Górnik Zabrze jest ostatnią niepokonaną drużyną w polskiej lidze. Legia – co było chyba dla wszystkich zaskoczeniem – przegrała dzisiaj z Jagiellonią Białystok, a co jest zaskoczeniem jeszcze większym: przegrała w stu procentach zasłużenie. Już przedsezonowe sparingi pokazały, że wystawianie w podstawowym składzie Legii Sulera to takie samo igranie z ogniem, jak wystawianie w składzie Jagiellonii Gusicia. Jan Urban postanowił jednak sprawdzić, czy na pewno jak wsadzi ręce do ognia, to się poparzy. No i sprawdził. No i wraca do domu poparzony. Hajto natomiast Gusicia zostawił na ławce i teraz może liczyć, ile punktów zdobył. Raz, dwa… O, trzy.
Trzeba przyznać, że Tomasz Hajto ma niesamowitą zdolność do wychodzenia z opresji. Kiedy działacze bardzo poważnie rozważali jego zwolnienie, zdołał zremisować z Wisłą i wygrać z Lechem. On mógł opowiadać w prasie, że żadnego ultimatum nie było, ale działacze „Jagi” nie ukrywali, że Hajtę zwolnią, gdyby miał nie zdobyć wówczas czterech punktów. Teraz znowu był na cenzurowanym – w Białymstoku decyzje zapadają szybko, nie zawsze logicznie, czasami w oparciu o emocje. A emocje podpowiadały najważniejszym ludziom z Jagiellonii, że to przez Hajtę „Jaga” nie wygrała z Widzewem, ponieważâ€¦ zdjął Tomasza Bandrowskiego. Nam się zdaje, że trener ma prawo zdejmować, kogo tylko chce, ale nie każdy ma na ten temat identyczny pogląd.
W każdym razie – to nie jest łatwa miłość, że się tak wyrazimy. Przed meczem na Legii znowu w korytarzach w Białymstoku mówiło się, że Hajto może polecieć, że zespół przejmie Dariusz Dźwigała – wszystko przypomina czekanie na pretekst, byle tylko szkoleniowej roszady dokonać. A „Gianni” znowu wygrał. I teraz chyba już będzie miał spokój do końca rundy. Zwycięstwo przy Łazienkowskiej hamuje nawet najbardziej rozpędzonych w zwalnianiu prezesów.
Legia zagrała dzisiaj zaskakująco beznadziejnie, zwłaszcza w pierwszej połowie, którą w zasadzie oddała walkowerem. „Legia grać, kurwa mać” – zaryczały trybuny, nie mogąc patrzeć, jak niektórzy zawodnicy pozorują zaangażowanie. Po przerwie jeszcze zdołała się kilka razy zerwać, Jakub Słowik musiał się wykazać, ale mimo wszystko to było dużo za mało, by zasłużyć nie tylko na punkt, ale nawet na jakiekolwiek ciepłe słowo. W Jagiellonii znowu fajnie grał Nika Dżalamidze – ciągle czekamy, aż ten chłopak ustabilizuje formę i być może powoli właśnie to następuje.
Jak na razie jest to w ogóle kolejka gości – wygrali wszystkie mecze! A w ogóle jak popatrzymy na rezultaty w tym sezonie, okaże się, że atut własnego boiska kompletnie przestał istnieć. W ostatnich czterech kolejkach (wliczamy pięć meczów z tej) gospodarze wygrali 7 meczów, 3 zremisowali i aż 19 przegrali!
Tego, że Polonia Warszawa wygra w Bielsku-Białej można się było spodziewać. Natomiast sukcesu Piasta Gliwice we Wrocławiu już mniej. Zwłaszcza w momencie, gdy Śląsk wyszedł na prowadzenie 1:0. Do tej pory to gliwiczanie byli znani z tego, że to oni zdobywają gola jako pierwsi, a później nie potrafią dowieźć zwycięstwa do ostatniego gwizdka. Tym razem w fantastyczny sposób odwrócili losu meczu. Wygraną przypieczętował grający w „hełmie” (pęknięta czaszka) Damian Zbozień, korzystając z nieprzytomności Waldemara Soboty (sprezentował Piastowi gola numer jeden i gola numer trzy).
W tabeli zrobiło się ciasno jak w pociągu do Zakopanego. W następnym tygodniu Legia będzie miała dość dużą szansę, aby… stracić pozycję lidera. Jeśli przegra w Poznaniu z Lechem – straci ją na pewno. Jeśli zremisuje – też zapewne straci, tylko że na rzecz Polonii lub Górnika Zabrze. Przypominamy, że w naszej niewydrukowanej tabeli poloniści i tak są samodzielnymi liderami ekstraklasy.