Polski, będzie gnił chociaż jeden dzień poza profesjonalnym futbolem, tylko dlatego, że jakiś prezesunio nie ma pieniędzy, ale sądzi, że ma władzę – to będzie to sytuacja absolutnie nieakceptowalna.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama