Siła marki. Zapracowanie na opinię. Autorytet. A potem można już spijać śmietankę. Tak jak pracownik, który przez pierwszy tydzień w nowej firmie bierze każdą najgorszą fuchę, a potem leci na opinii pracoholika. Jak student, który już w październiku ma opinię prymusa, dzięki czemu do samego czerwca omijają go nieprzyjemne pytania wykładowców. Gdy znany z chuliganienia i wulgarnego słownictwa Wojtuś rozbije szklankę – będzie to kolejny wybryk tego zdemoralizowanego dzieciaka. Gdy zrobi to ułożony i grzeczny Grzesiek – pod żadnym pozorem nie stresujcie naszego nieszczęśnika, któremu przydarzył się ten przykry wypadek.
Po derbach Turynu jesteśmy bogatsi o nową wiedzę.
1) Glik potrafi przypieprzyć z kopyta, a na treningach do gierki był zapewne wybierany jako pierwszy. Głównie ze względu na troskę o nogi tego, który wybierał.
2) Ochraniacze Piasta Gliwice, które swego czasu założył na mecz reprezentacji, są mu zupełnie zbędne. Jego rywalom za to przydałyby się zbroje pojazdy opancerzone.
3) Glik naprawdę wyrobił sobie już w Turynie pewną markę.
I jeśli chodzi o punkt trzeci – wcale nie ironizujemy. Według portalu TVP, włoscy kibice Torino kompletnie zlali fakt, że Glik dostał czerwoną kartkę w pierwszej połowie meczu derbowego, a właściwie zlali fakt, że to gigantyczne osłabienie dla zespołu. Pomeczowe komentarze pełne były za to pochwał – „tak winno się grać w derbach”, „musieliśmy czekać na Polaka, żeby pokazał jak atakuje się rywali w meczach z Juve”. Cóż, spójrzmy prawdzie w oczy, gdyby Glik miał opinię drewniaka, albo dopiero przedostawał się do składu, z pewnością kibice urządziliby mu internetowy dżihad. Okazuje się jednak, że rodzimy obrońca może już powoli rozpocząć „jazdę na opinii”. We Włoszech, w Serie A!
Oby tylko nie dojechał na tej opinii w nogi kolejnego napastnika. Derby nie są grane co tydzień.