Plany o liderowaniu przed zimową przerwą czas odłożyć na kolejny sezon

Jest takie banalne powiedzenie, że ligę wygrywa się meczami ze słabszymi rywalami. Banał to ostatnie, co chcielibyśmy widzieć na tej stronie, ale jak tu wyjść dziś od czegoś innego. Cracovia ograła już w tym sezonie Zawiszę, Bogdankę, Arkę oraz Flotę. Ale jednocześnie miała takie mecze, którymi negowała całą swoją jakość. Negowała wszystko to, co od czasu przejęcia drużyny rzekomo wypracował Wojciech Stawowy. Tak było z Olimpią Grudziądz. Tak było z Dolcanem Ząbki. W trochę mniejszym stopniu także w Katowicach.
No i wreszcie dzisiaj. Chociaż rywal nie należał już do słabeuszy. Jeżeli w kontekście Cracovii mówiło się ostatnio coś o krakowskiej tiki-tace (grubo!) albo o szturmowaniu pierwszego miejsca w tabeli jeszcze przed zimową przerwą, to dziś jej gra nie była nawet jako-taka. Raczej byle-jaka i bezproduktywna. Nieciecza szybko strzeliła gola, a wyraźny błąd obrony Pasów wykorzystał Andrzej Rybski (przy okazji, świeżo usłyszany I-ligowy suchar. Dlaczego Andrzej Rybski ma tyle samo wspólnego z Bundesligą, co Mateusz Klich? Urodził się w… Wolfsburgu – tak, wiemy, beznadziejne).

W kolejnych minutach Nieciecza nieco się cofnęła i spokojnie, na własnej połowie broniła przed nieskładnymi atakami. Tak długo i skutecznie, że z perspektywy piłkarzy Cracovii musiało to być mocno frustrujące. Nic, zupełnie, nie chciało wpaść do bramki. I tak aż do samego końca, kiedy na dodatek piłkę do siatki Pasów po raz drugi wepchnął Emil Drozdowicz.

Jeśli więc Cracovia nadal ma w swoich planach pozycję lidera jeszcze przed zimą, to raczej tą sezonu 2013/14. Pozostaje tylko pytanie, czy Nieciecza, podobnie jak przed rokiem, zamierza wcielać się w rolę playmakera, który przez większość wyścigu pruje mocno przed siebie, a na koniec i tak jako przegrany schodzi z trasy? Jak dla nas, nie ma raczej innej opcji.