Sporym echem odbiła się swego czasu deklaracja Wojtka Kowalczyka, o tym że Waldemar Fornalik nie powinien być ostatecznie rozliczany za eliminacje do brazylijskiego mundialu, lecz za to, czy zakwalifikujemy się na Euro 2016. Podobną opinię, choć nie tak drastyczną, wygłosił dziś na łamach „The Sun” Alan Shearer. Oczywiście nie ma tam mowy o braku awansu na mistrzostwa świata, ale o ewentualnym sukcesie lub jego braku na większej imprezie.
– Zwycięstwo nad San Marino u siebie to jedna sprawa, wyprawa do Polski – druga. Ale nie jest to wycieczka, która powinna nas wypełniać jakimkolwiek lękiem. Polska ma fantastycznych kibiców, jak zauważyliśmy latem na Mistrzostwach Europy, ale – niestety dla niej – nie ma drużyny, która by się dopasowała – rozpoczyna swój felieton Shearer, a potem pisze już w zasadzie tylko o swoich rodakach.
I pisze w tonie jeśli nie pesymistycznym, to raczej do bólu realistycznym. Legendarny snajper Newcastle obawia się między innymi, że kibice odkochają się od reprezentacji, za co i on ponosi winę, bo przecież przez osiem lat nie przywiózł do kraju żadnego większego trofeum. Z drugiej strony napawa go nadzieją fakt, że „gramy najgorszy futbol na świecie, a na stadionie pojawia się 85 tysięcy ludzi”.
Shearer twierdzi też, że mecz z Polską może być dla Anglików przełomem, bo po pierwsze przeciwnik nie jest najwyższych lotów, a po drugie Synowie Albionu w końcu doczekali się reprezentacji z prawdziwym tempem w grze. Jej apogeum powinno jednak przyjść za cztery lata…
