„Magazyn „France Football” opublikował nazwiska piłkarzy nominowanych do nagrody Złotej Piłki. Jedno z najbardziej prestiżowych indywidualnych wyróżnień piłkarskich ma szansę zdobyć 23 zawodników”. Serio, tak piszą media! Złotą Piłkę ma szansę zdobyć 23 zawodników. My wolimy być z wami szczerzy. Szansę ma maksymalnie ośmiu graczy, choć tak naprawdę walka toczy się właściwie wyłącznie o najniższe miejsce na podium. Dwie pierwsze lokaty zdają się być już od dawna obsadzone.
Zacznijmy może od najbardziej abstrakcyjnych propozycji. Sergio Aguero, Yaya Toure, Robin van Persie… Co robią w tym zestawieniu? Jakie były motywy? Van Persie swoją siłę pokazał m.in. na Mistrzostwach Europy, Aguero i Toure – w europejskich pucharach. Od biedy można jeszcze przeżyć Balotellego, który również pochodzi z Premier League, ale przynajmniej doszedł do finału Euro. Tyle że w meczu z Hiszpanią zniknął napięty gladiator, a pojawił się szlochający dzieciak. Wayne Rooney? Ten sam, który odpadł z Manchesterem już w fazie grupowej Ligi Mistrzów, a mistrzostwo Anglii przegrał równie frajersko, jak w Polsce Legia? Może Drogba, świetny snajper z ligi chińskiej?
Ibrahimović, ciągnął grę Szwecji na Euro, nieźle spisywał się w Milanie, teraz także w PSG, ale czy osiągnął jakikolwiek sukces? Ile wygrał meczów w pojedynkę, samodzielnie? Karima Benzemę z grzeczności pominiemy, bo jego wpływ na grę Realu w porównaniu z innym graczami tego zespołu jest znikomy. Neuer? Buffon? Gdy w stawce jest również Casillas?
Zostaje nam jeszcze Oezil i Pirlo, obaj utalentowani, z sukcesami, ale czy naprawdę ich znaczenie dla drużyny, czy ich gra jest tak fenomenalna, że da się porównać z faworytami rankingu? Foruje się Falcao, ale czy w którymkolwiek momencie dotrzymał kroku Messiemu i Ronaldo na nieco dłużej niż miesiąc?
Busquets, Casillas, Iniesta, Xavi, Xabi Alonso, w niezrozumiały sposób forowany Sergio Ramos, Gerard Pique – to wszystko dodatki. Pomocnicy. Coś jak Misaki i Ishizaki w bajce o Tsubasie. Tam też był tylko jeden Tsubasa i tylko jeden Kojiro. Tak jak teraz – tylko jeden Leo Messi i tylko jeden Cristiano Ronaldo.
To między tymi dwoma graczami rozegra się cała batalia. Ich gwardia przyboczna czyli koledzy z Barcelony i Realu, jednocześnie mistrzowie Europy, mogą się jedynie przyglądać, walczyć o trzecie miejsce. Naprawdę wątpliwe, by dziennikarze z całej Europy mogli wybrać kogokolwiek innego. CR7 i Messi zdobyli w zeszłym sezonie niemal 100 goli. W tych rozgrywkach prawdopodobnie przebiją swój rekord. Ich starcia to gotowy scenariusz na film, książkę, serial, cokolwiek. Ich starcia to esencja futbolu.
Trudno oczekiwać, by ktoś trzeci miał tę bajkę popsuć.