Dla Rojiblancos mityczny, dla Augustyna… chujowy. Nowy cudotwórca Atletico Madryt

redakcja

Autor:redakcja

27 listopada 2012, 16:49 • 3 min czytania

Jeden z największych wygranych obecnego sezonu. Cudotwórca. Ulubieniec piłkarzy i mediów. Z nim – jak czytamy w „Marce” – herb Atletico znaczy więcej niż jakiegokolwiek innego klubu. Pięć tysięcy kibiców powitało go, kiedy wrócił na Vicente Calderón po siedmiu latach. Sam jednak stwierdził, że powodem była jego kariera piłkarska. Ale minął rok, który kibice „Atleti” zapamiętają na zawsze. Rok, w którym Diego Simeone odwrócił najnowszą historię klubu do góry nogami.
Jeśliby się zastanowić nad sylwetką idealnego szkoleniowca, idealnie pasowałby do niej właśnie on. Kariera piłkarska? Jest. I to fantastyczna – ponad setka meczów reprezentacji Argentyny. Charyzma? Jest. Pokora? Jest. Szacunek u piłkarzy? Jak najbardziej. U kibiców? Nie szacunek, lecz uwielbienie. Umiejętności? Nie śmiemy kwestionować. Do tego roku brakowało w zasadzie jedynie wyników. Aż w końcu Simeone trafił do Atletico, z którym najpierw zdobył Ligę Europy, potem zdemolował Chelsea w Superpucharze, by w końcu – bo tak to trzeba ująć – awansować do hiszpańskiej „ekstraklasy”, rozbijając przy tym wielką dwójkę. Dziś problem Realu to nie tylko Barcelona, ale też Atletico, które odjechało już na osiem punktów. A mamy dopiero listopad…

Dla Rojiblancos mityczny, dla Augustyna… chujowy. Nowy cudotwórca Atletico Madryt
Reklama

Pokochali go nie tylko kibice, ale też dziennikarze. Bo Simeone jest chodzącym zaprzeczeniem Tomasza Kulawika i na konferencjach stara się unikać banału. Gdy zapytano go przed Superpucharem o Chelsea, odpowiedział, że finałów się nie wybiera, tylko w nich gra i wygrywa. Gdy poruszono temat Realu, stwierdził, że nie mógłby go poprowadzić, bo jest szaleńcem i w futbolu kieruje się sercem. Kiedy poproszono go o komentarz do często spotykanych na hiszpańskich stadionach wyzwisk, wypalił, że tutaj to jest teatr albo film Disneya, a żeby zobaczyć – w wolnym tłumaczeniu – prawdziwą szyderę, trzeba byłoby się wybrać do Argentyny.

Reklama

I tylko… Błażej Augustyn, który pracował z nim w Catanii, uważa, że „Cholo” jest chujowym trenerem…

Ale akurat jego zdaniem specjalnie byśmy się nie przejmowali. Ot, taka dygresja. A teraz przejdźmy do liczb:

– 70% – tyle zwycięstw notuje Simeone, od kiedy trafił do Atletico. Nie musimy chyba dodawać, że to klubowy rekord.
– 10-1-1 – bilans „Atleti” w tym sezonie La Liga. Najlepszy początek w historii klubu.
– 71 – tyle piłek odzyskuje średnio jego zespół na mecz.
– 0,8 – tyle bramek traci Atletico na mecz.
– 8 – tyle strzałów oddają ich rywale.

A, jeszcze jedno – jeśli sądzicie, że Radamel Falcao zmonopolizował rynek na pamiątki Atletico, jesteście w błędzie. W osobie trenera ma dość dużego konkurenta, bo ostatnio to koszulki z nazwiskiem Simeone rozchodzą się jak ciepłe bułeczki.

Dziwicie się jeszcze, dlaczego fani „Rojiblancos” TAK na niego reagują?

Do najważniejszego meczu Atletico w sezonie, czyli starcia (o drugie miejsce?) z Realem zostały już tylko trzy dni, Simeone chwilowo unika tematu, ale w mediach łatwo znaleźć jego wcześniejsze wypowiedzi na temat rywalizacji z najmożniejszymi: – Ile meczów rozgrywamy w sezonie? A ile z Realem i Barcą? Właśnie… Czyli trzeba wygrać wszystkie pozostałe.

I jeszcze jeden cytat: – Nigdy nie proponowałem piłkarzom wymiany koszulek, bo moja była warta dwa razy więcej.

I pomyśleć, że dwa lata temu przymierzano go do Wisły…

Najnowsze

Anglia

Kolejne zwycięstwo Aston Villi! Błąd Casha nie przeszkodził [WIDEO]

Wojciech Piela
0
Kolejne zwycięstwo Aston Villi! Błąd Casha nie przeszkodził [WIDEO]
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama