Frustrowało mnie, że nie potrafią mi zaufać mimo że proponuję im naprawdę tanich zawodników. I to bez prowizji! Bo zarobiłbym na nich dopiero po roku, gdyby odnieśli sukces i np. zmienili klub. Zależało mi przede wszystkim na tym, żeby moi piłkarze grali, ale uznałem, że szkoda mojego czasu na błaganie kogokolwiek o rozmowę i proszenie działaczy o szansę. Nie to nie, nie będę nalegał. Ale przyznaję – zdemotywowało mnie to. Mówi się trudno. Nie Polska, to Portugalia. A jeden z lewych obrońców – mogę to powiedzieć – którego poleciłem w Wiśle, Stopira, gra teraz w Lidze Europy w barwach Videotonu – opowiada w ekskluzywnej rozmowie z Weszło były skaut Wisły, dziś mieszkający w Portugalii – Cleber.
Po wywiadzie, którego udzielił nam Grzegorz Mielcarski, wiele osób zaczęło pytać, co się z tobą stało i dlaczego wyprowadziłeś się do Portugalii.
Zakończyłem karierę piłkarską, a następnie zrezygnowałem z pracy skauta w Wiśle, bo nie odpowiadały mi pewne sprawy. W końcu wygasła moja wiza stałego pobytu w Polsce, nie mogłem starać się o pozwolenie na pracę, bo ciężko było mi znaleźć stałe zatrudnienie. Bez tych dokumentów nie byłem w stanie kupić mieszkania, a wynajem dla całej rodziny sporo kosztuje. Dwa razy więcej niż tu, w Bradze. Poza tym nie jestem w stanie non stop siedzieć w domu. Muszę pracować, rozmawiać, poznawać ludzi. W przeciwnym razie umieram. Musiałem wyjechać.
Wcześniej Wisła zgłosiła się do ciebie ponownie, prawda?
Jacek Bednarz chciał, żebym wrócił do Wisły, ale klub zmagał się z olbrzymim kryzysem finansowym i oferta, którą otrzymałem, ledwo pozwoliłaby mi opłacić szkołę dla dzieci. Nie mogłem na to przystać. Mój syn, Lucas bardzo chciał zostać w Polsce, nie pozwoliłem mu, bo jest jeszcze niepełnoletni. Wiem, że nie wszystkim to odpowiadało, ale niewiele osób tak naprawdę znało naszą sytuację i dziś oceniają nas z punktu widzenia kibica. Tyle że nie jestem Polakiem i bez wizy nie mogę tu przebywać na stałe. A gdybym został nielegalnie, to miałbym problemy. W dużej mierze ze względu na Lucasa wolałem wyjechać do Portugalii, żeby mógł się tu normalnie rozwijać.
Dlaczego nie odniosłeś sukcesu w Polsce jako menedżer?
Założyłem firmę z pewnym Polakiem, który sporo w to zainwestował, ale bardzo ciężko jest ściągać zawodników do Polski. Kluby chcą samych dwudziestoletnich Messich za pięć tysięcy złotych miesięcznie. Najlepiej po testach. Pasuje też, żeby ten 20-latek miał w CV przynajmniej piętnaście meczów w ekstraklasie brazylijskiej lub portugalskiej. Odpowiadałem: „chcesz kogoś takiego – nie ma sprawy. Tylko zapłać. Bo zawodnicy tego pokroju nie przyjdą tu za darmo”.
Ostatecznie odpuściłeś i nie ściągnąłeś nikogo.
Dwa kluby interesowały się młodymi zawodnikami, których polecałem, trenerzy byli za, ale prezesi kręcili nosem. Frustrowało mnie, że nie potrafią mi zaufać mimo że proponuję im naprawdę tanich zawodników. I to bez prowizji! Bo zarobiłbym na nich dopiero po roku, gdyby odnieśli sukces i np. zmienili klub. Zależało mi przede wszystkim na tym, żeby moi piłkarze grali, ale uznałem, że szkoda mojego czasu na błaganie kogokolwiek o rozmowę i proszenie działaczy o szansę. Nie to nie, nie będę nalegał. Ale przyznaję – zdemotywowało mnie to. Mówi się trudno. Nie Polska, to Portugalia. A jeden z lewych obrońców – mogę to powiedzieć – którego poleciłem w Wiśle, Stopira, gra teraz w Lidze Europy w barwach Videotonu. Woleli innych, czego nie mogę zrozumieć. Nikomu nie polecałem kiepskich zawodników, bo odpowiedzialność za porażkę w pierwszym rzędzie spadłaby na mnie. Wielu agentów skupia się tylko na prowizjach, a później jest o nas taka, a nie inna opinia.
Całkowicie się zraziłeś do polskiej piłki?
Nie, po rundzie planuję ściągnąć do Polski pewnego 19-letniego bramkarza z czołowego klubu brazylijskiego. Mam nadzieję, że trafi do Wisły, bo to jedyny klub w Polsce, do którego czuję sentyment i dla którego mógłbym ewentualnie pracować. Podpisałem z tym bramkarzem umowę i mogę już działać w stu procentach oficjalnie, bo w zeszłym tygodniu zdałem egzamin FIFA na menedżera piłkarskiego. W dalszym ciągu współpracuję z Aldo, czyli menedżerem Marcelo, ale z licencją FIFA mogę działać bardziej samodzielnie.
Teraz byłoby ci jeszcze trudniej ściągać Brazylijczyków do Polski. Jest kryzys i już się nie płaci tyle, co przed dwoma laty.
Moi zawodnicy zarabialiby w pierwszym sezonie maksymalnie 3-4 tysiące euro miesięcznie. To chyba nie jest nieosiągalna kwota dla czołowych polskich klubów. Za mniej więcej dwa lata chciałbym wrócić do Polski. Na razie Lucas rozwija się w Vitorii Guimaraes, ale mam nadzieję, że za dwa lata wróci do Wisły. Nawet do Młodej Ekstraklasy. Robię to wszystko dla niego, żeby był gotowy do dorosłej piłki.
W Wiśle by się nie rozwinął.
Patrząc na dorosły zespół, Wisła nie różni się tak bardzo od Vitorii, ale szkolenie młodzieży to już dwa różne światy. Nie da się tego porównać. Vitoria to piąty klub w Portugalii, a juniorzy mają do dyspozycji dwa boiska trawiaste i dwa sztuczne. Sami juniorzy! No i oczywiście cały sprzęt, czterech trenerów, lekarza i masażystę. A w Krakowie co mają? Boisko, które wygląda jak pole z ziemniakami. I jak można oczekiwać od Darka Marca – który jest bardzo dobrym trenerem – żeby pokazywał zawodnikom, jak podać i jak strzelać?! Jak ma dryblować, jak biegać, skoro boisko jest nierówne? Bałem się, że Lucas się nie rozwinie na tak katastrofalnych boiskach.
Różnica między Wisłą a innymi klubami jak Legia, Lech czy choćby Zagłębie będzie się zwiększać, bo właścicielowi kompletnie nie zależy na bazie treningowej.
Codziennie siadamy z Lucasem przed komputerem i czytamy newsy z Krakowa. W pewnym momencie Wisła będzie miała obowiązek, żeby poprawić infrastrukturę.
Ktoś musi za to zapłacić.
Jeśli Cupiał nie zainwestuje w młodzież, Wisła się skończy. Stanie się zwykłym ligowym przeciętniakiem.
Już się staje.
Nie, jeszcze nie. Marka tego klubu wciąż jest silna. Jeśli Cupiał zachce, to włoży w zimie pięć milionów na szkolenie i kropka. Przecież ma te pieniądze.
Błagam cię… Wiesz, że to niemożliwe.
Wiem. Dlatego staną się przeciętniakiem. Klubem przeszłości. Niestety, ale to się musi stać.
Dostosowałeś całe swoje życie do Lucasa i zanim wyjechaliście, sporo się o nim mówiło. Nie bałeś się, że przewróci mu się w głowie od tego szumu? Od tego, że kreuje się go na największy talent w klubie?
Rzeczywiście, mówiło się o nim za dużo. A przecież ani on, ani Kamiński, ani Stolarski nie mają warunków, żeby już grać w dorosłym zespole. Są za młodzi, mają 16 lat. Kamiński jest rok starszy, zagrał w jednym meczu, miał być zbawicielem Wisły i jak się skończyło? Biedak wyszedł na boisko w pełnych gaciach. To była bardzo zła decyzja Probierza. Zawodnicy w takim wieku powinni tylko trenować, bo na razie nie są w stanie wymienić kilku podań z Sobolewskim, Głową, Chavezem czy Bunozą. Powinno się ich przygotowywać krok po kroku. Oczywiście, zdarzają się fenomeny, ale to jest Polska. Pchanie juniorów na siłę do pierwszego zespołu nie ma sensu.
Sytuacja zmusiła Probierza do stawiania na młodzież.
To już wewnętrzny problem klubu. Nie wiem… Widzę, z jakimi problemami zmaga się klub. Kontaktuję się z Bednarzem i staram się pomóc, polecić tańszych piłkarzy.
Bednarz wyrósł na kozła ofiarnego kibiców. Obwiniają go za ściąganie słabych piłkarzy i marnotrawienie pieniędzy klubu. Słusznie?
Ale kogo on ma kupować? Przecież nie ma pieniędzy. Trafił do klubu w bardzo trudnej sytuacji. Stan zostawił klub w ruinie – z zawodnikami o bardzo wysokich dwuletnich kontraktach i tak dalej. Bednarz nie jest cudotwórcą. Nie naprawi tego od razu. Trzeba dać mu czas. Ten sezon to faza przejściowa – przygotowywanie fundamentów na kolejne lata. Poczekajmy do stycznia – może Cupiał podejmie jakieś wiążące decyzje.
Ty naprawdę w to wierzysz…
No bo trzeba w końcu coś zrobić! Klub musi złapać oddech, kibiców trzeba zachęcić, żeby przychodzili na stadion. Po samych trybunach widać, że Wisła gra źle. Drużyna nie ma stylu, jest zdezorganizowana.
A propos – to prawda, że robisz kurs trenerski?
Tak. Od grudnia będę mógł prowadzić juniorów Vitorii, ale chyba nie podejmę wyzwania, bo głupio byłoby prowadzić drużynę, w której gra mój syn. Do czerwca postaram się zrobić licencję UEFA A, która pozwoli mi trenować np. zespoły z Młodej Ekstraklasy.
Stworzyłeś sobie spory wachlarz możliwości – licencja FIFA, papiery trenerskie, skauting. Coś jeszcze?
Na razie się uczę. Jeżdżę po różnych klubach i podpatruję, jak to wszystko jest zorganizowane. Byłem w Porto, Sportingu, Barcelonie… Pomagają mi byli znajomi, którzy grali w tych klubach lub mają tam znajomych. W Porto byłem u Capucho, Abel Ferreira, z którym grałem w Guimaraes, a który prowadzi dziś juniorów w Sportingu, też pokazał mi klub. Dziś idę pokopać z Pedro Mendesem i Fernando Meirą, z którymi zdawałem egzamin FIFA i nie wykluczam, że będę współpracował też z ich agencją menedżerską. Jeszcze nie wiem, muszę się nad tym wszystkim zastanowić.
I tobie chce się wracać do Polski? Nie szkoda ci czasu z takimi kontaktami?
Dziwne, nie? (śmiech) Ale tak, chcę. Nigdy nie myślałem o tym, żeby być trenerem, ale coraz bardziej mnie to kręci. Może kiedyś przyjadę do Cupiała i zaproponuję, że zostanę asystentem pierwszego trenera Wisły. Myślę, że poradziłbym sobie lepiej niż kilka osób. W Polsce jest wielu słabych trenerów.
Sugerujesz kogoś konkretnego?
Nie, nikogo (śmiech). Trener musi umieć wysłuchać piłkarzy. I tak to zostawmy.
Rozmawiał Ć