Było dzisiaj tyle atrakcyjnych meczów – Manchester grał ze Stoke, Borussia podejmowała Schalke, Tottenham grał z Chelsea… Pokusa była wielka, ale mimo to zdecydowaliśmy się – wyłącznie dla was – śledzić wydarzenia na boiskach pierwszej ligi. Zaznaczmy od razu, że nie zdobyliśmy się na samobójczą misję obejrzenia wszystkich czterech dzisiejszych spotkań – poprzestaliśmy na najlepiej zapowiadającym się starciu Arki z Olimpią, śledziliśmy jednak doniesienia nawet z Łęcznej.
Właśnie od tego meczu chcielibyśmy zacząć, ukazał bowiem fakt, który nieco nas irytuje. Gra Bogdanka z Termaliką. Pierwszy z tych klubów – niegdyś Górnik – po jakiejś chorej decyzji marketingowców odszedł od tradycyjnej nazwy i stracił tym samym spore grono konserwatywnych fanów. Atmosfery na Bogdance nie ma, a 20-tysięczne miasteczko nawet na Ekstraklasę nie przychodziłoby raczej zbyt licznie. I teraz owa Łęczna mierzyła się z Termaliką, zespołem pochodzącym z 700-osobowej wioski. Kogo w ogóle interesował ten mecz? Nie chodzi nam o frekwencje, bo aktualnie problem z przekroczeniem 5 tysięcy widzów mają takie tuzy jak oba łódzkie kluby, 3/4 I ligi i połowa Ekstraklasy. Chodzi nam o ogólne, zsumowane zainteresowanie tym meczem. Kto sprawdził wynik na livescorze, albo innej telegazecie? Kto przeczytał zapowiedź tego meczu w lokalnej prasie? Czasem myślimy, że taka prowincjonalność I ligi jest urocza, ale gdy pomyślimy sobie, że na tym poziomie mierzą się kluby, których losy interesują jakieś 5 tysięcy osób – wymiękamy.
Bogdanka wygrała 1:0 odstawiając jednocześnie na chwilę mocarstwowe plany Niecieczy na półkę „do realizacji wiosną”. Potyczkę trzeciej siły tej ligi wykorzystała Miedź, która wywiozła trzy punkty z Olsztyna po bramkach Grzegorzewskiego i Łobodzińskiego. Legnica krok po kroku ciuła sobie „oczka” i powoli zaczyna myśleć o ataku na czołowe lokaty. Na razie nastroje tonuje trener Baniak, ale w sumie nie bylibyśmy zaskoczeni, gdyby Miedź w pewnym momencie zajęła miejsce Floty i dołączyła do tercetu Nieciecza-Bydgoszcz-Kraków walczącego o awans.
Wtopa Stomilu dała z kolei okazję do odkucia się Okocimskiemu Brzesko. Piwosze wygrali 2:1 w Katowicach, Gieksie zaś poza nowymi zarządcami przydałyby się natychmiastowe rozwiązania starych problemów. Strefa spadkowa zaledwie trzy punkty niżej…
Wreszcie nadszedł mecz zapowiadany jako najciekawszy – Arka Gdynia kontra Olimpia Grudziądz. Zasadniczo nie zawiódł. Amatorzy jeżdżenia na dupach mogli sobie obejrzeć walczaka Kuklisa, miłośnicy dryblingu z lubością podziwiali kolejne zwody Marcusa da Silvy, a ci preferujący szybkość mogli z uznaniem obserwować Ruszkula, czy Radzewicza. Swoją drogą znakomitą ozdobą meczu były prostopadłe piłki, które czyniły spustoszenie wśród nieruchawych stoperów w obu składach. Na pochwałę zasługuje tu na pewno Ruszkul właśnie oraz wspomniany już wcześniej Marcus.
Działo się więc całkiem sporo, skrót najciekawszych akcji na Orange Sporcie trwał chyba nieco dłużej niż zwykle. Tyle że po raz kolejny, jak niemal co tydzień w przypadku I ligi – wszystko wyglądało fajnie do momentu, gdy trzeba było połączyć szybkość decyzji, pewność działania oraz skupienie. Klepki? Proszę bardzo. Dryblingi? Czemu nie. Dośrodkowania? Ależ proszę. Ale jeśli chodzi o sytuacje sam na sam, wykończenia jakichś koronkowych akcji, ostatnie podanie, czy już nawet samo wykorzystanie ostatniego podania – dramat.
Efekt jest taki, że Szromnik w samej końcówce wkurwił się na bezbramkowy remis i postanowił podarować gola najaktywniejszemu graczowi Olimpii. Długo rozmyślał, czy więcej metrów przeleciał Ruszkul, czy Kłus, ostatecznie zdecydował się na tego pierwszego i to jemu powierzył zwycięskiego gola.
Mecz Arka – Olimpia trzymał poziom. Jutro – przynajmniej według etatowych ekspertów I ligi – jeszcze lepsze spotkanie może zagrać Flota z Cracovią. Ł»yć nie umierać!
PS: Antidotum przygotowane, odtwarzamy sobie rzut karny wykonywany przez Ronaldo. Ładnie zmieścił.