Mila może odejść w grudniu, Fornalik nie ma przekonania do Pękalskiego

redakcja

Autor:redakcja

05 grudnia 2012, 08:51 • 6 min czytania

Sporo wywiadów w dzisiejszej prasie, choć brakuje jakiegoś hitu. Niemniej jednak warto rzucić okiem na rozmowy z Fornalikiem, Milą czy Waldemarem Prusikiem.
FAKT

Mila może odejść w grudniu, Fornalik nie ma przekonania do Pękalskiego
Reklama

Ireneusz Król zabrał swoją drużynę do kopalni…

W ten sposób Król chciał pokazać zawodnikom, że choć ich sytuacja nie jest komfortowa, wiele osób zajmujących się pracą fizyczną, ma od nich zdecydowanie gorzej. Do piłkarzy Polonii jego argumenty niespecjalnie jednak trafiły, choć żadnemu z nich nie brakuje szacunku dla ciężkiej pracy górników. Inna sprawa, że zastosowana przez Króla terapia szokowa zupełnie nie zdała egzaminu, bo w Gliwicach Polonia straciła kolejne w tym sezonie punkty, marnując szansę na zajęcie drugiego miejsca w tabeli ekstraklasy.

Reklama

Oraz parę słów o brutalu Adamie Kokoszce…

Wydawało się, że Kokoszkę czeka męska rozmowa zeszkoleniowcem Polonii, Piotrem Stokowcem (40 l.). Tymczasem trener Czarnych Koszul po zakończeniu spotkania… rozgrzeszył swojego zawodnika. – To była męska walka i być może sędzia mógł odgwizdać faul. Na pewno Adam nie zasłużył na czerwoną kartkę – przekonywał Stokowiec przed kamerami Canal+. Komisja Ligi nie będzie jednak tak pobłażliwa, jak szkoleniowiec zespołu z Konwiktorskiej. Kokoszkę czeka przymusowa przerwa w dwóch najbliższych meczach ligowych. Na koniec rundy jesiennej Polonia zagra z Pogonią Szczecin, a w pierwszej wiosennej kolejce zmierzy się z Lechią Gdańsk. „Kokos” obydwa te spotkania obejrzy z trybun.

SUPER EXPRESS

Tekst o aferach w PZPN.

Kulikowskiemu też zapłacą?

Kolejne miliony PZPN może stracić w sporze z Grzegorzem Kulikowskim, znanym z tego, że ujawnił taśmy prawdy, na których – jego zdaniem – Grzegorz Lato i Zdzisław Kręcina przyjmują łapówki. Akademia Piłkarska Kulikowskiego świadczyła też dla PZPN usługi transportowe. Po wybuchu afery z taśmami związek jednostronnie zerwał umowę, ale Kulikowski nie odpuszcza. Wysłał do nowych władz pismo, w którym zaproponował trzy rozwiązania. Albo akademia zostaje przywrócona jako przewoźnik PZPN do końca umowy, albo związek ma wypłacić odszkodowanie (między 1 a 2 miliony złotych), albo sprawa trafi do sądu.

Nowej siedziby nie będzie

Następna mina zostawiona przez Latę to budowa siedziby związku. Nowe władze są przeciwne jej powstaniu, ale odstąpienie od umów spowoduje konieczność wypłat odszkodowań dla firm zaangażowanych w projekt. – Szacujemy, że będzie trzeba zapłacić 3-4 miliony złotych – przewiduje osoba z otoczenia Bońka. Decyzja o odstąpieniu od budowy ma zostać ogłoszona po drugim posiedzeniu zarządu związku (12 grudnia).

RZECZPOSPOLITA

Tekst o protestach kibiców.

Na ostatnim meczu Wisły Kraków z Górnikiem Zabrze było tylko 7 tysięcy ludzi. Kibice zrezygnowali z protestu, w czasie którego wyśmiewali się ze swoich piłkarzy i dopingowali rywali, a zarządzili nowy – oglądanie meczu na telebimie, przy grillu. Frustracja w Krakowie związana jest zapewne z fatalnymi wynikami drużyny, ale lista postulatów kibiców też jest długa.

Kiedy podczas meczu z Lechem na trybunie za bramką pojawił się obraźliwy transparent, a później kilka rac wylądowało na boisku, klub wydał komunikat z przeprosinami i poszedł na współpracę z wojewodą małopolskim. Trybuna została zamknięta, a teraz nie można na nią wnosić wielkich flag. Według kibiców klub nie stanął za nimi, nie chciał słuchać argumentów o tym, że race znalazły się na boisku przypadkiem. Wymagają od Wisły, by dążyła do zmiany prawa w Polsce – tak aby pirotechnika na stadionach była legalna. Ten postulat jest zresztą w każdym proteście kibiców w ekstraklasie.

GAZETA WYBORCZA

Wywiad z Waldemarem Prusikiem.

Menedżer obydwu braci Gikiewiczów przyznaje, że szuka im nowych klubów, bo w Śląsku nie czują się komfortowo.
– Dla obydwu braci lepiej będzie, jeśli odejdą, tu będzie im ciężko. W Śląsku nie są tolerowani.

Przed laty w Śląsku też zdarzały się afery alkoholowe. Jak je wówczas załatwialiście?
– Dzisiaj piętnuje się takie sytuacje, kiedyś jednak bardziej przymykano na to oko. Zdarzało się, że piłkarze przychodzili na trening niezbyt trzeźwi. Nie chcę wymieniać żadnych nazwisk, jednak niektórzy gracze mieli z alkoholem problemy. Mimo to wszystko załatwialiśmy we własnym gronie. Czasami bywało tak, że nawet stawało się w obronie jakiegoś piłkarza. Rada drużyny szła do szefów klubu, aby ratować kolegę. Śląsk to był wówczas wojskowy klub i zawodników karano zesłaniem do jednostki wojskowej.

I z Łukaszem Masłowskim, menedżerem Mariusza Stępińskiego.

Ostatni raz rozmawialiśmy latem. Już wtedy mówiłeś o tym, że duże kluby, m.in. Inter Mediolan, AC Milan, Juventus Turyn i Zenit Sankt Petersburg, obserwują Mariusza. Czy po jego jesiennych meczach zainteresowanie jest jeszcze większe?
– Tak, Mariusz cały czas jest w kręgu zainteresowania różnych klubów, nie będę temu zaprzeczał. Mogę potwierdzić, że w kilku jesiennych meczach był obserwowany. Prawda jest jednak taka, że od obserwacji piłkarza do transferu jest bardzo długa droga. Każdy klub chce dokładnie prześwietlić zawodnika, nie wyda pieniędzy w ciemno. A ja cały czas będę powtarzał, że Mariuszowi potrzebny jest spokój i na pewno jeszcze wiele pracy przed nim. Na pewno ma duży potencjał i ogromne możliwości, ale póki co jest cały czas na etapie szkolenia.

I z Sebastianem Milą.

Niedawno przyznał pan, że do meczu z Legią podejmie decyzję odnośnie do swojej przyszłości. Wiadomo już, czy Sebastian Mila przedłuży kontrakt ze Śląskiem?
– To nie jest takie proste. Do meczu z Legią Śląsk ma priorytet w rozmowach. Nie ukrywam jednak, że w styczniu z każdym usiądę do rozmów. Nie mogę dłużej czekać, tak jak Piotrek Celeban czy Jarek Fojut. Mam rodzinę i muszę dobrze zaplanować swoją przyszłość. Na razie rozmowy ze Śląskiem utknęły w martwym punkcie. Po raz ostatni rozmawialiśmy o nowym kontrakcie miesiąc temu. Od tej pory jest cisza. Nie zamierzam za nikim chodzić i prosić się o nowy kontrakt. We Wrocławiu przez te kilka lat dobrze mnie poznali i wiedzą, jaka jest moja wartość. Nie ukrywam jednak, że piątkowy mecz z Legią może być moim ostatnim w barwach Śląska. Oczywiście nie będzie to dla mnie łatwe.

Skąd ma pan propozycje transferowe?
– Chętnych, aby mnie zatrudnić, nie brakuje. W grę wchodzi nawet odejście w zimowym okienku transferowym.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Rozmowa z Waldemarem Fornalikiem.

Nie ma więcej utalentowanej młodzieży?
To nie ma być młodzieżówka. Chcę, by ci piłkarze, których biorę do Turcji, stanowili na boisku drużynę. Stąd też powołania dla piłkarzy nieco starszych. Zresztą wcale nie uważam, że wiek 28 czy 30 lat, oznacza koniec rozwoju piłkarza.

(…)

A Ivo Pękalski? Liga szwedzka skończyła sezon, a on zadeklarował, że w każdej chwili gotów jest przerwać urlop w Ameryce Płd. i przyjechać na kadrę.
Jak czytam, że Thimothee Kolodziejczak, gdyby dostał powołanie, to musiałby się zastanowić…

Ale to przecież jest zupełnie inna sytuacja. Mówimy o człowieku, który wprost deklaruje, że by się stawił na zgrupowanie.
Członkowie poprzedniego sztabu szkoleniowego obserwowali Pękalskiego i nie byli nim zachwyceni.

I z Piotrem Zielińskim.

Czuje się pan już pełnoprawnym członkiem pierwszej drużyny?
Tak. Samo wejście było też szczególne. Zmieniłem w końcu Antonio Di Natale, człowieka legendę, niesamowicie szanowanego zarówno w klubie, jak i w całym kraju. Zbiegał z boiska, uśmiechał się do mnie, motywował. Gdy wszedłem na boisko, dwóch środkowych pomocników podbiegło do mnie, klepnęło po plecach, krzyknęło: „Dawaj młody!”. W szatni gratulowali mi wszyscy, nawet prezydent klubu.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama