Jedni mówią – to było do przewidzenia. Drudzy – szok. Wszyscy spodziewali się, że Abramowicz delikatnie się zdenerwuje wkurwi się niemiłosiernie za porażkę z Juventusem. Wszyscy wiedzieli, że brak wyjścia z grupy w Lidze Mistrzów przekreśli triumf w poprzedniej edycji. Chyba nikt nie spodziewał się aż tak drastycznych posunięć. Roberto Di Matteo, trener tymczasowy, który dokonał tego, czego nie zrobiła żadna z trenerskich gwiazd pracujących w Chelsea po Jose Mourinho, dzisiaj stracił robotę.
Zdobywca Ligi Mistrzów, człowiek, który zatrzymał Barcelonę, który pokonał Bayern, wtopił w Turynie. Porażka z Juventusem jeszcze nie przekreśliła szansy na wyjście z grupy, ale tak naprawdę w awans wierzą już tylko najbardziej zagorzali fanatycy. Di Matteo zdobył Puchar Anglii i Ligę Mistrzów, wydawało się, że wreszcie znalazł sposób na ogarnięcie tej nieco rozwydrzonej gromadki w niebieskich strojach, tymczasem Abramowicz bez żadnych sentymentów wypieprza go na pysk. Jasne, obecna runda była dla Chelsea bardzo słaba, a szybki wypad z Ligi Mistrzów jedynie to potwierdza. Z drugiej strony – czy naprawdę jako winnego należy wskazać Di Matteo, człowieka pracującego pod olbrzymią presją z ludźmi – najdelikatniej mówiąc – dość trudnymi?
Zresztą, fakt wypierdolenia dyscyplinarnego Di Matteo nie jest jeszcze aż tak dyskusyjny, bardziej dziwi grono kandydatów na jego następcę. Faworytem do objęcia ciepłej (a nawet gorącej) posadki szefa Chelsea jest… Avram Grant. Nie wiemy, czy Avram jako asystenta wziąłby Piotrka Świerczewskiego, nie wiemy też, czy „Świr” uruchomiłby wówczas swoje kontakty i wypożyczył do Motoru Lublin paru młodzików z Londynu, ale wiemy z całą pewnością, że wpuszczenie człowieka bez charyzmy, Granta na Terry’ego, Cole’a i resztę bandy to samobójstwo.
Równie charakterny i wybuchowy zdaje się być drugi kandydat na nowego menedżera, Rafa Benitez.
Jak oni Di Matteo będą zastępować Benitezem, czy Grantem, to nawet Liga Europy może się dla nich okazać za silna…
