Właściciel firmy przewozowej: Zarabiam tyle w rok, co oni przez miesiąc dostaną za nic…

W związku z interesującym aneksem do umowy na wynajem autokarów przez PZPN, postanowiliśmy sprawdzić jak ten rynek funkcjonuje w Polsce i czy tak uwarunkowane wypowiedzenia są częstą praktyką. A wiadomo, że jak coś sprawdzać to najlepiej od środka. Zapytaliśmy więc o sprawę właściciela niewielkiej firmy przewozowej, który posiada kilka busów i autokarów, a swoje usługi świadczy także przedstawicielom środowiska piłkarskiego.
– Moja firma ma wyłączność na transport w jednym z III-ligowych klubów i tutaj jakiekolwiek okresy wypowiedzenia możemy traktować w kategorii żartu. W ogóle ciężko było się doprosić o jakąkolwiek umowę na papierze, bo wiadomo jak to się wszystko jeszcze u nas w piłce załatwia. A że mają im przez trzy lata co miesiąc płacić takie pieniądze za nic, to już nawet śmieszne nie jest, bo prawie tyle czasu zdarzało mi się czekać na zapłatę za wykonaną robotę! Trzeba zapomnieć o jakimkolwiek dotrzymywaniu terminów spłaty faktur. Teraz jest trochę lepiej, chociaż… Nie dostaliśmy jeszcze ani złotówki za drugą rundę zeszłego sezonu, a już mamy za sobą przecież pierwszą obecnego. A przecież trzeba te autokary tankować, naprawiać, wiadomo. Szkoda gadać. Jeszcze, żeby było jak najtaniej, to zamawiają busa i wsiada ich więcej niż jest miejsc, potem dostajemy mandat i muszę go oczywiście sam płacić, a potem się dopraszać, żeby mi oddali. Niestety, z kim się w branży nie pogada, to wszędzie jest tak samo, więc trzeba jakoś funkcjonować w tym bagnie – mówi nam pan Paweł, który chce zachować anonimowość, by – jak twierdzi – i tego zlecenia nie stracić.

– Bo gdzie pójdę? Chyba do kościoła, wymodlić taką umowę jak oni mieli z PZPN – dodaje. Nawet gdyby mu płacono na czas, to może zapomnieć o takich zarobkach miesięcznych, jakie firma Kulikowskiego i Ł»muda dostaje od związku za darmo. Na rękę zostaje mu jakieś sześć tysięcy, a w dodatku sam jest jeszcze kierowcą…