Nie zamierzamy bawić się w typowego polskiego eksperta, który nadal jest święcie przekonany, że Wisła to faworyt do tytułu. Nie warto spać, gdy na naszych oczach dzieją się spore zmiany. Jeśli pokazalibyście nam dzisiejsze tabele przed rozgrywkami – puknęlibyśmy się w czoło. Dzisiejsza kolejka jednak, zupełnie nas nie zaskoczyła. Bo czy kogoś jeszcze zaskakuje skuteczna, solidna gra Borussii Dortmund i olbrzymia rola Polaków (dziś wyjątkowo jedynie Błaszczykowskiego) w tym składzie? Czy ktoś jest zaskoczony, że żenujący występ w Europie Manchesteru City kończy się już teraz, w tym momencie, bez prawa udziału w pucharze pocieszenia zwanym Ligą Europy? Czy kogoś szokuje ultra-nierówna forma Włochów z AC Milan? Dziś tak naprawdę jedynym zaskoczeniem był śnieg – ten w Zagrzebiu, choć jak donoszą nasi korespondenci z lubelskiego – ten w Lublinie też dał się we znaki.
W sumie w tym momencie moglibyśmy zakończyć tekst. Dzisiaj nie ma się nawet o co zaczepić. Można wpaść w banał i cukierkowo rozpisać się o Borussii, która wygrała grupę bez porażki, zarówno z Realem, jak i Manchesterem ugrywając po cztery punkty. Napisać jakąś laurkę o świetnym rajdzie Błaszczykowskiego, który przy bramce zachował się mniej więcej tak, jak zachowuje się w grze FIFA 13 na konsoli. Świetny rajd, centra i gol.
Moglibyśmy załamać ręce nad dyspozycją Citizens, czy Arsenalu, który przegrał z Olympiakosem (oddając zresztą bez walki zwycięstwo w grupie). W sumie warto pochwalić Real, który nie dość, że rozjechał bez trudu wyjątkowo nieprzyjemny w tej edycji LM Ajax Amsterdam, to jeszcze doczekał się pierwszego od czterech lat trafienia „Cantery” czyli gola zdobytego przez wychowanka, przy którym asystował inny wychowanek. To już cztery lata, odkąd Guti podał do Raula w meczu Ligi Mistrzów – teraz dokonał tego Callejon po podaniu Moraty. Znak, że w Realu kiełkuje życie po Mourinho? Ł»e ten klub ma przed sobą przyszłość, wcale nie mniej świetlaną, niż choćby wielki rywal z Katalonii? Dzisiaj oglądało się ich wybornie, podobnie zresztą jak w derbach Madrytu.
Moglibyśmy pastwić się nad Milanem, ale to nie ma absolutnie żadnego sensu – w ostatecznym rozrachunku Włosi wyszli z drugiego miejsca z dość trudnej, wyrównanej grupy. Kibice pewnie będą płakać, że Rossoneri godni są nieco lepszej gry, niż wtopa 0:1 z Zenitem na własnym stadionie, ale liczy się wyłącznie awans. W pewnym momencie (szczególnie patrząc na żałosną postawę w lidze) nawet drugie miejsce zdawało się być sporym wyzwaniem.
Ach, no i PSG wygrało swoją grupę. O, i przy okazji znaleźliśmy tak upragnioną i wyczekiwaną niespodziankę. Zlatan Ibrahimović NIE zdobył dziś gola.
A pechowcami dnia zostają Wasyl i spółka, którzy nie przewidzieli zapewne nagłego przebudzenia Rosjan i zremisowali z Malagą. Wynik w sumie niezły, powód raczej do dumy, niż hańby, no ale ten przeklęty Milan… Wpadka mediolańczyków oznacza wylot Belgów z Ligi Europy.