Włosy wyhamowały uderzenie – wielka heca na Radomiaku

redakcja

Autor:redakcja

22 października 2012, 16:11 • 3 min czytania

Nasze skrzynki mailowe zasypali kibice i dziennikarze z Radomia, którzy mają spore zastrzeżenia do wydarzeń wokół Radomiaka w ostatnich tygodniach. Radom – miasto nieco zapomniane, bez większych sukcesów – okazuje się być areną jakiejś przedziwnej gierki. Z kilometrów wszystko zajeżdża jakąś niespotykaną hucpą. Dalecy jesteśmy od teorii spiskowych, ale całość brzmi… nieprawdopodobnie.
Po kolei: najpierw był mecz wyjazdowy z Wisłą Puławy. Kibiców z Radomia przyjechało trochę więcej niż maksymalna dopuszczona pojemność sektora gości, więc zgodnie ze starą tradycją odpuścili wejście na stadion. Doping prowadzili zza ogrodzenia, zresztą nie zabrakło również oprawy.

Włosy wyhamowały uderzenie – wielka heca na Radomiaku
Reklama

I nikt nie miałby pewnie żadnych pretensji, wszak pod stadionem momentalnie kibiców w opiekę wzięła policja co wykluczyło jakiekolwiek incydenty, gdyby nie późniejsza… kara od PZPN-u. Za co? Dokładnie nie wiadomo. Radomiak otrzymał zakaz wyjazdowy za śpiewających pod stadionem kibiców, czyli tak naprawdę ludzi nie uczestniczących w ogóle w tej imprezie masowej…

Reklama

Okazało się jednak, że to dopiero początek serii dziwnych zdarzeń wokół radomskiego klubu. Prawdziwe jaja zaczęły się bowiem w następnej kolejce, gdy Radomiak gościł u siebie Pelikana فowicz. Według radomskich obserwatorów meczu, sędziego doskonale można opisać cytatem z Przemysława Cecherza.

Nawet więcej – radomianie sugerują bowiem, że sędzia nie tylko był kurwa słaby, ale również nieuczciwy. Ba, chciał zwyczajnie przekręcić Radomiaka. Normalnie ciężko nam uwierzyć w takie dywagacje, naszą odpowiedzią zazwyczaj jest zwrócenie uwagi na błędy w Ekstraklasie – skoro na najwyższym poziomie sędziowie nie potrafią gwizdać, trudno się spodziewać, żeby w niższych ligach objawiali się godni następcy Pierluigiego Colliny. Tym razem jednak jest… nieco inaczej.

Abstrahując od kontrowersyjnych decyzji: w 90. minucie meczu, tuż po drugim golu dla Radomiaka na murawę upadłâ€¦ sędzia techniczny. Zapłakany tłumaczył, że otrzymał w głowę cios kamieniem, co momentalnie podłapał kierownik Pelikana فowicz. Działacze gospodarzy byli nieco zdziwieni, że kamień miał nadlecieć z wyremontowanej trybuny, a ostrożność nakazała im wezwać lekarza. Szybkie oględziny głowy i… nic. Ł»adnych śladów uderzenia. Jak wytłumaczył się sędzia? „Włosy wyhamowały nadlatujący kamień”.

Włosy wyhamowały uderzenie?! Kierownik Pelikana szybko przypomniał sobie, że on też dostał kamieniem po czole, tyle że jemu to akurat nie są potrzebne żadne badania, a tak w ogóle to strasznie się spieszy. Jak relacjonuje radomski dziennikarz w mailu do naszej redakcji – spieszyło mu się do zbierania kamyków z okolic ławki rezerwowych jako dowód na fizyczny atak kibiców (sic!).

Cóż, całość „delikatnie” śmierdzi. Może nie – tak jak opisują to kibice Radomiaka – spiskiem sędziów i PZPN-u, ale na pewno głupotą arbitrów. Swoją drogą – po dokładniejszym zbadaniu sprawy okazało się, że techniczny sędzia tego meczu nie miał uprawnień do pełnienia tej funkcji. Może stosowne świstki – podobnie jak wcześniej kamienie – też utonęły w jego bujnej czuprynie?

***

PZPN i policja prowadzą swoje własne postępowania w sprawie wydarzeń w końcówce meczu Radomiak – Pelikan. Poinformujemy was, co razem uradzili. Póki co bardziej prawdopodobnie brzmi wersja strony radomskiej.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama