Weekend niespodzianek – to bez wątpienia. Wielkie marki, które chciały w tym sezonie powalczyć o mistrzostwo albo o coś więcej, pogubiły punkty: Chelsea, Manchester City, Tottenham, Liverpool. Potknięcia konkurentów wykorzystał Manchester United, który zamiast podanego na tacy przeciwnika dostał mocny, choć ostatnio zagubiony Arsenalem, i wskoczył na fotel lidera.
Głównym bohaterem angielskiego hitu był nie kto inny, jak Robin van Persie. Holender już na dzień dobry wpisał się na listę strzelców po prezencie od niedawnego kumpla, Thomasa Vermaelena. Poważnie, gość po takim kiksie powinien dostać półroczny zakaz gry w piłkę. RvP poprowadził MU do zwycięstwa, ale z gola się nie cieszył, pokazał klasę. Klasę pokazali też fani Arsenalu, którzy – mimo wielu obaw –swojego byłego piłkarza nie wygwizdali, choć prawdziwy test nadejdzie za kilka miesięcy, w Londynie. Jeśli ktoś łudził się, że Kanonierzy ugrają choćby punkt, to warto przypomnieć statystyki, że z ostatnich dziewięciu wizyt na Old Trafford przegrali osiem.
A propos RvP, to już w przerwie meczu został poproszony przez Andre Santosa o koszulkę. I Santos z miejsca znalazł się w ogniu krytyki ze strony kibiców. Bo, powiedzmy sobie szczerze, nie tak powinien się zachowywać profesjonalny piłkarz:
Ł»aden z faworytów nie dotrzymał kroku piłkarzom Manchesteru United. Jeszcze tydzień temu, przed starciem właśnie z Czerwonymi Diabłami, mówiło się, na ile punktów może odjechać Chelsea. Wyszło, że na siedem. Jednak dziś podopieczni Roberto Di Matteo muszą oglądać plecy rywali. Remis ze Swansea szybko zostanie im jednak wybaczony, o ile w środę pokonają u siebie Szachtar Donieck. W końcu sami przyznali, że myślami byli już przy tym właśnie meczu.
Znów przed własną publicznością poległ Tottenham. Ostatnią porażkę z Chelsea można było jeszcze wytłumaczyć, ale z Wigan? No, tego nie spodziewał się chyba nikt. Podobnie jak tego, że Manchester City, który jako jedyny w lidze jeszcze nie przegrał, tylko zremisuje z West Ham. W końcu do beniaminka przyjechali mistrzowie Anglii i zamiast dać prawdziwą lekcję futbolu wypadli bardzo mizernie. Ciekawe, jak dużą rolę odegrały medialne spekulacje z ostatnich dni – najpierw, że Mancini latem chciał odejść z klubu, a potem że za chwilę zastąpić go może Guardiola.
Wciąż zawodzi QPR, które ma znacznie większy potencjał, niż wskazują na to wyniki. Mark Hughes na każdym kroku potwierdza, że ma poparcie właściciela, ale to samo mówił niedawno Felix Magath i zaraz został zwolniony. Obecna passa to dziesięć meczów bez zwycięstwa, a tym razem nie udało się ograć u siebie nawet Reading, które w tym sezonie też jeszcze nie wygrało. Gdzie znajduje się granica cierpliwości wobec Hughesa?
Manchester U. – Arsenal 2:1
1:0 van Persie
2:0 Evra
2:1 Cazorla
Fulham – Everton 2:2
1:0 Howard (sam.)
1:1 Fellaini
1:2 Fellaini
2:2 Sidwell
Norwich – Stoke 1:0
1:0 Johnson
Sunderland – Aston Villa 0:1
0:1 Agbonlahor
Swansea – Chelsea 1:1
0:1 Moses
1:1 Hernandez
Tottenham – Wigan 0:1
0:1 Watson
West Ham – Manchester C. 0:0
QPR – Reading 1:1
0:1 Gorkss
1:1 Cisse
Liverpool – Newcastle 1:1
0:1 Cabaye
1:1 Suarez