Kibice Wisły mogą sięgnąć po mapę Polski i zacząć szukać takich miejscowości jak Ząbki, Nieciecza, Stróże czy Nowy Sącz. Oczywiście przesadzamy, ale po tym jak przeczytaliśmy w dzisiejszej „Gazecie Krakowskiej”, że Kulawik zamierza przywrócić Kew Jaliensa do obrony (konkretnie na prawą stronę), przez myśl przeszedł nam spadek Białej Gwiazdy i uznaliśmy, że za komentarz może tylko posłużyć: [*].
Działaczom nie w smak jest kazać śmigać Jaliensowi po Błoniach, bo żaden z niego wtedy pożytek i kasa (ponad stówa miesięcznie) leci w błoto. Chwilowe wyjście z sytuacji znalazł Michał Probierz, który przesunął Holendra na defensywną pomoc, gdzie ten radził sobie całkiem przyzwoicie. Czyli – z Lechią świetnie, w pozostałych meczach bezbarwnie, co jak na niego i tak jest wyczynem nieprawdopodobnym.
Ale teraz wraca do obrony, więc, napastnicy ligowi: cieszcie się i radujcie!
A, i jeszcze jedna sprawa z tego tekstu.
– Na początku mojego pobytu w Krakowie, za czasów Roberta Maaskanta, wszyscy mieliśmy błyskawicznie doskakiwać do rywala z piłką. Jest to skuteczne, jeśli wszyscy robią to na sto procent. Jeśli natomiast kilku zawodników odpuszcza stosowanie pressingu, to wszystko bierze w łeb, przestaje mieć to sens – opowiada Jaliens, a my możemy tylko nieśmiało przypomnieć, że właśnie za czasów pięknego Roberta to on wyrósł na jednego z największych pozorantów w historii Ekstraklasy. Większego nawet niż Robert Jeż.
To nie ty Kew uciekałeś od gry, kiedy Chavez popełniał błąd za błędem rozbijając się pomiędzy napastnikami Twente?