„Przegląd Sportowy” kontynuuje „Gikiewiczgate”, przytaczając przy okazji kolejne ciekawe fakty – o szamotaninie Łukasza Gikiewicza z Pawłem Barylskim. Muppet show w Śląsku trwa dalej.
FAKT
Tekst o transferze Jakuba Koseckiego.
Niedawno ojciec Kuby, a obecnie wiceprezes PZPN Roman Kosecki (46 l.) przyznał, że ma dla swojego syna oferty z Hiszpanii i Turcji. Prawdopodobnie chodzi o zespoły, w których „stary” Kosa występował, czyli Atletico Madryt i Galatasaray Stambuł. – Słyszałem o tym, ale nie chcę komentować całej sprawy. Na decyzje przyjdzie czas, choć tak jak mówiłem, dla mnie priorytetem jest Legia. Liczę, że zostanę przy Łazienkowskiej na dłużej. Robię to co kocham, gram w drużynie o której marzyłem od dziecka i której jestem kibicem – przekonuje Kosecki. 22-letni piłkarz jesienią wyrósł na jednego z liderów zespołu Jana Urbana (50 l.) i zasłużył na sowitą podwyżkę. Jeśli działacze Legii zaniedbają tę sprawę, to niedługo mogą się obudzić z ręką w nocniku.
I o chuliganach z Chorzowa.
W trakcie niedzielnego meczu Legii Warszawa z Ruchem Chorzów doszło do niezwykle groźnej sytuacji. Wybuch jednej z petard odpalonych przez kibiców gości spowodował potężny
wstrząs na sąsiedniej trybunie.
Urwała się osłona kondensatora, która spadła na schody, tuż obok zdezorientowanych widzów. Po chwili doszło do pożaru.
– Sytuacja była niegroźna, a interwencja służb przebiegła sprawnie – bagatelizował zdarzenie rzecznik prasowy Legii, Michał Kocięba (33 l.).
RZECZPOSPOLITA
Wywiad z Jakubem Wawrzyniakiem.
Po meczu z Lechem Poznań, w którym strzelił pan gola po rajdzie przez pół boiska, Urban pytał ponoć, czy jeszcze będzie pan z nim rozmawiał?
Często ze mnie żartuje. Dzień przed meczem z Ruchem znaleźliśmy się w pokoju technicznym, tam gdzie trzymamy sprzęt. Przywitaliśmy się, trener mówi: „Wiesz, byłem na meczu juniorów Legii i tam wszyscy zapatrzeni w tego Wawrzyniaka”. I tak mi się miło zrobiło, ciepło. Cisza trwała z pięć sekund i wtedy trener dodał: „Te same błędy popełniają”, i powiedział jakie. W fajny sposób przekazał swoje uwagi, prawda?
(…)
Z kar za race Legia mogłaby kupić nowego zawodnika.
To tak śliski temat, że nawet będąc neutralnym, łatwo wzbudzić agresję niektórych ludzi. Mam swoje zdanie, ale wydaje mi się, że pewna grupa kibiców nie jest w stanie zrozumieć, co mam do przekazania. To jest trochę tak, jakbym w domu rozwalił telewizor i kazał płacić za to sąsiadowi. Dla mnie to absurdalne, chore. Teraz nie chodzi już o konflikt, bojkot, kibice z żylety chcieli pokazać, jak duży mają wpływ na funkcjonowanie klubu, jak bardzo są istotni. No i udowodnili. Klub traci na ich nieobecności, więc zapraszamy z powrotem na stadion. Ciche trybuny to nie tylko nasz problem, podobnie jest w Krakowie, Łodzi. Wydawało mi się, że Euro spowoduje, że nasza liga pójdzie w górę, będą sponsorzy, przyjadą gwiazdy, jak Danijel Ljuboja. Ale poszło to w przeciwnym kierunku i nie wiadomo, jak ten trend odwrócić.
I zapowiedź Ligi Mistrzów.
Jeszcze nigdy się nie zdarzyło, żeby obrońca tytułu odpadł już jesienią, ale ktoś musi być pierwszy. Chelsea jest idealnym kandydatem: nie wygrała meczu od blisko miesiąca, a samo zwycięstwo nad Nordsjaelland jej jutro nie wystarczy. Szachtar, obok Borussii i Malagi największa ozdoba tej LM, musi jeszcze wygrać z niepokonanym Juventusem, a nie widać powodu, dla którego miałby się starać to zrobić. Remis też da mu pierwsze miejsce w grupie, a trener Mircea Lucescu przyznaje, że jego Brazylijczycy wypatrują już urlopów w ojczyźnie. Dlatego coraz głośniej o tym, że jednak skończy się „ciasteczkiem”, jak Włosi nazywają mecze kończące się wynikiem wygodnym dla obu stron. Zresztą Juventus, grający z fantazją, budowany bardzo mądrze, mający najlepszą we Włoszech akademię piłkarską, jakoś bardziej pasuje do tej jesieni w LM niż grająca w rosyjską ruletkę Chelsea.
SUPER EXPRESS
Wywiad z Cristianem Diazem.
– Nie wszystkim wasze gesty przypadły do gustu. Nie jest to popieranie pijaka, gest nieelegancki wobec władz klubu, które pogoniły go ze Śląska?
– Mraz nie jest pijakiem. Nigdy nie widziałem go pijanego czy podpitego na treningu. Po drugie, każdy popełnia błędy. I ja, i ty, i Mraz. Moim zdaniem zasłużył na drugą szansę we Wrocławiu.
(…)
– To dwa zdania o tobie. W meczu z Jagiellonią wykorzystałeś karnego i poklepałeś się po brzuchu. To nie był przypadkowy gest.
– To była odpowiedź dla tych, którzy twierdzili, że mam nadwagę.
– A nie masz?
– W dwóch ostatnich meczach strzeliłem dwa gole, pomogłem drużynie i nie uważam, żebym był grubasem.
GAZETA WYBORCZA
Tekst o braku napastników w Lechii.
Bramkostrzelny napastnik i Lechia Gdańsk. Od czasu powrotu biało-zielonych do ekstraklasy w 2008 roku te dwa stwierdzenia się wzajemnie wykluczają. Nie ma już co wspominać Macieja Kowalczyka, Jakuba Zabłockiego, Bediego Buvala, Tomasza Dawidowskiego czy Josipa Tadicia, którzy mieli w Gdańsku strzelać gole jak na zawołanie. Zresztą nikt od nich tego nie wymagał. Wystarczyłoby 10-12 goli w sezonie, by uznać, że dany zawodnik, grający na szpicy ataku, swoje zadanie w Lechii wykonał rzetelnie. Tymczasem od momentu powrotu Lechii na piłkarskie salony żaden z zawodników, którego podstawowym, a właściwie jedynym zadaniem jest zdobywanie bramek, ze swojej powinności się nie wywiązał. Bo cóż to za napastnik, który „jest dobrym piłkarzem, tylko goli nie strzela”?
I o kibolach w Legii.
Gdy jesienią 2009 r. nieformalny herszt kiboli Legii Piotr S., ps. Staruch, zaintonował: „Jeszcze jeden!” w dniu śmierci Jana Wejcherta, jednego z dwóch właścicieli klubu, ochrona weszła na sektor i wyprowadziła go ze stadionu. Kilka tygodni temu interwencja ochrony podczas derbów Warszawy skończyła się zadymą, po której wojewoda na kilka meczów zamknął trybunę.
W klubie zastanawiają się, co zrobić z kibolami, którzy przepędzili kibiców: – Niestety, jedynym sposobem, jakim dysponujemy, jest zakaz klubowy. Nawet gdybyśmy go nałożyli, mogliby się odwołać do Komisji Ligi, która od jakiegoś czasu bardziej liberalnie podchodzi do zakazów. Pomyślimy. I dodają: – Nie wyobrażamy sobie stadionu bez ultrasów, są przecież częścią każdego klubu w Polsce. Ale nie tylko oni, są też kibice na innych trybunach, są kibice biznesowi, na których klub zarabia.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Tekst o najtańszej jedenastce Ekstraklasy.
Stworzyliśmy jedenastkę tanich piłkarzy, której miesięczny koszt utrzymania wynosi mniej niż 100 tysięcy złotych. W tej grupie znaleźli się m.in. świeżo upieczeni reprezentanci Polski: Arkadiusz Milik i Paweł Wszołek. Ich pensje są – jak na ligowców – bardzo skromne. Oczywiście obaj mogą liczyć na premie. Nieoficjalnie wiemy, że Wszołek, przy dobrym miesiącu, może zarobić nawet 40 tysięcy złotych.
(…)
O jedenastce przepłaconych równie dobrze można powiedzieć, że to zespół nasyconych. Nie bardzo muszą się starać, bo mają płacone olbrzymie sumy. Największą liczbę takich piłkarzy ma obecnie Wisła Kraków, dlatego znalazła się w kryzysie. Pieniądze trzeba jednak umieć inwestować. Wychowanek Białej Gwiazdy Bartosz Iwan gra, i to całkiem dobrze, w Górniku za 7 tysiecy złotych miesięcznie. Łukasz Garguła ma piętnaście razy więcej, ale nie spełnia pokładanych w nim nadziei.
I kolejny tekst o aferze w Śląsku.
Działo się to jeszcze przed meczem we Wrocławiu mistrzów Polski z Jagiellonią (3:3). To wtedy „zdekonspirował” nadużywającego alkohol Słowaka, w konsekwencji czego obrońca stracił miejsce w kadrze meczowej i ostatecznie musiał rozwiązać umowę z klubem za porozumieniem stron. Ale to nie wszystko: przy okazji tego samego zdarzenia doszło do szarpaniny. Zdenerwowanego młodego napastnika próbował uspokoić drugi trener drużyny. Paweł Barylski został jednak poturbowany przez 25-latka. Na treningu nie było wówczas pierwszego szkoleniowca Stanislava Levego.
(…)
– To nie jest do końca tak, że Levy nie bierze go do kadry meczowej w geście solidarności z drużyną, która uznała Gikiewicza za konfidenta i nie chce go widzieć w swoich szeregach – tłumaczy nam osoba blisko związana z władzami klubu. – Chodzi o to, że Łukasz, awanturując się z członkiem sztabu szkoleniowego, przekroczył pewną granicę, poza którą droga może być raczej jedna: odejście z klubu. Gdyby nie jego zachowanie w stosunku do Barylskiego, Łukasz miałby szansę być w kadrze meczowej, nawet mimo że stracił zaufanie kolegów z szatni. Proszę zauważyć, że brat Rafał, który stanął w obronie bliźniaka przy okazji awantury z Mrazem, nadal zasiada na ławce jako zmiennik Mariana Kelemena. Ale on nie pozwolił sobie na niestosowne zachowanie wobec trenera – słyszymy.