Nie wiemy dlaczego, ale Włochy przez długie lata kojarzyły nam się z reprezentacją, w ogóle z krajem „dla starych ludzi”. To w Serie A bez trudu radził sobie AC Milan z Nestą, Maldinim i Costacurtą, w momencie gdy wszyscy podchodzili już pod czterdziestkę. To tam w reprezentacji niemal do samego końca kariery brylowali Inzaghi, Cannavaro, czy Del Piero (no bo australijskie wakacje to jednak koniec kariery).
Tymczasem Włosi pod wodzą Prandellego ogłosili właśnie podczas wczorajszego sparingu z Francją – idzie nowe! Wszyscy spodziewali się stopniowego odmładzania składu po porażce z Hiszpanią w finale Mistrzostw Europy, ale nikt chyba nie przewidział tak błyskawicznego przerzucenia ciężaru gry na nieopierzonych młodzików. Okładki włoskiej prasy nie pozostawiają wątpliwości kto ma być liderem „nowej” Italii. Stephen El Shaarawy i Mario Balotelli, „piękni, dwudziestoletni”, a konkretnie 20- i 22-letni.
– Nie zasłużyliśmy na porażkę, a nasz eksperyment wypalił. Będziemy go kontynuować. Musimy być gotowi na turniej, mieć alternatywne rozwiązania – skomentował po meczu Cesare Prandelli. Rewolucja nie dotyczyła bowiem wyłącznie personalnych decyzji – poza wtłoczeniem do składu Sirigu, Verattiego, czy Florenziego, Prandelli zaskoczył ustawieniem 4-3-3 z tercetem ofensywnym złożonym ze wspomnianych El Shaarawyego i Balotellego oraz Antonio Candrevy z Lazio.
Francuzi co prawda poradzili sobie z rozpracowaniem taktycznych niespodzianek, lecz gra reprezentacji Włoch mogła napawać optymizmem. Współpraca, szczególnie w ofensywie, wyglądała naprawdę przyzwoicie, a na pomeczowej konferencji Cesare Prandelli zapowiedział nawet, że Veratti może wkrótce stać się partnerem Pirlo. Potrzeba na to jedynie czasu.
Jak całej odmłodzonej kadrze Włoch
