PONIEDZIAفEK: Coraz mniej zwolenników Hajty, Urban o Koseckich, Taraś atakuje Śląsk

redakcja

Autor:redakcja

05 listopada 2012, 09:33 • 6 min czytania

Tekst dnia to dziś wywiad Roberta Błońskiego z Janem Urbanem, warto też rzucić okiem na rozmowę „PS” z Ryszardem Tarasiewiczem (ogólnie dość nudny, ale fragmenty o Akahoshim i Śląsku ciekawe). Natomiast według informacji „Faktu”, Tomasz Hajto ma w Jagiellonii coraz mniej zwolenników.
FAKT

PONIEDZIAفEK: Coraz mniej zwolenników Hajty, Urban o Koseckich, Taraś atakuje Śląsk
Reklama

Relacje z ligi, w których warto zwrócić uwagę na ten fragment:

Reklama

Niewykluczone, że ich trafienia w dłuższej perspektywie spowodują, że Hajto straci pracę w Białymstoku. Chwilę po zakończeniu sobotniego meczu szefowie klubu z Podlasia zaczęli bowiem nerwowo wydzwaniać do przebywającego w USA Cezarego Kuleszy (50 l.). Jak plotkują pracownicy Jagi, liczba przeciwników Hajty w zarządzie klubu rośnie bowiem z każdym dniem.

SUPER EXPRESS

Kulisy transferu Boenischa do Bayeru.

Wydawało się, że niewinny romans z Fortuną może skończyć się małżeństwem, tym bardziej że Sebastian mieszka w Heiligenhaus, położonym 25 km od Duesseldorfu. W międzyczasie, na początku minionego tygodnia, ofertę Boenischowi złożył FC Augsburg, ale wymagał od piłkarza odbycia treningów próbnych, a na testy Boenisch nie chciał się zgodzić. Wreszcie zgłosili się szefowie Bayeru Leverkusen, w którym kontuzjowani są dwaj obrońcy – Michal Kadlec i Daniel Schwaab.

Trenerom „Aptekarzy” niepotrzebne było testowanie u siebie Boenischa, skoro ten trenował w odległym o 33 km Duesseldorfie. Bayer wysłał w czwartek jednego ze szkoleniowców, żeby podejrzał reprezentanta Polski na treningu. Sebastian wypadł na tyle dobrze, że w sobotę rano działacze z Leverkusen zadzwonili do niego. Ten o godz. 13 zameldował się w klubie na badaniach lekarskich, a 6 godzin później podpisał umowę.

POLSKA THE TIMES / DZIENNIK BAفTYCKI

Wywiad z prezesem Pomorskiego Związku Piłki Nożnej, Radosławem Michalskim.

– Ostatnio pojawiła się informacja, że umowa na mecz Polska – Urugwaj jeszcze nie została podpisana?
– Też jestem tym zaskoczony. Były rozmowy działaczy PZPN z operatorem stadionu i byłem przekonany, że umowa została podpisana. Pomorski Związek Piłki Nożnej wspomaga w pracach, ale organizatorem meczu będzie operator. Nie wiem do końca o co chodzi, bo jestem po rozmowach z operatorem PGE Areny i nic nie słyszałem, że umowy jeszcze nie ma. A wszelkie działania zostały poczynione, jak przygotowanie boisk treningowych czy hotelu dla Urugwaju. Wszystko jest daleko posunięte i nie wyobrażam sobie, aby mecz nie odbył się w Gdańsku.

(…)

– A jakie ma Pan sprawy do prezesa Bońka?
– Może nie do samego prezesa, ale są tematy do poruszenia z PZPN. Na przykład, żeby pomóc klubom z A klasy, żeby nie wszystkie musiały mieć drużyny juniorów, bo na wioskach ciężko uzbierać tylu chłopców do grania. Jest też temat badań lekarskich, żeby były na koszt NFZ. Sprawy nie bardzo medialne, ale ważne dla społeczeństwa. Na pewno nie obejdzie się też bez pytań z naszej strony o wspomniane mecze z Ukrainą i San Marino.

GAZETA WYBORCZA

Wywiad z Janem Urbanem o… Koseckich.

Z Romanem grał pan w reprezentacji Polski i Osasunie Pampeluna, a Kubę trenuje w Legii. Niedaleko padło jabłko od jabłoni?
Jeśli chodzi o charakter, to bardzo niedaleko. Ojciec i syn są podobni w tym, że nie odpuszczają w żadnej sytuacji. Są mniej więcej tego samego wzrostu i dysponują dużą szybkością. To znaczy, ojciec był bardzo szybki, a Kuba dalej jest. Syn ma trudniej, bo jest szczuplejszy niż ojciec w jego wieku. Romek był bardziej postawny. Kuba jest umięśniony, żylasty, to same mięśnie. Ale nie ma takiej masy jak Romek. W grze kontaktowej ojciec radził sobie lepiej. Kuba nie boi się kontaktu z przeciwnikiem, ale łatwiej go przewrócić. Zwykle z sytuacji stykowych wychodzi przegrany, bo przeciwnik ma zbyt dużą przewagę. Czasem wygląda jak kurczak pchający się w imadło. Upada na ziemię, otrzepuje się i gra dalej. Odwaga, wytrzymałość i charakter to cechy, które zawodnik postury Kuby musi mieć, by grać w piłkę.

(…)

Miał pan udział w transferze Romka do Pampeluny?
– Polacy, którzy wyjeżdżają za granicę, oraz obcokrajowcy przyjeżdżający grać u nas muszą wiedzieć, że tam, gdzie się znaleźli, są ambasadorami ligi i kraju, z którego przyszli. Jeśli gdzieś jedziesz i dobrze grasz w piłkę, ludzie z klubu przychodzą i pytają o innego dobrego piłkarza z twojego otoczenia. Tak było ze mną, kiedy grałem w Osasunie. Skauting i rozeznanie w tamtych czasach nie były tak dobre jak teraz. Polecając „Kosę”, wziąłem na siebie odpowiedzialność, nie mogłem wskazać „ogórka”. Podpowiedziałem jego, później Jacka Ziobera i Mirka Trzeciaka. Ryśka Stańka znali, bo strzelił Hiszpanom gola w finale igrzysk olimpijskich. Miałem satysfakcję, bo wszyscy się sprawdzili. „Kosa” nie miał problemów z aklimatyzacją. Ze swym charakterem, otwartością, komunikatywnością i wesołością nigdzie ich nie miał.

I artykuł o Zagłębiu, za którego słabe wyniki zapłacą piłkarze.

Winy za kryzys praktycznie nikt w Lubinie nie zamierza zrzucać na trenera Hapala. Prezes Marek Bestrzyński zapowiedział, że konsekwencje będą wyciągane wobec piłkarzy. Po sezonie kontrakt kończą się kilkunastu piłkarzom – większość z nich się pożegna. W Zagłębiu wiedzą też, że przesadzili z transferami zagranicznych zawodników. Kilku z nich (Ekwueme, Hodur, Sloboda) gra tylko w Młodej Ekstraklasie. Inni rozczarowują i siedzą ostatnio tylko na ławce rezerwowych – Sernas, Lira, Reina.

Klub rozbudowuje też Akademię Piłkarską, wiedząc, że musi stawiać na swoich wychowanków – bo KGHM chętniej wyłoży pieniądze na szkolenie młodzieży niż na kontrakty zblazowanych gwiazdek. W Lubinie zrozumieli też wreszcie, że muszą zmienić sposób szkolenia młodzieży. Bo co z tego, że w różnych kategoriach drużyny juniorów Zagłębia wygrywały rywalizację, triumfowały w Młodej Ekstraklasie? Problem w tym, że w seniorskim futbolu na wysokim poziomie nie zaistniał praktycznie żaden z tych zdolnych lubińskich juniorów.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Wywiad z Ryszardem Tarasiewiczem.

W Pogoni Szczecin jest jeszcze jeden gracz, który ma coś wspólnego ze Śląskiem Wrocław – Takafumi Akahoshi. Niedawno w programie Liga Plus zastanawiano się, jak to możliwe, że kiedyś pan go „oblał” na testach w Śląsku, skoro dzisiaj w Szczecinie spisuje się bardzo dobrze.
Bo kiedy starał się o angaż we Wrocławiu był kompletnie nieprzygotowany fizycznie. Miał nieprzeciętną technikę, ale na zajęciach nasi chłopcy go masakrowali. Zupełnie jakbym przyprowadził na trening chłopaka z juniorów. Zanim przyjął piłkę, zawsze ktoś po nim zdążył się przebiec. W sparingach było to samo. Do tego jeszcze jedna kwestia: miałem w drużynie Sebastiana Milę i Dudka. Po co mi trzeci rozgrywający? Nie miałem 30 milionów budżetu, żeby płacić ciężkie pieniądze obcokrajowcowi i czekać rok czy dwa, żeby on się docierał. Dzisiaj to już zupełnie inny piłkarz. Nabrał mocy, a zaawansowaniem technicznym robi różnicę.

(…)

Sytuacja Śląska Wrocław jest coraz gorsza, już nawet miasto coraz mniej kwapi się do pakowania kolejnych milionów w Śląsk Wrocław. Ma pan poczucie żalu, że w jakimś stopniu i pana robota się wali?
Jak się daje ludziom wolną rękę w sprawach, o których nie mają pojęcia, dochodzimy do punktu, w którym obecnie jest Śląsk Wrocław.

Do kogo konkretnie pan to adresuje?
Ktoś musi panować nad całością. Skoro były transfery, to ktoś je akceptował. Trener może sobie mówić, że chce dziesięciu zawodników. Ale czy to oznacza, że w klubie ma nie być z 5–6 ludzi, którzy zapytają „hola, hola, panie trenerze, ale po co nam trzech rozgrywających?”.


Najnowsze

Anglia

Antyrekord Wolverhampton. „Chcemy być zapamiętani jako tchórze?”

Braian Wilma
0
Antyrekord Wolverhampton. „Chcemy być zapamiętani jako tchórze?”
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama