Wielce profesjonalna Legia zapomniała o badaniach?

redakcja

Autor:redakcja

11 października 2012, 12:36 • 2 min czytania

Szczęście w nieszczęściu, że dopiero teraz, a nie lat temu dziesięć. Szczęście w nieszczęściu, że w taki sposób – poprzez badania okresowe – a nie na boisku, gdzie skończyć mogłoby się to dramatycznie. Marek Saganowski na pewno przez najbliższy miesiąc nie zagra w piłkę, a niewykluczone, że nie zagra już w ogóle. Kłopoty z sercem na razie wstrzymały, a być może całkowicie zatrzymały jego karierę. Przerost mięśnia sercowego jest normą u sportowców, natomiast u Saganowskiego jest on zbyt duży nawet jak na parametry przyjęte dla tej „branży”. Gorzko można zażartować, że o „Saganie” zawsze się mówiło, że ma wielkie serducho do walki. No ma. W przenośni i całkiem dosłownie.
Współczując zawodnikowi, nie trzeba, a wręcz nie należy współczuć klubowi. Pamiętacie zapewne, ile było kpin z Polonii Warszawa, która pozyskała Arkadiusza Onyszkę i nie przebadała go, a wkrótce okazało się, że ze względu na chorobę nerek Onyszko nie jest w stanie uprawiać zawodowo sportu. Teraz sytuacja jest podobna, chociaż dla Legii chyba nawet bardziej kompromitująca. Można sobie przecież wyobrazić, że zatrudniając sportowca, nie bada mu się nerek, natomiast badanie serca wydaje się być całkowitym standardem.

Wielce profesjonalna Legia zapomniała o badaniach?
Reklama

Jak to możliwe, że tak profesjonalny niby klub – a nie jednoosobowa działalność gospodarza Józefa Wojciechowskiego – podpisał kontrakt z zawodnikiem i nie przeprowadził badań? Sam Marek Saganowski kilka dni temu w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” mówił:

– Ł»adnych sygnałów nie było?

– Przez tyle lat gry żadnego. Przecież takie same badania robiłem, będąc w poprzednim sezonie w ŁKS-ie i wszystko było w porządku, mam w domu wyniki. Dopiero teraz coś wyszło. Tak sobie myślę, że to może znak ostrzegawczy, a ktoś nade mną czuwa.

Takie same badania robił w poprzednim sezonie, w Łodzi. Wniosek – nie robił ich w Warszawie. Legia ściągnęła zawodnika, zaoferowała mu atrakcyjne wynagrodzenie, a teraz będzie musiała mu płacić przez kolejne miesiące na skutek własnych zaniedbań. Ktoś nie pomyślał, iż warto nie tylko sprawdzić, czy zawodnik ma sprawne kolana, ale też przeprowadzić badania kardiologiczne. Później za kłopoty finansowe klubu odpowiedzialni będą – jak zawsze – kibice, bo przecież nie działacze, którzy – tak to trzeba ująć – zakontraktowali osobę być może niezdolną do uprawiania sportu.

Reklama

Drodzy działacze, jeszcze Fabrice Muamba jest do wzięcia. Kolana mu się zginają, stawy skokowe też ma nienaruszone.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama