Ci którzy narzekali, że mecze Barcelony są nudne i wyzute z emocji wreszcie otrzymują to czego chcieli. Mecze Katalończyków w tym sezonie to nie powtarzalny schemat z ubiegłego sezonu – tysiące podań, setki strzałów, dziesiątki goli – tylko prawdziwe dreszczowce. Styl gry nadal jednych zachwyca, innych usypia, ale co do jednego wszyscy są zgodni – wreszcie mecze Barcelony przypominają rywalizację, a nie egzekucję.
Pomijając już wcześniejsze horrory ze Spartakiem, czy Sevillą, skupmy się na ostatnich kilku dniach. Najpierw Barcelona wygrywa z Deportivo 5:4 (!) nieomal wypuszczając z rąk trzybramkowe prowadzenie. Maestria Messiego – trzy wyjątkowej urody gole – pozwoliły wywieźć z ciężkiego terenu trzy punkty. Tyle że Deportivo to przecież żaden mocarz, a w ubiegłych latach nawet w „dziesiątkę”, bez czterech podstawowych graczy i z gorączką Messiego Barcelona sklepałaby ich kilkoma golami. Kryzys? Możliwe, ale jaki przyjemny w odbiorze!
Katalończycy wreszcie stali się bowiem zespołem, którego oglądanie to nie tylko estetyczne doznania porównywalne z wizytą w muzeum, czy galerii sztuki, ale również emocje. Po dreszczowcu z Deportivo, z Celtikiem miał być powrót do starych obyczajów, kilka goli, może hat-trick Messiego. Tymczasem po dwudziestu minutach gigant z Katalonii przegrywał ze Szkotami 0:1. Celtic bronił się wyjątkowo mądrze, kto wie, czy nie sprawiał lepszego wrażenia niż wcześniejsi pogromcy Barcelony, jak Chelsea, czy Inter. Tuż przed przerwą wypuścił jednak prowadzenie z rąk, a w ostatnich sekundach meczu, w piątej minucie doliczonego czasu gry, wynik spotkania ustalił Jordi Alba.
Katalonia odetchnęła z ulgą.
Pozostało jednak pytanie – jak długo można grać w ten sposób? Do tej pory Barcelona była synonimem pewności, powtarzalności, regularności. Nagła zmiana w szaloną maszynerię wywołującą zawały serca może pozytywnie wpłynąć na odbiór zespołu (wreszcie widać, że to też ludzie, a nie jakieś roboty), ale musi w końcu skończyć się potknięciami. No i właśnie – skoro problemy Barcelonie sprawia Celtic, co będzie w fazie pucharowej z zespołami z nieco wyższej półki?
Póki co powodów do paniki nie ma. Barcelona ma 8 punktów przewagi nad Realem w ligowej tabeli, w Lidze Mistrzów wygrywa w dramatycznych okolicznościach, ale posiadając ogromną przewagę na boisku. Wciąż dominuje, tyle że strzela gole nieco rzadziej i dużo później. Wystarczy by podbić Hiszpanię i Europę?

