Dziennikarze, którzy tuż po wyborach przeprowadzili wywiady ze Zbigniewem Bońkiem – a była ich masa – zapewne nieźle się wściekali, oglądając Cafe Futbol i Ligę+ Extra. W zasadzie wszystko, co Zibi miał do powiedzenia, powiedział już w tych programach, dlatego dzisiejsze rozmowy w prasie nie są aż tak odkrywcze. Niemniej jednak warto je przeczytać, bo Boniek to generalnie ciekawa persona.
FAKT
Główny plan Bońka, czyli:
Finanse i inwestycje PZPN mają być przejrzyste.
Powstanie nowy system szkolenia młodzieży.
Będziemy się starać o kolejne wielkie imprezy.
Młodzi działacze mają więcej władzy w związku.
Nowy prezes chce zmiany wizerunku w PZPN.
RZECZPOSPOLITA
Tekst Pawła Wilkowicza o… przemianie Zbigniewa Bońka i PZPN-u.
Ten nowy Zibi chce słuchać, a nie tylko mówić. Cztery lata temu ogłaszał, że trzeba by się zastanowić nad zlikwidowaniem wojewódzkich związków piłkarskich. A w piątek wygrał między innymi dzięki temu, że większość szefów tych związków, tak zwanych baronów, grała w jego drużynie. Kiedyś z Kazimierza Grenia, barona podkarpackiego, pokpiwał jak z niegroźnego szaleńca. A teraz z Greniem poszedł do wyborów. I wygrali nie tylko głosowanie na prezesa, zarząd też w dużej części ułożyli sobie tak, jak chcieli.
(…)
Może taką inwazję PZPN po prostu musiał przeżyć, żeby dojść do ściany i teraz wybrać Bońka. Bo to nie tylko on zrozumiał, że gra się, jak przeciwnik pozwala. To również PZPN się zmienił. Zapominamy o tym często, bo ze związku zrobiliśmy sobie worek treningowy, a jego zjazdy oglądamy jak kabaretony, wyłapując co lepsze gagi. Zapominamy, że już kilka lat temu PZPN – pod przymusem, ale nie patrzymy teraz na intencje, tylko efekty – zmienił statut tak, by do zarządu dopuścić również działaczy z piłki zawodowej. Ł»e ujawnia na zjazdach swój budżet, a nawet że zaczął na nich głosować elektronicznie.
GAZETA WYBORCZA
Wywiad – a jakże – ze Zbigniewem Bońkiem.
Od czego pan zacznie urzędowanie?
– Od tego, co każdy prezes firmy powinien zrobić w poniedziałek. Wejdę do biura, sprawdzę, jaki jest stan kont, przejrzę umowy, jakie mamy zobowiązania, roszczenia, ilu jest pracowników, jakie są wynagrodzenia, jakie kto ma kompetencje i za co odpowiada. Podobno w PZPN nie ma dyrektora biura odpowiedzialnego za administrację, a to świadczy o bałaganie korporacyjnym. Na pierwszym posiedzeniu zarządu, 7 listopada, powołamy kilka komisji, przede wszystkim prawne. Ł»eby decyzji, które będziemy podejmować, nikt nie podważył.
(…)
Będzie pan pobierał pensję?
– Prezes nie musi mieć pensji. PZPN ma być dobrą, transparentną firmą. Są inne formy wynagradzania dobrej pracy, np. przegłosowane przez zarząd nagrody albo okazyjne premie. Zarząd jest ciekawy, ambitny i młody. Szkoda, że nie ma w nim pani Pyżalskiej z Warty. Przed wyborami do zarządu delegaci ustalili, że wejdzie do niego sześciu baronów, dwóch przedstawicieli z Ekstraklasy i dwóch z I ligi. W trakcie głosowania niektórzy odeszli od ustaleń.
Jaka była rola Kazimierza Grenia w pana wyborze? Kiedy cztery lata temu prowadził kampanię Lacie, wyśmiewał go pan.
– Musimy mieć dystans i obaj się z tego śmiejemy. Kazio chciał zmian, poróżnił się z Lato, choć na koniec podali sobie ręce. Przyda się w zarządzie, pokłady energii ma duże, czasem trzeba go hamować. Ja pozostanę sobą, nie będę „panem prezesem”. Kto do mnie mówił „Zibi”, niech mówi „Zibi”, kto Zbyszek, niech zostanie przy Zbyszku. Co robiłem do piątku, będę robił jutro. Jeśli będę chciał jechać na wyścigi kłusaków, to zrobię to, choć ktoś może uważać, że prezesowi nie wypada. Wypada wszystko, bo to tylko funkcja.
SUPER EXPRESS
„SE” dla odmiany sporo miejsca poświęcił Kazimierzowi Greniowi. I publikuje z nim wywiad…
– W tych wyborach użył pan tych samych technik negocjacyjnych, które cztery lata temu przyniosły zwycięstwo Lacie?
– 70 proc. było nowych. Ale nie zdradzę naszych pomysłów. Tajemnice alkowy pozostają w alkowie. Powiem jedynie, że Zbyszek zajął się jeżdżeniem po Polsce, spotkaniami, a inne zadania spoczywały na mnie. Kiedy media pisały, że Potok jest liderem, a Kosecki ma duże szanse, gdy pojawiły się spekulacje o wycofaniu się Zibiego, tylko się śmiałem. Prawda wyglądała zupełnie inaczej.
– Jak pan, zdeklarowany abstynent, odnajduje się w tych przedwyborczych podchodach i suto zakrapianych negocjacjach?
– Ponoć jestem mistrzem świata w zjednywaniu sobie ludzi… Chcę jednak wyraźnie zaznaczyć, że fakt, iż nie piję, w niczym mi nie przeszkadzał, bo na naszych spotkaniach nie było alkoholu. To były merytoryczne dyskusje.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Tu też mamy wywiad z Bońkiem…
Kiedy wiedział pan, że zaproponuje stanowisko wiceprezesa ds. szkolenia Romanowi Koseckiemu?
Pierwszego dnia, gdy zobaczyłem listę kandydatów. Od razu pomyślałem, że jeśli wygram, zaproponuję Romanowi tę funkcję. To jego pasja, poza tym nie musi się zrzekać mandatu poselskiego.
Dowiedział się dopiero na sali? Może trzeba było wcześniej rozmawiać?
Nie było łatwo z nim rozmawiać, dwa razy wyciągałem rękę, ale zaplecze Romana było w kampanii wyborczej bardzo agresywne. Patrzyłem na to z przymrużeniem oka.
Nominacja Marka Koźmińskiego to miał być kolejny sygnał, że idzie nowe?
Mogłem wybierać z tych, którzy byli oficjalnie zgłoszeni. Ale Marka biorę nie z przymusu. Mam do niego pełne zaufanie, to człowiek, który zna piłkę i ma doświadczenie w biznesie. Prezes może wskazać trzech zastępców, ale każdy ma z góry przypisaną rolę. A moim zdaniem to szef powinien wyznaczać im zadania. Statut jest zły, tę naszą biblię trzeba jak najszybciej zmienić.
(…)
Będzie pan mieszkał w Polsce?
Tak. A w weekend? Będę jeździł, gdzie mi się podoba. Grzesiu jeździł do Mielca, ja mogę być w Bydgoszczy, syna mam w Londynie, może wybiorę się do Rzymu? Będę normalnym facetem, takim jakim byłem do tej pory. Władza często rodzi arogancję, szczególnie w mężczyznach, bo komuś się nagle wydaje, że rządzi całym światem. Pozostanę normalny. Muszę tylko zmienić numer telefonu, bo cały czas dzwoni, kilkanaście razy przerwał już naszą rozmowę. Od poniedziałku muszę to zmienić, bo nie mógłbym normalnie pracować.
Jest też wywiad z Adamem Nawałką, ale dość nudny. Nie warto czytać całości. Szkoda pięciu minut.
Raz jeszcze odwołamy się do Zielińskiego, który niedawno powiedział, że trener Nawałka z zawodników bez głośnych nazwisk stworzył zespół.
Moją pasją jest futbol, a uściślając, największą pasją jest drużyna. Wszystko jest poświęcone temu, żeby ten zespół prezentował się jak najlepiej. Trener musi zrobić wszystko, żeby każdy z jego zawodników podnosił swoje indywidualne umiejętności i grał coraz lepiej. Jeśli tak się dzieje, to w górę idzie cały team. Dlatego musimy być wymagający zarówno wobec siebie, jak i w stosunku do piłkarzy. Generalnie w Górniku jest tak, że zawodnicy są fantastycznie nastawieni do ciężkiej pracy. Wiedzą, że nie będą głaskani, i nikt się nie obraża. Nikt nie rodzi się mistrzem, trzeba chcieć ciężko pracować. Jeżeli są chęci u zawodnika, to zawsze może liczyć na moją cierpliwość.

