Widzew kompletnie przestał punktować, na Bełchatów miło się patrzyło. Dzięki mgle.

redakcja

Autor:redakcja

16 listopada 2012, 23:16 • 2 min czytania

W pierwszych czterech kolejkach Widzew فódź zdobył dwanaście punktów. W następnych ośmiu – już tylko pięć, przy czym jedyne zwycięstwo odniesione w tym czasie, z Piastem Gliwice, było po prostu dzikim fartem. Dzisiaj łodzian ograła Lechia Gdańsk i jak tak dalej pójdzie, to widzewiacy z coraz większym niepokojem będą musieli spoglądać… na sam dół tabeli. Na tę chwilę najlepsza dla nich wiadomość jest taka, że Bełchatów i Podbeskidzie nie wyglądają póki co na zespoły, które mogłyby odrobić kilkanaście punktów straty. Seria czterech zwycięstw na dzień dobry może wystarczyć do utrzymania.
Tak naprawdę, biorąc pod uwagę, że w Łodzi jak zawsze przerwa zimowa może oznaczać pozbycie się kilku zawodników, dla Widzewa najważniejsze będzie ostatnie spotkanie w tym roku, z Podbeskidziem. Albo widzewiacy podadzą piłkarzom Podbeskidzia tlen, albo ich utopią.

Widzew kompletnie przestał punktować, na Bełchatów miło się patrzyło. Dzięki mgle.
Reklama

Lechia wreszcie zagrała na własnym boisku tak, jak się spodziewali po niej kibice. Akcja Ricardinho – Traore – Ricardinho była prawie tak ładna, jak ta sprzed kilku dni: Suarez – Cavani. Oczywiście, łatwiej się gra, jeśli pierwszego gola dostaje się w prezencie, jeśli w prezencie dostaje się też grę w przewadze. Jednak z prezentów trzeba umieć skorzystać. Lechia skorzystała w ładnym stylu.

Przedziwnie (nie)oglądało się mecz Zagłębia Lubin z Bełchatowem. Była mgła, za to nie było słychać strzałów – ani w siódmej sekundzie, ani w sto siódmej. Ostatecznie na to jedno jedyne skuteczne uderzenie trzeba było czekać do ostatniej sekundy, kiedy to w zaskakujący sposób między słupkiem i Stachowiakiem piłkę zmieścił Hanzel. W sumie, dobrze się stało, bo niewiele brakowało, a Zagłębie w dwóch meczach z najgorszymi drużynami ligi – Podbeskidziem i Bełchatowem – zanotowało po pięć czy sześć strzałów w słupki i poprzeczki, natomiast zdobyłoby zaledwie jeden punkt. Niesprawiedliwy byłby to bilans.

Reklama

Gdzieś już wyczytaliśmy, że Michał Probierz jako trener Bełchatowa zanotował kiepski debiut, ale to jednak nadużycie – po raz pierwszy od dawna ten zespół nie sprawiał wrażenia, że chce przegrać. A że ostatecznie przegrał – to już zupełnie inna sprawa. Być może wszelkie pochwały dla bełchatowian wynikają z faktu, że meczu praktycznie nie było widać – ale musicie nam to wybaczyć.

Zresztą, to nawet niezłe podsumowanie: na Bełchatów patrzyło się najprzyjemniej w tym sezonie. Bo mgła wszystko zasłaniała.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama