Piłkarze Arsenalu Londyn polecieli na ostatni mecz wyjazdowy z Norwich wyczarterowanym samolotem. Na pierwszy rzut oka nie powinno to nikogo dziwić – w koncu prawie wszędzie dostają się drogą lotniczą. Ale nie… wzburzonych aktywistów z organizacji ekologów, którzy zarzucili klubowi działanie na szkodę naturalnego środowiska. Wszystko przez to, że lot na spotkanie z lokalnym rywalem trwał… 14 minut.
Przedstawiciel Norfolk Friends of the Earth, Jennifer Parkhouse, skrytykował działaczy Arsenalu na łamach „Eastern Daily Press”. – To absolutny absurd. Nie potrafię znaleźć ani jednego powodu, dla którego musieli tam dotrzeć drogą powietrzną. Lot trwał tak krótko, że więcej czasu spędzili na wsiadaniu i wysiadaniu z samolotu – protestuje angielski obrońca przyrody.
Sytuacja zrobiła się na tyle kuriozalna, że z trwającego kwadrans lotu musiał wytłumaczyć się sam Arsene Wenger. Odburknął, że jego zespół zwykle podróżuje do Norwich pociągiem, ale tym razem nie było odpowiedniego połączenia, a nie chciał narażać piłkarzy na korki na drogach.
Całe szczęście, że pan Arsene nie musi pracować w polskiej lidze i wybierać się do Świnoujścia (piłkarzom Floty stuknęło już w tym sezonie 20 tysięcy kilometrów w trasie). Nie mówiąc o Niecieczy. To byłby dopiero problem…
