Scenka z dzisiejszego meczu ligi włoskiej. Kamil Glik w polu karnym przeciwnika zderza się z Lucą Tonim, zawodnikiem Fiorentiny. Wygląda to fatalnie, reprezentant Polski znoszony jest na noszach, w szatni lekarze zakładają mu szwy. Tymczasem Toni wstaje i gra dalej. Po dziesięciu minutach podbiega do ławki rezerwowych i mówi: – Krew mi leci! Co jest?
– Jak to, co jest?
– Dlaczego mi leci krew?
– Przecież zderzyłeś się w polu karnym.
– Ja się zderzyłem?
– Nie pamiętasz?!
No i zarządzono błyskawiczną zmianę. W 42 minucie, czyli jeszcze przed przerwą.
Glik, opatrzony, wrócił na ławkę. Nic mu nie jest.