W dzisiejszej prasie piłkarskiej w zasadzie nie ma czego poczytać. Można rzucić okiem na tekst o Ajaxie w „Rzeczpospolitej” i na rozmówkę z Piotrem Stokowcem w „SE” i to by było chyba tyle.
FAKT
Jak przypomina “Fakt”, dziś Wojewódzki Sąd Administracyjny ma rozstrzygnąć skargę ŁKS przeciwko PZPN-owi za nieprzyznanie licencji na grę w Ekstraklasie w 2009.
Działacze dawnej spółki, obecnie Klub Sportowy Łódź, od trzech lat toczą z PZPN bój o odszkodowanie. Ich zdaniem, co już raz potwierdził WSA, decyzja była niezgodna z obowiązującymi przepisami. Piłkarska centrala odwołała się jednak do Naczelnego Sądu Administracyjnego, a ten skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia w WSA. Przedstawiciele spółki są pewni wygranej i już przygotowują wniosek do Sądu Cywilnego o wielomilionowe odszkodowanie. Kwota nie jest znana, ale jeszcze niedawno mówiło się o 20-30 milionach złotych. To byłby cios dla PZPN.
– Z biedy na pewno nie umrzemy. Po Euro 2012 w kasie związku jest ponad 40 milionów – poinformował niedawno Boniek. – Jesteśmy pewni wygranej, bo prawo jest po naszej stronie. Poza tym nie należymy do PZPN, który swoim członkom zabrania występowania na drogę sądową – mówi Mirosław Wróblewski (63 l.), prezes Klubu Sportowego Łódź, dawny ŁKS SSA.
Mamy też tekst o tym, że Celtic interesuje się Wszołkiem.
Szkoci od dłuższego czasu poszukują kreatywnego, ofensywnego pomocnika. Od kilkunastu miesięcy interesują się Maorem Meliksonem (28 l.) z Wisły, jednak niewiele z tego wynika. Poza tym, Melikson jest starszy od Wszołka, a w tym sezonie, podobnie jak inni piłkarze krakowskiej drużyny, znacznie obniżył loty. Nie jest już tak gorącym towarem transferowym jak jeszcze choćby kilka miesięcy temu.
Teraz europejskie kluby coraz częściej interesują się Wszołkiem. W minionych miesiącach stał się jedną z gwiazd Polonii, zadebiutował w reprezentacji Polski. W trakcie meczu z Górnikiem na trybunach stadionu Czarnych Koszul zasiedli wysłannicy blisko 20 europejskich klubów. Co najmniej połowa z nich uważnie przyglądała się właśnie Wszołkowi.
RZECZPOSPOLITA
Tekst o Ajaxie Amsterdam.
Europa przestała traktować klub z Amsterdamu jak zakurzony diament po zwycięstwie miesiąc temu nad Manchesterem City 3:1. Holenderska gazeta „De Volkskrant” napisała: „Instytut rozwoju piłkarskiego będzie błyszczał przez wiele dni. Zwycięstwo nad angielskimi milionerami to triumf Cruyffa i tych, którzy mu uwierzyli i stali na straży czystej piłki. Gigantów pokonali odważni chłopcy”.
(…)
Ajax traci do Borussii cztery punkty, do Realu – trzy. To dla niego mecz ostatniej szansy. Na 13 dotychczasowych meczów u siebie z rywalami z Bundesligi wygrał aż 12 razy. Dzisiaj przeszkodzić mu ma trzech polskich muszkieterów. Lewandowski w ostatnim meczu ligowym z Greuther Fuerth strzelił dwa gole, razem z Ligą Mistrzów w tym sezonie ma ich już dziewięć. Łukasz Piszczek jest 11. w klasyfikacji najlepszych piłkarzy w Niemczech, do gry w wielkim stylu wrócił Jakub Błaszczykowski. – Wcześniej poza jakością dawał nam serce, mam nadzieję, że po kontuzji to się nie zmieni – mówił Klopp.
SUPER EXPRESS
Wywiad z Piotrem Stokowcem.
– Już pan wie, dlaczego piłkarze Polonii seryjnie pudłują z „jedenastek”?
– To nawet nie jest kwestia umiejętności strzelców czy techniki wykonania karnego. Problem leży w psychice. Karny strzelany w warunkach meczowych i treningowych to zupełnie inne wymiary. Z pozoru nie ma nic łatwiejszego niż celny strzał z 11 metrów. W praktyce każde pudło powoduje jeszcze większe napięcie. I tu pojawia się problem. Ale spokojnie. Poradzimy sobie. Tym bardziej że dramatu wielkiego nie ma, bo i bez goli z karnych radzimy sobie doskonale. Jednak skoro pojawia się okazja, by na boisku ułatwić sobie życie, to dlaczego z niej nie skorzystać?
– Tu już nawet nie chodzi o fakt, że piłkarze pudłują, ale o to, że kłócą się między sobą o to, kto ma wykonywać „jedenastkę”. Takie zachowania podważają pana autorytet, bo przecież to pan wyznacza zawodnika do wykonania karnego.
– Jeżeli doszłoby do kłótni na boisku, to rzeczywiście byłoby to uderzenie we mnie. Tyle że w meczu z Górnikiem nic takiego nie miało miejsca. Łukasz Teodorczyk czuł się mocny, wziął piłkę i strzelił. To była zła decyzja i złe wykonanie, za co poniesie konsekwencje. Ale ten nie popełnia błędów, kto nic nie robi. Nie patrzmy na tego chłopaka tylko przez pryzmat zepsutego karnego. Pamiętajmy, ile robi dobrego dla drużyny.
GAZETA WYBORCZA
Tekst o Kew Jaliensie.
Przed sezonem nie było wiadomo, czy Jaliens w ogóle znajdzie się w kadrze. Wiceprezes Jacek Bednarz namawiał go do rozwiązania umowy, ale proponowane rekompensaty Holender podsumowywał stanowczym „nie”. Na początku nie był też ulubieńcem trenera Michała Probierza i były szkoleniowiec zawiesił go za brak zaangażowania. – Tu nie jest TKKF. Tu się zasuwa od 1. do 90. minuty – podkreślał Probierz.
Z czasem Jaliens zaczął grać jednak coraz więcej. Najpierw na prawej stronie zastąpił kontuzjowanego Łukasza Burligę, ale to nie była nowość, bo grywał już na tej pozycji. – Nie mam problemów, by się na nią przestawić. Ograniczeniem jest tylko linia boczna – uśmiecha się Jaliens.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Wywiad z Radkiem Majewskim.
Pojawi się pan jeszcze w tym roku na boisku?
Robię wszystko, żeby tak się stało. Na razie odrzuciłem już kule i zdjąłem but ochronny. I choć kostka jeszcze mnie boli, czuję się lepiej. Lekarze szacują, że będę pauzować od sześciu do ośmiu tygodni. Dwa z nich już minęły, a jest szansa, że uda mi się wrócić jeszcze wcześniej. Zresztą w klubie założyłem się z dwiema osobami na pieniądze, że już niedługo będę w pełnym treningu. Najpierw z Jermainem Jenasem, że będę gotowy na 26 listopada. To już za kilka dni, więc wychodzi na to, że przegrałem… I jeszcze z naszym fizjologiem, że 3 grudnia. W tym przypadku mam znacznie większe szanse na wygranie.
I tekst o Ricardinho.
Nie zdążył przygotować formy na początek sezonu. Swoją przydatność do drużyny musiał udowodnić w Młodej Ekstraklasie i III-ligowych rezerwach. Mimo to w ekstraklasie gra nieprzerwanie od drugiej kolejki, od tamtej pory tylko dwukrotnie nie wychodził na boisko w podstawowym składzie. – „Riki” systematycznie robi postępy, lepiej rozumie naszą filozofię gry, a przede wszystkim ma coraz lepszy kontakt z resztą drużyny, bo na początku utrudniała to bariera językowa. Jeszcze może pójść do przodu, gdyż dotychczas brakowało mu stabilizacji. To trochę pograł w Łęcznej, to znów w Płocku. U nas podpisał trzyletni kontrakt. Jeśli go wypełni, na pewno stanie się jeszcze lepszym piłkarzem – ocenia Bogusław Kaczmarek, trener Lechii.
(…)
– Dla mnie to jest dziwne. Piłkarz, na którego wystarczy spojrzeć, aby zobaczyć, że wybija się znacznie ponad I ligę, musi tak długo grać poza ekstraklasą. Ricardinho to nie tylko dobry skrzydłowy. Byłby nawet groźniejszy jako joker, piłkarz nie przywiązany do pozycji, który kreuje i podąża za akcją, czyli w tej roli, którą obecnie w Lechii pełni Traore. Warto zauważyć nie tylko dobrą grę Brazylijczyka do przodu, ale i to, że kiedy trzeba, potrafi cofnąć się, popracować w obronie, odebrać piłkę rywalowi i uruchomić kontratak – chwali Rzepka.

