Czy pan się w ogóle słyszy, panie Skorża? Co to za opowieści dziwnej treści?

redakcja

Autor:redakcja

12 października 2012, 11:51 • 2 min czytania

– Jeżeli trzy punkty więcej lub mniej decydują o tym, że trenerowi buduje się pomnik albo wyrzuca go na śmietnik, to ja się z tym głęboko nie zgadzam. Nigdy nie potrafiłem tego zrozumieć. Trzy punkty w całym sezonie nie mogą decydować o tym, czy ja jestem dobrym trenerem, czy złym. Nonsens – powiedział w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” Maciej Skorża.
Dobre słowo – nonsens. To znaczy – nonsensem jest wypowiedź Skorży, bo nie o trzy punkty chodzi, prędzej o dwadzieścia trzy. Gdyby w poprzednim sezonie Legia zdobyła o dwadzieścia trzy punkty więcej, nikt by jej nie przegonił. Ani Śląsk Wrocław, ani Ruch Chorzów. I nic nie zależałoby od przypadku – od jednego strzału w słupek albo do siatki, od jednej kontry, od jednej pomyłki sędziego.

Czy pan się w ogóle słyszy, panie Skorża? Co to za opowieści dziwnej treści?
Reklama

Niech Skorża nie mówi o trzech brakujących punktach. Niech powie o tym, że drużyna, w którą wpompowano gigantyczne pieniądze (sam Ljuboja kosztował klub 730 tysięcy euro rocznie), wygrała raptem co drugi mecz. Albo o tym, że ta drużyna strzeliła raptem 42 gole w 30 meczach, czyli średnio zdobywała 1,4 gola na mecz. Ł»e dała się wyprzedzić żyjącemu z pożyczek od miasta Ruchowi Chorzów. Ł»e na własnym stadionie nie wygrała ze Śląskiem, z Lechem, z Polonią, z Jagiellonią, z Podbeskidziem, z Bełchatowem i z Cracovią.

Skorża się broni – trzech mi sprzedano! Rybusa, Komorowskiego i Borysiuka. Ale zaraz, zaraz – przecież po rundzie jesiennej Legia też liderem nie była, prawda? Nawet mając wspomnianą trójkę do dyspozycji, Skorża w lidze nie prowadził. Wręcz przeciwnie – tracił po jesieni cztery punkty do Śląska, więc można powiedzieć, że wiosną – bez Rybusa, Komorowskiego i Borysiuka – jeden punkt odrobił. Poza tym przecież kogoś Skorży jednak sprowadzono. Wierzyć się nie chce, by Nacho Novo i Ismael Blanco naprawdę byli tak słabi, na jakich wyglądali – może trzeba było ich lepiej wprowadzić do zespołu, lepiej wykorzystać? Może to dopiero Jan Urban zauważył, że Ljuboja kompletnie nie nadaje się do gry na szpicy i że potrzebuje takiego Saganowskiego/Blanco? Dodajmy też, że i Śląsk Wrocław miał swoje problemy personalne – nie sprzedał czołowych piłkarzy, ale grać długo nie mogli z powodu kontuzji Kaźmierczak i Fojut. Kaźmierczak opuścił jedenaście kolejek, a Rybus czternaście. Taka wielka różnica?

Reklama

Nie ma usprawiedliwienia za takie przerżnięcie sezonu, a wszelkie próby bagatelizowania tego blamażu po prostu nie przejdą.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama