Kiedy po raz pierwszy w tym sezonie wchodził do bramki, każdy zapytany o to, czy ma szansę na dłużej posadzić Szczęsnego, odpowiedziałby – niemożliwe. Wenger, pytany czy Vito Mannone może być numerem jeden, oczywiście z automatu odpowiada, że może. Ale to akurat zupełnie nic nie oznacza. Ten typ tak ma. Gdyby zapytać go czy Sebastian Przyrowski ma szansę zostać kiedyś bramkarzem światowego formatu, też by pewnie (w ramach ogólnej poprawności) powiedział, że tak – jest taka możliwość.
No właśnie, jak więc jest z tym Mannone naprawdę?
– Podczas wypożyczenia do Hull oglądałem go w każdym spotkaniu. Czytałem każde sprawozdanie meczowe, żeby być pewnym, że poczynił postępy. Szczęsny nie stracił swojego miejsca. Wie, że jeden błąd (patrz – mecz z Southampton) nie wyrzuci go automatycznie ze składu. Ale rywalizacja trwa. Hierarchia nie jest ustalona na zawsze – enigmatycznie odpowiada na to pytanie Wenger.
Włoch okrzepł na wypożyczeniu do drugiej ligi. W cztery miesiące zyskał 21 okazji występu i jak wyliczono, zaliczył w tym czasie 127 udanych interwencji. Jeszcze niedawno spekulowało się, że Wenger może go – ewentualnie – awansować na drugiego bramkarza lub znów wypożyczyć, ale sytuacja zmieniła się diametralnie. Stało się to, co w przeszłości powodowało trwałe roszady między słupkami bramki Arsenalu.
Tak to już się na Emirates toczy. Kontuzje Almunii pozwoliły niegdyś wskoczyć do składu Fabiańskiemu. Urazy Fabiana dały szansę wybicia się Szczęsnemu. A dziś niedyspozycja ich obu uchyla drzwi do Premier League Vito Mannone. – To mój najlepszy okres w tym klubie – podkreśla, dodając, że boss wreszcie pochwalił go w prywatnej rozmowie, przyznając, że zasługuje na więcej niż miał dotychczas.
Czy to cokolwiek oznacza – trudno przesądzać. Linia jest cienka. Choć do tej pory, kiedy tylko Wenger miał wybór, Szczęsny zawsze był stawiany wyżej. Czy Włoch w ostatnich siedmiu występach spisał się wystarczająco, by tę sytuację odmienić? Wśród angielskich komentatorów nie widać tego przekonania. Być może trochę jak Kuszczak – w słabszym klubie sprawdziłby się idealnie, ale w Arsenalu na razie nie zrobił dość dużo. Jest poprawny i równy. Goli nie zawala, ale też nie wygrywa meczów swoją postawą.
Za wczorajszy z West Hamem dostał od dziennikarzy Sky Sports notę 6/10.
Za Olympiakos – 6/10
Za Chelsea – 6/10
Za Manchester City – 6/10
Za Montpellier – 7/10
Za Liverpool – 7/10
Za Stoke City – 7/10
Nie zawodzi. Być może robi nawet więcej niż należałoby oczekiwać od nominalnie trzeciego bramkarza. A mimo to, opinie kibiców nie są wobec niego łaskawe. Komentarze neutralne najczęściej mieszają się z krytycznymi. – Fatalnie gra nogami. Zdecydowanie wolałbym od niego starego Friedela – pisze jeden z komentatorów na klubowym forum. – Jak ktoś może sądzić, że ten facet wygląda na golkipera światowej klasy? Uważam, że lepszych można by znaleźć w Championship – dodaje kolejny. I jeszcze jeden: – O rany, Almunia też miał kilka dobrych występów, a ogólnie nie był bramkarzem o dużej jakości. Podobnie Mannone.
W angielskiej prasie też próżno póki co znaleźć zwolenników pozostawienia Włocha w bramce na dłużej niż jest to konieczne. Choć w jednym należy się z Wengerem zgodzić – sytuacja jest dynamiczna. Hierarchii, nawet jeśli number one wciąż jest w niej Szczęsny, nikt nie ustalił na zawsze.
PM