W Schalke na linii trener-piłkarze coraz goręcej. Tydzień temu Huub Stevens wściekał się na to, jak fatalnie grają jego podopieczni i nie ukrywał, że gdyby tylko mógł, to w przerwie wymieniłby cały skład. Największe gwiazdy, które przedwcześnie opuszczały boisko, nie omieszkały wspomnieć trenerowi o swoim niezadowoleniu. Dziś oliwy do ognia dolewa 19-letni Julian Draxler, mówiąc o przemęczeniu zawodników.
Główny zarzut ze strony nastoletniego reprezentanta Niemiec – ciągła gra tym samym składem. W sobotnim spotkaniu z Eintrachtem Frankfurt wybiegła identyczna jedenastka, z jednym wyjątkiem, co trzy dni wcześniej. Samo starcie z Olympiakosem Pireus w Lidze Mistrzów już piłkarzom Schalke dało mocno w kość, a jednak na trudny mecz na szczycie wyszli ci sami zawodnicy. Odrobina zrozumienia ze strony Stevensa? Nic z tych rzeczy, trener w ciągu 90 minut dokonał… jednej zmiany.
Trudno się więc dziwić, że Draxlerowi w końcu puściły nerwy. Chociaż szpilka z ust 19-latka wbijana w trenera, że piłkarzom zaczyna brakować sił i czują w nogach ostatni mecz, brzmi dość nietypowo. Mimo wszystko, „Bild” pyta wprost – czy fakt, że Stevens opiera się jakiejkolwiek rotacji w składzie, to oznaka upartości czy sprytu i przebiegłości?
Na szkoleniowcu Schalke słowa Draxlera nie robią jednak większego wrażenia. On zwraca jedynie uwagę, że w meczu z Eintrachtem jego zespół po przerwie wyglądał lepiej, niż przed przerwą. Dla niego to wystarczająca odpowiedź na wszelkie spekulacje. – Cały czas słucham, co mają do powiedzenia piłkarze, lekarze i fizjoterapeuci. Nie zrobiłbym nic, co zagroziłoby drużynie. Najważniejsze teraz jest, byśmy na kolejny mecz po prostu odzyskali świeżość – mówi. Bo Schalke kolejne spotkanie rozgrywa już we wtorek, znów po trzech dniach przerwy od ostatniego…
Pewnie niektórym wypowiedzi Draxlera kojarzyć się mogą ze słowami Pepe Ćwielonga, że w 70. minucie wrocławianom odcina prąd i po boisku jedynie człapią. Ci pierwsi cały czas jednak rozgrywają mecze co trzy dni, a ci drudzy co tydzień. Taka to mała różnica.
