Pomiędzy pedofilami, mordercami i gwałcicielami – historia ciężkiej walki z życiem

redakcja

Autor:redakcja

29 listopada 2012, 11:27 • 4 min czytania

– Wchodząc tam, poczułem się jakbym był w filmie, bo wszystko wyglądało tak, jak na ekranie. Nagle zaczęli krzyczeć: „Leon, Leon, Leon!” Nie wiedziałem, czy mam zacząć do wszystkich machać czy trzymać głowę spuszczoną w dół. Bo krzyczeli moje imię w pozytywny sposób, jakby patrzyli z trybun na mnie biegającego po boisku – mówi. Tym razem patrzyli nie na byłego piłkarza Premier League i autora stu goli, tylko gościa, z którym w jednym miejscu spędzą najbliższe pół roku. Więźnia z kodem A5818CL. Leon McKenzie, były piłkarz m.in. Crystal Palace i Peterborough, stoczył ciężką, wyczerpującą walkę z depresją, próbował popełnić samobójstwo, popadł w konflikt z prawem i… właśnie wydał autobiografię „My fight with life” („Moja walka z życiem”).
Był rok 2009, jak co wieczór przez pięć miesięcy siedział w hotelu i patrzył się w ścianę. Nie po to tu przyjechał, nie po to podpisywał kontrakt z Charlton. To była jego szansa, miał regularnie grać, ale ciągle był kontuzjowany. Niedawny rozwód, obawa, że już nigdy nie wróci na boisko i te pieprzone kontuzje, które zabierały mu jedyną odskocznię od codziennych problemów… Siedział w pokoju sam, z dala od rodziny, płakał od kilku godzin, do nikogo nie dzwoniąc, do nikogo się nie odzywając. Znów wzięło go na rozmyślania – ostatnim razem wykręcił numer matki, mówił, że to wszystko doprowadza go do szału, przez słuchawkę ryczał jak dziecko, zaczęła płakać też i mama. Tego razu postanowił jednak do nikogo nie dzwonić.

Pomiędzy pedofilami, mordercami i gwałcicielami – historia ciężkiej walki z życiem
Reklama

– Nagle poczułem, że osiągnąłem w życiu to, o czym zawsze marzyłem. Szczęśliwie ożeniłem się po raz drugi, mam dzieci, grałem profesjonalnie w piłkę, grałem w Premier League, zdobyłem sto bramek. Ale teraz wiedziałem, że jestem w miejscu, w którym nigdy być nie chciałem. Chciałem to zakończyć, chciałem w końcu uśmierzyć ból. Piłek whisky, wziąłem jeszcze garść pigułek nasennych i przeciwzapalnych. Nie wiem, ile połknąłem, chyba z czterdzieści – opowiada. Postanowił jeszcze zadzwonić do ojca…

To ojciec był pierwszą osobą, jaką zobaczył w szpitalu. Przeżył. Lekarze mówili o wielkim szczęściu – kilka pigułek więcej i byłoby po nim.

Reklama

Image and video hosting by TinyPic

Kilkanaście lat wcześniej to on odebrał telefon, od siostry Tracey. – Mówiła, że nie jest szczęśliwa, że nie radzi sobie w obecnym świecie. Miała taką skórę jak ja, nie potrafiła się dogadać ze swoimi białymi przyjaciółmi, nie potrafiła też z czarnymi. A to sprawiało, że pieprzył jej się cały świat. Powiedziałem, żeby się nie martwiła, że niedługo się zobaczymy – wspomina. Niestety, już się nie zobaczyli… To na boisku trzymał tę tajemnicę, to tam znajdywał odskocznię od tego, co go otaczało. Od śmierci ukochanej siostry, od przyszłego rozwodu, od obowiązków ojca, które spadły na niego w wieku 19 lat czy słów trenera, który wówczas stwierdził, że w ten sposób gówniarz właśnie zaprzepaścił piłkarską karierę.

Przez większość swojego życia wydawał się zagubiony. فatwo zarabiał duże pieniądze i w równie łatwy sposób je trwonił – szybkie samochody, hazard, popijawy z kumplami i bolesny dla jego kieszeni rozwód. Pamięta, że często ludziom pożyczał pieniądze, nie pamięta, żeby kiedykolwiek mu je oddawali… Po próbie samobójczej wrócił do normalnego życia: grał w niższych klasach rozgrywkowych, za darmo, bardzo zbliżył się też do rodziny. Przede wszystkim jednak zaczął pomagać młodym piłkarzom – spotykał się z nimi, rozmawiał, mówił o presji i problemach, którym musiał stawić czoła. Wydawało się, że wraca na właściwą drogę. W jego przypadku byłoby to jednak zbyt proste…

– Kiedy sędzia Bray wydał na mnie wyrok, nawet nie spojrzałem za siebie. Wiedziałem, że tam jest cała rodzina, rozsypana na kawałki i ostatnie, czego potrzebowali zobaczyć, to zobaczyć mnie zalanego łzami. Teraz musiałem być silny. Podniosłem torbę, którą wcześniej kazano mi przygotować na wypadek odsiadki, i poszedłem przed siebie. Otoczony strażnikami wsiadłem do vana i jechałem do więzienia Woodhill. Kategoria A. Miejsce, które miałem dzielić z pedofilami, mordercami i gwałcicielami. Miejsce, o którym powiedziano mi, że ma najwyższy system ochrony i przeznaczone jest dla więźniów, sprawiających największe problemy. Cholera, czy oni mnie z kimś nie pomylili? Byłem piłkarzem, a nie kryminalistą! Zresztą, nie ma możliwości, żebym zasłużył na odsiadkę w takim miejscu, żebym zasłużył na wysłanie do jednego z najlepiej strzeżonych więzień w kraju – uważa. Przez kilka miesięcy wysyłał policji podrobione dokumenty, próbując uniknąć zapłaty sześciu mandatów. Kiedy spływały kolejne za przekroczenie prędkości, pisał w imieniu jednego z londyńskich warsztatów samochodowych, że w tym czasie jego pojazd znajdował się w serwisie…

Otaczające go okrzyki „Leon, Leon, Leon!” brzmiały już inaczej. Po półrocznej odsiadce jest już na wolności, wydaje autobiografię, ale jego walka z życiem toczy się dalej.

Najnowsze

Niemcy

Potulski rośnie w siłę, ale Mainz bez zwycięstwa w polskim meczu

Wojciech Piela
0
Potulski rośnie w siłę, ale Mainz bez zwycięstwa w polskim meczu
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama