Po wyjątkowo nudnej ligowej sobocie, niedziela taka, że strach odejść od telewizora. Najważniejsza wiadomość kolejki jest taka, że Legia powiększa przewagę nad goniącymi ją drużynami i trudno sobie wyobrazić, by chociaż zimy nie spędziła w fotelu lidera. Polonia pudłowała, Górnik wytracił impet, Lech gra dopiero w poniedziałek, reszta ligi aktualnie do Legii nie ma podjazdu. Zapowiada się komfortowy sezon dla warszawskich piłkarzy, chociaż ten poprzedni jeszcze w kwietniu zapowiadał się niezwykle komfortowo, a zakończenie było tragiczne. Czy można coś spieprzyć dwa razy z rzędu? Przekonamy się wkrótce. Ale pierwsza nasuwająca się odpowiedź brzmi – oczywiście, że można!
Trzynasta kolejka ekstraklasy przyniosła kilka dobrych wiadomości.
Dobra wiadomość numer jeden – wszystko jest możliwe, nawet to, że Łukasz Garguła strzeli dwa gole, a przy jednym poda mu Daniel Sikorski, wcześniej zakładając siatkę obrońcy drużyny przeciwnej. Niestety, jest pewien warunek, który sprawę komplikuje – tym obrońcą musi być Maciej Sadlok (w razie czego Pietrasiak też się chyba nada). Jeśli więc robicie w życiu coś, co wam słabo wychodzi, nie zrażajcie się: do odważnych świat należy. Niedawno reprezentantem dość poważnego kraju, bodajże Norwegii, na igrzyska olimpijskie w Londynie był facet, który zaczął biegać, żeby zrzucić nadwagę i tak się wciągnął, że biega zawodowo. Dla niego nie było za późno, więc i dla Garguły z Sikorskim być nie musi.
Dobra wiadomość numer dwa – nie ma takich opresji, z których nie dałoby się wyjść. Oczywiście, zdarzają się sytuacje całkowicie przejebane – np. kiedy jedyne wolne miejsce w pociągu jest obok Andrzeja Strejlaua, któremu akurat zbierze się na wspominki, albo kiedy ze zdumieniem odkrywasz, że laska, którą właśnie pocałowałeś ma niezwykle wydatną grdykę. Ale nie o to w tym momencie chodzi, tylko o boisko. Jagiellonia Białystok przegrywała 0:3 i grała w dziesiątkę, a na sam koniec cieszyła się z remisu 3:3. To jeden z najbardziej spektakularnych comebacków w dziejach polskiej piłki, bardziej spektakularny nawet od comebacku Jacka Kazimierskiego „z miasta”, kiedy nad ranem pomylił budynki podczas zgrupowania w Świerklańcu i szturmował nie tę bramę, co trzeba.
Dobra wiadomość numer trzy – Euzebiusz Smolarek ciągle to ma. Czyli umie strzelić gola. Zerżnął z powietrza prawie jak Zahorski jak w najlepszych czasach, w ogóle wyciągnął „Jagę” z głębokiego dołu. Oczywiście, nie będziemy go chwalić za wymuszenie rzutu karnego, chociaż zapewne w klubie za to oszustwo go pochwalą. My od razu zaznaczamy, że zgodnie z własnym sumieniem będziemy musieli odjąć tę jedenastkę w „niewydrukowanej tabeli”.
Dobra wiadomość numer cztery – Tomek Hajto coraz swobodniej czuje się na ławce trenerskiej. Podczas meczu można było usłyszeć, jak gaworzy sobie z arbitrem: – Do kurwy nędzy, ślepy jesteś, kurwa?! Nie widzisz, do chuja?!
Dobra wiadomość numer pięć – Andrzej Niedzielan po długiej przerwie strzelił gola i tak go ten fakt ucieszył, że aż zapomniał, że to ostatnia minuta i że jego zespół za moment zejdzie z boiska pokonany. Cieszył się tak ładnie, że aż rozczulił arbitra liniowego i ten zdecydował się nie psuć przedstawienia i nie podnosić chorągiewki.
Dobra wiadomość numer sześć – mecz Górnika Zabrze z Pogonią Szczecin już się skończył.
Dobra wiadomość numer siedem – meczu Górnika Zabrze z Pogonią Szczecin (w Zabrzu) już w tym sezonie nie będzie.
Dobra wiadomość numer osiem – polska liga wciąż potrafi zaskakiwać. Na przykład tym, że ligowcy są coraz lepiej wygimnastykowani. Wciąż jesteśmy pod wrażeniem, jak Wilusz zaatakował barkiem łydkę Ricardinho. Natomiast więcej zaskoczeń w Bełchatowie nie było. Miroslav Bożok nadal wychodzi na boisko tylko z przyzwyczajenia i bez celu, natomiast Paweł Buzała nadal potrafi zadbać o dobrą notę dla bramkarza jak nikt inny. Zastanawia nas proces myślowy, jaki zachodzi u tego zawodnika, kiedy znajduje się w sytuacji sam na sam. To musi być coś takiego…
(10 metrów do bramkarza)
Dam mu loba. Albo nie, kurwa, loba lepiej nie. Loba!!! Wróć, inaczej, jeszcze się nie przewrócił. Strzelę po ziemi. Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa. W prawo! Nie, w lewo! Ja pierdolę, w prawo czy w lewo. W prawo! Wróć! W prawo nie, bo w prawo strzeliłem w tamtej rundzie i obronił. W lewo, na pewno w lewo! Wróć! W lewo nie, w lewo nie wejdzie.
(5 metrów do bramkarza)
Między nogami. Jebaniec tak się rozkraczył, że dam mu między nogami. Teraz, teraz, teraz! Chuj, wróć, złączył. Kurwa, co robić. Między nogami! Albo pierwsza myśl, loba! Nie, na loba za blisko, strzelę w prawo… Wróć! Zwariuję!!!
(1 metr od bramkarza)
Teraz to już muszę kiwać. Kiwnę go do prawej, ale on sądzi, że będę kiwał do prawej, więc może lepiej kiwnę do lewej i go zaskoczę. Ale jak kiwnę do lewej to będzie ostry kąt, więc lepiej udam, że kiwam do lewej, a pójdę w prawo. Ale przecież jak pójdę w prawo… Kurwa!!! Dobra, w lewo.
…
Może za tydzień strzelę? Wtedy dam loba! Albo nie, strzelę między nogami.
Dobra wiadomość numer dziewięć – Jakub Kosecki z takim gazem może zrobić sporo zamieszania nie tylko w Utopii.
Dobra wiadomość numer dziesięć – Stanislav Levy oświadczył, że już wie, co czuje Joachim Loew. Wprawdzie na razie w zakresie niewygrania wygranego meczu, a nie w kwestii zjadania kóz z nosa, ale zawsze coś. Jest pierwszy punkt styczny między tymi dwoma szkoleniowcami.
Dobra wiadomość numer jedenaście – rosną szanse, że nasza niezwykle zdolna, super i hiper utalentowana młodzież piłkarska jednak będzie cieszyć nasze kibicowskie oczy jeszcze na wiosnę, zamiast wyjechać z kraju za skromną kwotę 345 miliardów euro. Najlepszy sposób na opylenie kilku gości znalazł Ireneusz Król i kiedy zjechali się skauci z połowy świata, to postanowił zagrać z Górnikiem po ciemku (w poprzedniej kolejce), lecz niestety głupki z telewizji nie zgodziły się na ten błyskotliwy zabieg biznesowy i kazały włączyć jupitery. Wtedy czar prysł, a po ostatnim gwizdku skauci w popłochu szukali najszybszego transportu na Okęcie.
Warte zauważenia – od meczu z Urugwajem Milik, Teodorczyk i Wszołek nie strzelili ani jednego gola, a gdyby sięgnąć pamięcią trochę dalej, to od meczu z Anglią Milik i Wszołek (Teodorczyk nie był powołany) trafili po razie. Chcieliśmy też napisać o zatruciu kadrą w przypadku Waldemara Soboty, ale w ostatniej chwili przypomnieliśmy sobie, że on nigdy nie strzelał goli i że wcale nie jest młody. Waldek, bój się Boga, za moment będziesz miał 26 lat na karku i strzeliłeś w życiu… sześć goli w ekstraklasie?!