Jeśli Waldemar Fornalik oglądał mecz Borussii Dortmund z Hannoverem, to pewnie w przerwie meczu wyrywał sobie włosy z głowy. Najpierw Jakub Błaszczykowski tak źle stanął, że nie był w stanie samodzielnie dojść do ławki rezerwowych, a potem Łukasz Piszczek z taką siłą przydzwonił jajami w słupek, że można było odnieść wrażenie, że ten słupek połamie. Ten drugi żyje i ma się dobrze, pierwszy – nie wiadomo, czy będzie gotowy na Anglię. Według ostatnich doniesień to raczej wątpliwe.
Jak to ujął Andrzej Juskowiak – Kuba nabawił się urazu na własne życzenie. Po dośrodkowaniu, przez nikogo nieatakowany, po prostu źle stanął. Stanął tak, że przez długi czas nie był w ogóle w stanie utrzymać ciężaru ciała na lewej nodze. Ile potrwa przerwa? Na razie nie wiadomo. Przez 39 minut Błaszczykowski prezentował się jednak nieźle. Może i Robert Lewandowski przez większość czasu był niewidoczny, ale swoje zrobił i to, co miał – wykorzystał.
Bardzo dobre spotkanie rozegrał Łukasz Piszczek, który znów niezwykle przydatny był w ofensywie. To on świetnie asystował przy golu Lewandowskiego, to on z dystansu uderzył w słupek. Gdyby tego było jednak mało, to przed przerwą wybił piłkę tuż sprzed linii bramkowej, co kosztowało go… mnóstwo bólu – to wtedy niefortunnie trafił w słupek. Może i miał momenty gorsze, bo o mały włos strzeliłby samobója (świetna obrona bramkarza) czy po jego stracie pięknego gola mógł zdobyć Artur Sobiech (kolejna świetna obrona), ale takiego Piszczka chcielibyśmy oglądać w reprezentacji PZPN-u.
A Sobiech? Raz nieczysto trafił w piłkę, raz kapitalnie jego uderzenie obronił Weidenfeller, a raz zmarnował sytuację, będąc metr od bramki. Niby interweniujący obrońca zdążył piłkę trącić, czym kompletnie go zmylił, ale gdyby Sobiech był szybszy…
Sam mecz na pewno mógł się podobać. W drugiej połowie Hannover podkręcił tempo i robił wszystko, aby doprowadzić do wyrównania. Gol dla gospodarzy nie został uznany, a rzut karny, którego się domagali, nie został odgwizdany. Jak wydawało się, że Piszczek pokona własnego bramkarza, to ten kapitalnie obronił, a jak w końcu Mame Biram Diouf uderzał do pustej bramki, to… nieczysto trafił w piłkę. Wreszcie, pięć minut przed końcem meczu, Senegalczyk doprowadził do wyrównania. To on zmienił Sobiecha.
Po siedmiu kolejkach mistrzowie Niemiec zajmuję czwarte w tabeli miejsce ze stratą dziewięciu punktów do Bayernu Monachium.
PT