Od kilku lat na naszych oczach tworzy się jedna z najpiękniejszych historii w dziejach futbolu. Tak jak wyśmienitym, gotowym scenariuszem filmowym były mecze Manchesteru United z Bayernem Monachium, czy Liverpoolu z AC Milan w finałach Ligi Mistrzów, tak tu mamy gotowy pomysł na porywający, epicki serial. Bezustanna, odwieczna walka dwóch armii, dwaj charakterystyczni liderzy, w tle podteksty polityczne, społeczne. Czas na kolejne starcie. Real Madryt i bajeczny Cristiano Ronaldo (dwa hat tricki w 72 godziny) jadą do Katalonii, na teren zespołu grającego piłkę z kosmosu. Brzmi patetycznie? Możliwe, ale takie mecze zasługują na duże słowa.
Już jutro, o 19.50 sędzia Carlos Delgado Ferreiro rozpocznie wojnę na Camp Nou. Naprzeciw siebie staną wojownicy, którzy znają się od lat, mają za sobą wiele wspólnych krwawych bitew, we wszystkich możliwych rozgrywkach, na każdym polu. Niektórzy narzekają nawet, że Gran Derbi jest grane tak często, że zdążyło wszystkim spowszednieć. Jasne, to uczucie towarzyszy każdemu sympatykowi piłkarskiemu, który przecież szybko się nudzi, trwa jednak zaledwie moment. Potem przypomina sobie bowiem, że spektakle tych aktorów można oglądać w nieskończoność. Weźmy choćby ostatnie starcie, to w Superpucharze Hiszpanii. Dominacja Barcelony, miażdżenie rywala, potem gamoniowate zachowanie Valdesa i cała bajka rozpoczyna się na nowo. Potem rewanż i kompletne odwrócenie ról – to Real naciska, atakuje, dominuje na całej długości boiska. Wreszcie końcówka należąca do Barcelony, która nie potrafi jednak wyrwać zwycięstwa Królewskim. Po zdobyciu mistrzostwa w ubiegłym sezonie, po raz kolejny Real góruje nad rywalami.
Gdybyśmy cofnęli się jeszcze dalej, pamiętamy Gran Derbi, które miały stanowić dla Barcelony znakomitą okazję do podgonienia odjeżdżającego w tabeli Realu. Dziś – który to już raz w historii tej walki – losy się odwróciły. To Real gra o wszystko, traci do pierwszej w tabeli Barcelony osiem punktów. W zeszłym sezonie, gdy madrytczycy wyrobili sobie podobną przewagę niektórzy spekulowali o tym, że losy mistrzostwa są już przesądzone. Co więc stanie się w przypadku zwycięstwa Katalończyków, gdy ich przewaga wzrośnie do 11 „oczek”?
Real nie jest jednak w żadnym wypadku skazany na pożarcie. Fatalny początek sezonu to już zamierzchła przeszłość. W ostatnich dniach podopieczni Jose Mourinho grają jak natchnieni (i nie wiadomo jaka w tym zasługa powrotu do składu ultra-religijnego Kaki). Najpierw 5:1 z Deportivo, potem 4:1 z Ajaxem, w obu meczach trzy gole Cristiano Ronaldo, do tego absolutnie fenomenalne trafienie Karima Benzemy.
Swoją drogą – kursy na to, że Karim, bądź Cristiano zdobędą gola również w niedzielnym meczu w Betclicu wyglądają całkiem zachęcająco.
Pytaniem pozostaje, czy Real w ogóle strzeli gola. Pomijając efektowne zwycięstwa, powrót do składu Kaki, czy morderczą formę Ronaldo (12 goli w 10 meczach) – Realem targają wewnętrzne napięcia. Po całej aferze ze smutnym Ronaldo, hiszpańskie dzienniki wykryły spór na linii Mourinho – Ramos. Ten temat zdominował okładki gazet w środku tygodnia, a dodatkową zagwozdką dla mediów stał się gest obrońcy, który wyraził solidarność ze znajdującym się w kiepskiej formie Oezilem.
Oczywiście Sergio Ramos wszystko zdementował, a hiszpańska „Marca” odkurzyła swoje stare archiwa, wyjaśniając długie tradycje tego gestu solidarności wśród madryckich zawodników.
Swoją drogą Ramos na języki trafił jeszcze „last minute”, po kontuzji Carlesa Puyola. – Korzystam z okazji, by okazać pełne wsparcie wielkiemu graczowi i mojemu koledze – napisał Sergio Ramos na Twitterze.
No właśnie. Kontuzja Carlesa Puyola rozsypała kompletnie defensywę Barcelony. Makabryczny upadek w meczu Ligi Mistrzów na dwa miesiące wyłączył go z gry. Kapitan Blaugrany dołączył tym samym do kontuzjowanych Adriano oraz Abidala, a czwartym do brydża na trybunach może się okazać Gerard Pique, którego występ stoi pod znakiem zapytania.
Do niebotycznych rozmiarów urósł wobec tego kurs na bezbramkowy remis, na przykład w ComeOn
Swoją drogą – popatrzcie jak pechowo wyglądają ostatnie lata Puyola w kontekście tego jak niezniszczalnym graczem był jeszcze kilka lat temu. Porażająca statystyka – w tym roku Puyol wypadł na… 138 dni. Ponad jedną/trzecią roku spędził na rehabilitacjach, albo obserwując mecze z trybun. Dla porównania – w 2011 wypadł na 90 dni, w 2010 zaś na… dziesięć.
Do gry wraca za to Iniesta, dręczony przez ostatnie tygodnie większymi i mniejszymi urazami. „Mundo Deportivo” twierdzi, że wraz z nim do składu może wejść np. Tello, na ławce zaś mogą wylądować Fabregas, albo Alexis Sanchez. Z drugiej strony Tito Vilanova w ofensywie ma tak szeroki wachlarz chwytów, że nie da się wykluczyć nawet posadzenia na ławce Pedro. Jeśli czujecie, że ta rotacja w ofensywie może poskutkować golem któregoś z rezerwowych, Bet-at-home ma dla was świetną ofertę.
***
Mecz ma obejrzeć 400 milionów ludzi na całym świecie, transmisje będzie prowadzić ponad 30 stacji telewizyjnych, mecz zagości w telewizorach ludzi z każdego kontynentu, może poza Antarktydą. Cristiano Ronaldo i Leo Messi, Tito Vilanova i The Special One, Jose Mourinho, Iker Casillas i Xabi Alonso, Iniesta i Xavi. Jeśli Barca to coś więcej niż klub, Gran Derbi to coś więcej niż mecz.
Na koniec kursy u wszystkich naszych bukmacherów:










