Tak się robi mecze charytatywne – nieudana zemsta Niemców na Włochach

redakcja

Autor:redakcja

15 października 2012, 16:27 • 2 min czytania

Jens Lehmann, Lothar Matthaus, Mario Basler, Marko Rehmer, Gianfranco Zola, Filippo Inzaghi, Dino Baggio. Co ich łączy? Wszyscy, plus ich wielu dobrych znajomych, spotkali się we wspólnym gronie w niedzielę. Na boisku. Mecz pomiędzy Niemcami a Włochami, mecz – jak określiła go zagraniczna prasa – stulecia.

Tak się robi mecze charytatywne – nieudana zemsta Niemców na Włochach
Reklama

Nie tak dawno narzekaliśmy na sposób, w jaki Wisła zorganizowała mecz charytatywny dla Janusza Adamczyka, schorowanego człowieka, niegdyś piłkarza. Wiadomo, z jednej strony Kusto i Szymkowiak, a z drugiej – Cannavaro i Brehme. Ale przyciągnięcie blisko 30 tysięcy widzów we Frankfurcie, gdzie ceny biletów rozpoczynały się od 10 euro a kończyły na 150 euro, jest niewątpliwym sukcesem. Zresztą, to jakiś zupełnie inny poziom.

Niektórzy kibice mogli podejść do samego spotkania więcej, niż tylko symbolicznie, bo przecież Niemcy przygodę z Euro zakończyli właśnie na Włochach. To z nimi odpadli w półfinale i w tym roku, i sześć lat temu, i 42 lata temu. – Musimy się bardzo, ale to bardzo postarać. Po porażkach w ostatnich latach trzeba pokazać, kto jest prawdziwym mistrzem – podkręcał atmosferę przed meczem Lothar Matthaus, rekordzista Niemiec pod względem liczby występów (150).

Reklama

Największą sympatią ze strony kibiców obdarzony został jednak Rudi Voeller, w internetowych ankietach domagano się, aby to on wybiegł w ataku. Ile mu zostało z dawnego instynktu strzeleckiego? Nie wiadomo, z powodu kontuzji kolana wcielił się w rolę trenera. Na ławce całe spotkanie przesiedział również Oliver Kahn, którego biodra są już w kiepskim stanie. A to oznacza, że dwaj niegdyś wielcy konkurenci do miejsca między słupkami w końcu nie musieli między sobą rywalizować. Zresztą, dla Lehmanna, który niedawno wyznał, że chciałby wystąpić na igrzyskach paraolimpijskich, to było dobre przetarcie.

Takim spotkaniem z niemiecką publicznością pożegnał się Michael Ballack, który zawiesił buty na kołku. – Nie przewidujemy innej formy pożegnania – przyznał Oliver Bierhoff, menedżer reprezentacji. Co prawda Ballack wyszedł w pierwszym składzie, ale pewnie po 98 występach w drużynie narodowej po cichu liczył na coś więcej. Na to, że któregoś wieczoru nie będzie tylko jedną z gwiazd, a gwiazdą numer 1.

Wynik? Po regulaminowym czasie gry było 1:1, potem rzuty karne. Wygrali Włosi, no bo przecież nie Niemcy…

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama