Zdolności (nad)interpretacyjne niektórych z was są niezmiennie zdumiewające. Jakim cudem niektórzy wywnioskowali z tekstu o Agnieszce Olejkowskiej, że jesteśmy za zwalnianiem kobiet w ciąży – tego pojąć nie możemy. Wypunktowaliśmy przecież tylko fakty – że szanowna pani Aga zostałaby zwolniona, bo za dwa dni będzie miała nowego szefa. I że ostatecznie zwolniona nie zostanie, ponieważ kobieta w ciąży jest pod szczególną ochroną. Taktycznie – tak, tak – dycha, czy przez przypadek, czy celowo. Już miała wylecieć, a jednak kaska będzie jej dalej wpływać.
Napisaliśmy tylko tyle i aż tyle, ale niektórym wystarczyło, by pojawiła się piana na ustach. Czy my chcemy zmieniać prawo pracy? Nie. Czy chcemy ułatwić pracodawcom pozbywanie się kobiet w ciąży? Nie. Po prostu informujemy – Olejkowska uratuje pensję, bo spodziewa się potomka. Ł»yczymy jej szczęśliwej rodziny i samej pomyślności, oczywiście z dala od futbolu, ale to już inna sprawa.
Skoro jednak tak bardzo chcecie rozmawiać o tej konkretnej sytuacji… Oczywiście, prawo chroniące kobiety w ciąży jest potrzebne. Niemniej zostało stworzone po to, by nie zwalniano kobiet, które zajdą w ciążę, natomiast w PZPN sytuacja jest inna – Agnieszka Olejkowska nie zostałaby zwolniona za to, że jest w ciąży, tylko zostałaby zwolniona za to, że była bardzo kiepskim rzecznikiem prasowym i nowa władza jej nie potrzebuje. Nie mylmy skutku i przyczyny. Ot, tak się dla niej szczęśliwie złożyło, że może schować się za odpowiednimi paragrafami. I niech to robi, w porządku, związkowa kasa wytrzyma takie obciążenie.