Arboleda żali się na Juskowiaka, Wisła jak Feyenoord i przede wszystkim wybory

redakcja

Autor:redakcja

26 października 2012, 09:23 • 7 min czytania

Większość tekstów o wyborach na prezesa PZPN to snucie domysłów, kto najlepiej wykorzysta ostatnią prostą. Poza tym polecamy dzisiejsze wydanie „Przeglądu Sportowego”, w którym warto przeczytać tekst o Wiśle, wywiad z Arboledą i większy materiał o Ireneuszu Jeleniu.FAKT

Arboleda żali się na Juskowiaka, Wisła jak Feyenoord i przede wszystkim wybory
Reklama

Zapowiedź wyborów, podczas których… zostanie przepite i przejedzone 200 tysięcy złotych.

Reklama

Każdy z delegatów ma zagwarantowany nocleg w luksusowym warszawskim hotelu Sheraton, gdzie odbywać się będą obrady. Średni koszt jednego pokoju to ok. 300 zł. PZPN ma podpisaną umowę z hotelem, która gwarantuje nawet 30 procent zniżki w stosunku do ceny podstawowej. Większość zakulisowych rozmów prowadzona jest właśnie w zaciszu hotelowych pokoi.

– Podczas zakrapianych kolacji prowadzone są decydujące negocjacje. Zazwyczaj późniejsze głosowanie na sali jest czystą formalnością. Sam się zastanawiam, czy taki przepych jest potrzebny. Niestety mnóstwo pieniędzy jest przez związek marnotrawionych, właśnie na wszystkie te zebrania, zjazdy i komisje – mówi Faktowi jeden z działaczy, który prosi jednak o anonimowość.

RZECZPOSPOLITA

Kolejny tekst Pawła Wilkowicza o wyborach (teksty akurat tego dziennikarza „RZ” zawsze warto przeczytać).

Baronowie nie mogą się dogadać z baronami i mają w wyborach dwóch kandydatów, Potoka i Antkowiaka. Ci, którzy się przedstawiają jako odnowiciele, też chcą odnawiać każdy po swojemu. Kazimierz Greń, kiedyś szef kampanii Laty, dziś zbierający głosy dla Bońka, prosił jego i Koseckiego: porozmawiajcie ze sobą przynajmniej, najgorsze to nie rozmawiać, razem skruszycie każdy beton. Ale niewiele wskórał, bo każda strona podejrzewała jakiś podstęp.– Marsz do wyborów wyglądał tak: idzie Potok razem z Koseckim i się kiwają. Z drugiej strony Antkowiak z Bońkiem i też się kiwają – mówi „Rz” jeden z działaczy zaangażowanych w kampanię Antkowiaka.

Nie ma jednego wroga, nie ma jednej opozycji, bo np. frakcja Grenia ciągle nie może darować frakcji Andrzeja Padewskiego z Dolnego Śląska, że w pewnym momencie dogadała się z Latą. Popierają razem Bońka, ale sobie do końca nie ufają. Mało tego, nie ma nawet wspólnych planów wobec PZPN w rządzie i Platformie Obywatelskiej. Premier ponoć sympatyzuje z Koseckim, Grzegorz Schetyna popiera Bońka, a posłowie z Komisji Sportu Ireneusz Raś i Andrzej Biernat chyba stawiają teraz najmocniej na Potoka.

Kluby ekstraklasy i I ligi zapowiadały, że wreszcie pójdą do wyborów blokiem, nawet przedstawiły kandydatom 11 postulatów do podpisania – m.in. zmniejszenie opłat pobieranych od nich przez związek – z zamiarem poparcia tego, który obieca najwięcej. Ale wspólny front to mrzonki.

SUPER EXPRESS

Oczywiście zapowiedź wyborów…

W społeczeństwie największe poparcie ma Boniek, który bije rywali o kilka długości we wszystkich sondażach, w których zadawane jest pytanie, kto powinien zostać prezesem. Z reguły zbiera około 80 procent głosów, a pozostali kandydaci ledwie po kilka. W środowisku piłkarskim sympatie są już jednak dużo bardziej podzielone. Z najświeższych przecieków wynika, że w wyścigu do fotela prezesa uformowała się trójka liderów. To wspomniany Boniek, Potok i Antkowiak, z lekkim wskazaniem na Bońka. Osłabł Roman Kosecki, a żadnych szans na elekcję nie ma Zdzisław Kręcina, który jednak może się okazać języczkiem u wagi. Bo były sekretarz związku ma grono swoich zwolenników i jeśli odpadnie w pierwszej turze, to poprosi ich o przekazanie swoich głosów innemu kandydatowi. A ten, kto dostanie wsparcie od Kręciny, może zadać rywalom decydujący cios.

GAZETA WYBORCZA

Wywiad z Pawłem Wojtalą (u nas TUTAJ znajdziecie lepszy).

Jaka jest ta pana wizja? W Lubinie od lat dobrze pracuje się z młodzieżą, a ostatnio wręcz wzorcowo w naszych warunkach. Ale potem efekty są marne. Jak to zmienić?
– To bardzo złożony i szeroki problem. W całym piłkarstwie sporym problemem jest wejście zawodnika w wiek seniorski. Przyczyn tych problemów jest wiele. Począwszy od tego, że piłkarze dorastają, zmieniają im się cele w życiu, spotykają dziewczynę, która staje się ważniejsza od treningu, po zwykłe szczęście. Jeśli w klubie jest kilku bardzo dobrych napastników, to młody chłopak w ataku może się zwyczajnie nie przebić. Może mu zabraknąć cierpliwości. Czasami trafi na takiego trenera, któremu do koncepcji nie będzie pasował, co wcale nie oznacza, że jest złym piłkarzem.

Wskazuje pan powody, dla których może się nie udać, a co trzeba zrobić, by się udało?
– I znowu nie ma jednoznacznej i prostej odpowiedzi. Na pewno potrzebne jest jasne nastawienie klubu na promocję swoich wychowanków. Trener prowadzący pierwszy zespół musi mieć tego świadomość, ale też władze klubu powinny pamiętać, że cechą młodych piłkarzy jest nierówna gra, nieustabilizowana forma. Nie każdy mecz będzie świetny w ich wykonaniu, mogą nawet wpaść w dłuższy regres formy. A to może wpłynąć na pogorszenie wyników zespołu czy utratę przez gracza miejsca w kadrze. To są często bardzo indywidualne sprawy, które trzeba rozpatrywać w kontekście „tu i teraz”, więc stworzenie prostej recepty wydaje się niemożliwe.

No i tekst Przemysława Iwańczyka o wyborach…

Nie licząc Grenia, zaplecze Bońka, najwybitniejszego polskiego piłkarza, zdecydowanie gorszego trenera i rzutkiego menedżera (wynegocjował kiedyś pierwszy poważny kontrakt telewizyjny dla ligi, a także umowy reklamowe dla reprezentantów po awansie na mundial w 2002 roku), który starał się cywilizować związek za czasów Listkiewicza, jest najbardziej tajemnicze wśród wszystkich kandydatów. Może on liczyć na głosy blisko połowy klubów ekstraklasy i I ligi, kilku okręgów oraz na poparcie przekazane mu przez Stefana Antkowiaka. Szef Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej, w opinii delegatów kandydat nijaki i bez szans, może być języczkiem u wagi w decydującej batalii.

Boniek ma również – bez znaczenia na sali – poparcie kilku liderów politycznych, m.in. Grzegorza Schetyny, a może nawet – według niektórych źródeł – Donalda Tuska. Jego kandydaturze przyklaskuje także Jan Tomaszewski, poseł PiS. Właśnie ta niespójność w partii rządzącej zaszkodziła innemu byłemu piłkarzowi. Za Romanem Koseckim niby stali koledzy z Sejmu, ale wsparcia najważniejszych zabrakło. Zresztą nie wiadomo, czy taka pomoc nie okazałaby się pocałunkiem śmierci.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Poza tekstami o wyborach, jest kilka ciekawych materiałów. W tym kolejna analiza sytuacji Wisły Kraków, którą autor – Przemysław Zych – porównuje do kilku innych klubów, które znajdowały się blisko upadku.

Otrzeźwienie przyniosło sprowadzenie Angelosa Charisteasa, rezerwowego napastnika znienawidzonego Ajaksu Amsterdam, który miał zastąpić Dirka Kuyta. W Krakowie podobnie odczytano transfer Daniela Sikorskiego, który we wcześniejszych rozgrywkach ani razu nie trafił do siatki w barwach Polonii, a miał zastąpić Dudu Bitona.

Kibice Wisły Kraków, nie mogąc pogodzić się z trudnym okresem klubu, wymyślili złośliwe przezwisko dla Jacka Bednarza, który prowadzi proces oddłużania. Nazywają go „Syndykiem”, ale dopiero dziś mogą gorzko zażartować, że… faktycznie, powierzono mu masę upadłościową. W wywiadzie dla oficjalnej strony Jacek Bednarz mówi tak: „Jeśli utrzymalibyśmy poziom wydatków taki jak w zeszłym sezonie, to nie widziałbym szansy na uratowanie klubu. (…). Wisła Kraków brnęła w otchłań, która mogła doprowadzić klub nad przepaść, czyli do absolutnej niewydolności finansowej”.

Po drodze natrafia na podobne problemy jak w Rotterdamie. Krakowscy zawodnicy też nie chcieli pracować z trenerami, których wyznaczał zarząd. Na początku października Jacek Bednarz poinformował w szatni piłkarzy Wisły Kraków, kto został wyznaczony na następcę Michała Probierza. Zanim to zrobił, w żołnierskich słowach wytłumaczył, że nie mają już wyboru: muszą zaakceptować nowego trenera. Piłkarze Feyenoordu Rotterdam, gdy klub znajdował się w otchłani, dwa razy zwalniali szkoleniowców po… bezczelnym przeprowadzeniu w szatni głosowania, czy chcą dalej z nimi pracować.

Oba kluby wybrały ten sam pomysł na trudne czasy – cięcia pensji i promowanie młodych piłkarzy, z tą różnicą że na De Kuip stanowili oni wręcz połowę jedenastki, więc w okresie przejściowym kompromitowali się na boisku. Nawet przy wyniku 0:10 z PSV Eindhoven młodzież Feyenoordu Rotterdam wciąż grała tak, jakby uczestniczyła w meczu pokazowym! Gdyby w Krakowie wysłano połowę drużyny Młodej Ekstraklasy do pierwszego zespołu, skończyłoby się to prawdopodobnie spadkiem. Na razie w podstawowym składzie gra dwóch 20-latków, z ławki wchodzi kolejny.

Warto też przeczytać wywiad z Manuelem Arboledą, który wylał żale na… Andrzeja Juskowiaka.

Komentarze niektórych ludzi, którzy poklepywali mnie po plecach, gdy zdobywaliśmy mistrzostwo, kiedy dostawałem nagrody, a potem, gdy nadeszły gorsze momenty, odwrócili się. Nie odbieram nikomu prawa do krytykowania mnie, ale chciałbym, by powiedziano mi to wprost, a nie żebym dowiadywał się tego z gazet.

Kto pana krytykował?
Każdy mógł o tym przeczytać. Boli, że kilka z tych osób miałem za przyjaciół. Tak było w przypadku trenera napastników. Nie pamiętam nazwiska.

Andrzej Juskowiak.
Tak. W prasie opowiadał mnóstwo świństw na mój temat. Kiedy był w Lechu Poznań, zawsze poklepywał mnie po plecach, chwalił, mówił: „Manu, dziś musimy wygrać, dziś musimy wygrać”. Często rozmawialiśmy po portugalsku, udawał mojego przyjaciela. A kiedy odszedł, a ja przechodziłem trudne chwile, zaczął mnie krytykować, uwziął się na mnie. Nie chcę takich przyjaciół.

Najnowsze

Ekstraklasa

Zieliński studzi głowy. W Kielcach nie jest ani tak źle, ani tak dobrze, jak myślą

Jakub Białek
2
Zieliński studzi głowy. W Kielcach nie jest ani tak źle, ani tak dobrze, jak myślą
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama