1/8 finału bez Oscara, Maty i Hazarda? Bez Cecha, Terry’ego i Lamparda? Jeśli ktoś z was jeszcze nie ma konta na żadnym serwisie bukmacherskim, to radzimy zakładać je czym prędzej, bo jeśli Juventus za dwa tygodnie ustawi się z Szachtarem na remis, to dla Chelsea zrobi się w Lidze Mistrzów za ciasno. Z jednej strony szkoda, że już na tym etapie rozgrywek odpadnie kilku genialnych piłkarzy, z drugiej… to właśnie oni zagrali dziś taki piach, że szkoda patrzeć. Aż żal się człowiekowi robiło, że znowu odpuścił mecz Szachtara, który absolutnie zamiata w tegorocznej Lidze Mistrzów.
Oglądając męczarnie The Blues w Turynie, co kilka minut atakowały nas na Twitterze „breaking news” z Danii, gdzie Nordsjaelland przez moment miało nadzieję na odebranie awansu Szachtarowi. Ukraińcy oczywiście wygrali – nie mogło być inaczej – ale to właśnie oni, a raczej grający w ich barwach Brazylijczyk został bohaterem najbardziej absurdalnego wydarzenia tej kolejki. Luiz Adriano, bo o nim oczywiście mowa, udowodnił, że z ideą fair play ma tyle wspólnego, co Jakub Wawrzyniak z abstynencją i… Zresztą, zobaczcie sami.
Szachtar oczywiście wygrałby i tak. W końcu sam Luiz Adriano dołożył za moment dwie bramki (skończyło się 5:2), ale nie zmienia to faktu, że będzie on długo – oj, naprawdę długo – kojarzony właśnie z tym nagraniem. Głupota czy głuchota? Chyba jednak to pierwsze.
***
Niemniej ciekawie było w grupie Manchesteru United, który – jak przewidywaliśmy – odpuścił mecz Galatasaray, a Cluj dość niespodziewanie zlało Bragę. Katem Portugalczyków okazał się ich… rodak, który urodził się 60 kilometrów właśnie od Bragi. Rui Pedro zapisał się przy okazji w historii jako drugi Portugalczyk, który ustrzelił dwa gole w Lidze Mistrzów w ciągu piętnastu minut (wiadomo, kto był pierwszy), a po chwili dołożył jeszcze trzecią. Klasyczny hat-trick.
***
W podobnym stylu, co Rui Pedro, zabawiła się dziś Barcelona w Moskwie. Messi – jak napisała „Marka” – okazał się lekiem na rosyjskie zimno i strzelając 80. gola w tym roku, zbliżył się do rekordu Gerda Muellera z 1972. Niemiec zaliczył wtedy 85 trafień i wygląda na to, że wkrótce zostanie zdystansowany, ponieważ Argentyńczykowi zostało jeszcze dziewięć spotkań.
Co jeszcze zapamiętamy z Moskwy? Wiadomo. Magicznego Iniestę.
Zajrzeliśmy również do Lizbony, gdzie Celtic miał w glorii i chwale przedstawić się kibicom jako uczestnik fazy pucharowej. Szkoci przyjechali do Portugalii jako pogromcy Barcelony, obok Realu – jedyni w tym sezonie. Zaprezentowali się natomiast na poziomie zbliżonym do Realu Valladolid, czy innego Rayo Vallecano. To co przyniosło im znakomite efekty w meczu z Barceloną, w starciu z Portugalczykami irytowało. Murowanie, wybijanka, granie wyłącznie długich piłek – gdyby nie indywidualne popisy Ola Johna i Limy, wyłączylibyśmy w przerwie. Jedyne ożywienie ostatnie dwadzieścia minut, gdy Benfice udało się przebić przez autobus z Glasgow i strzelić na 2:1. W te 15-20 minut Celtic oddał więcej strzałów, niż przez wcześniejsze 160 (90 z Barceloną i 70 z Benfiką).
Na nic się to jednak nie zdało – tak jak zawiodła betonowa defensywa z potężnym Forsterem na czele, tak i zabójczo skuteczny atak tym razem był bezradny. Cóż, biorąc pod uwagę dzisiejsze zwycięstwo Barcelony i rozpiskę ostatniej kolejki możemy zacytować klasyka: liga będzie ciekawsza.
***
Z kronikarskiego obowiązku odnotujmy, że w grupie F wszystko było jasne jeszcze przed 20.00. Lille zlało na wyjeździe rewelacyjne BATE Borysów i pozbawiło ich nadziei na awans. Bayern i Valencia dzielą się punktami i przechodzą do następnej rundy.
