To była prawdziwa „mission impossible”. Jak zagrać, by braciom z Krakowa podarować cenne 3 punkty, potrzebne do utrzymania? Mecz przypominał świąteczną akcję charytatywną: chodziło o to, żeby na Gwiazdkę nawet największe fajtłapy w lidze miały trochę radości i poczuły radość zwycięstwa. Wiadomo było jednak, że nie będzie łatwo. Wiślacy zachowują się jak oporny wnuczek, nie umiejący wygrać z podkładającym się w szachy dziadkiem – jak ten nie bije piona, to sami zagrywają samobójczego szacha. Pokazali to już w meczu z Koroną, co tylko zwiększyło motywację we Wrocławiu.
(…)
Oczywiście i tak wysiłek Śląska poszedłby na darmo, gdyby nie niesłychana ambicja, determinacja, wola walki naszych dzielnych zuchów. Do tego poparta ponadprzeciętnymi umiejętnościami. Gordan Bunoza zagrał jak profesor, Łukasz Garguła zachwycał swoją kreatywnością, Cwetan Genkow nękał obronę wrocławian błyskotliwym dryblingiem, a bramkę Kelemena kąśliwymi strzałami. Wspaniałą zmianę dał Romel Quioto. Z jego i Daniela Sikorskiego Wisła jednak będzie miała sporą pociechę. Ci piłkarze mają prawie wszystko – niesamowite „depnięcie”, nieszablonowy drybling, umiejętność gry kombinacyjnej, świetny strzał z obu nóg no i instynkt snajpera.
Aby przeczytać całość, kliknij TUTAJ.
Jeśli chcecie opublikować swój tekst w dziale „Blogi kibiców”, wyślijcie go mailem na [email protected].