Powiew Ekstraklasy w Krakowie, Flota nie zaskoczyła Chojnackiego

redakcja

Autor:redakcja

06 października 2012, 23:22 • 4 min czytania

Jarosław Araszkiewicz stwierdził, że Zawisza Bydgoszcz to „polski Manchester City”, o Cracovii jako o „rodzimej Barcelonie” wypowiadały się z kolei chyba wszystkie małopolskie media. Brzmi to bardzo zabawnie, szczególnie gdy przychodzi moment konfrontacji z rzeczywistością. Tym razem jednak spotkanie tych górnolotnie nazywanych klubów nie zawiodło. Zarówno „tiki-taka z Krakowa” (nie wierzymy, że to napisaliśmy), jak i bydgoski Zawisza spisali się na miarę hitu I ligi. Bramki, emocje, kontrowersje, strzały, parady bramkarskie i kilka koszmarnych kiksów – warto było oglądać.
Najgorsze okazały się pierwsze minuty, gdy naprawdę pożałowaliśmy, że nie zakończyliśmy dzisiejszej przygody z piłką na golu Milika. Mieliśmy nawet skończyć naszą relację live, gdy nagle pod własne pole karne postanowił wrócić Paweł Abbott. Ten, jak przystało na napastnika specjalizującego się w golach zdobywanych kolanem, udem i lewą pachą, pod swoją bramką sprawia wrażenie nieco nieporadnego. Tak było i tym razem, gdy postanowił zastosować trik każdego szanującego się snajpera w pojedynku biegowym – zamiast ścigać się z obrońcą, lekko go odepchnąć, wytrącić z równowagi i w ten sposób zyskać przewagę, a nuż sędzia tego nie zauważy.

Powiew Ekstraklasy w Krakowie, Flota nie zaskoczyła Chojnackiego
Reklama

Abbott zapomniał jednak, że nie jest w pojedynku biegowym na połowie rywala, tylko w swoim polu karnym, a takie „lekkie odepchnięcia” są tu karane rzutem karnym dla rywali. 1:0 i wreszcie emocje, kolejne pół godziny gry to bezustanna wymiana ciosów. Z jednej strony Dudzic, po chwili pod drugą bramką Błąd, Boljević i momentalnie odpowiedź Abbotta. Potem po przerwie od razu wyborna, podręcznikowa akcja Dudzica i Marciniaka – zrobiło się 2:0. Cracovia poszła za ciosem i mocniej zaatakowała, ale jak w transie bronił jej były golkiper, Wojciech Kaczmarek. Zawisza przetrzymał napór, a gdy Cracovii zaczęło trochę brakować sił i pomysłu, sam ruszył do ataku. Błąd, Zawistowski, Chałas, jeszcze raz Błąd – tym razem to bydgoszczanie ostrzeliwali bramkę Cracovii i ostatecznie zdobyli kontaktowego gola. Okazało się jednak, że to już wszystko na co ich stać. W ostatnich sekundach Kopacz zrobił jeszcze klasycznego Kikuta z meczu LE z Udinese i Bernhardt ustalił wyniku meczu na 3:1. Cracovia doskoczyła do podopiecznych Szatałowa na jeden punkt w tabeli.

***

Reklama

Dzięki temu przewagę nad drugim miejscem w tabeli powiększyła Flota Świnoujście. W pierwszej połowie meczu z ŁKS-em grała słabo, pozwalała łodzianom na wjazdy niemal w pole karne, a jej jedyną siłą były stałe fragmenty, po których zresztą zdobyła dwa gole. فKS odwrotnie – starał się, kombinował, ale brakowało mu skuteczności pod bramką Kasprzika. Wynik do przerwy, 1:2 nie zwiastował jednak jeszcze katastrofy dla łodzian.

Ta rozegrała się po przerwie. – Rywal niczym nas nie zaskoczył, wiedzieliśmy że będzie bardzo silny przy stałych fragmentach i tak też było – skomentował po meczu Marek Chojnacki. Cóż, jakkolwiek oryginalnie nie brzmią jego słowa, gdy zestawi się je z wynikiem 1:7, ma sporo racji. Flota z gry miała naprawdę niewiele, ale to co wyczyniali obrońcy فKS-u przy stałych fragmentach uplasowalibyśmy gdzieś między nowelizacją ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, a pracą działu Public Relations w Polskim Związku Piłki Nożnej. Ł»enada, wstyd, hańba, dno i metr mułu – zero krycia, zero zainteresowania zawodnikami Floty, nie wspominając o jakiejkolwiek dynamice, czy reakcjach na decyzje świnoujścian. To naprawdę niesamowite, że drużyna, która toczyła z liderem niemal równorzędny mecz była aż tak rażąco beznadziejna przy dośrodkowaniach w jej pole karne.

Nie mamy pojęcia co będzie dalej z ŁKS-em, bo po dzisiejszym meczu recepta na nich to jakikolwiek facet potrafiący znaleźć się w polu karnym plus w miarę dobry wykonawca rzutów rożnych. Mając dwóch ludzi można wklepać łodzianom dowolny wynik, a całkiem korzystne wrażenie jakie pozostawia po sobie choćby gra Stąporskiego nic nie znaczy przy ustalaniu dorobku punktowego.

Na trybunach w Łodzi zaobserwowano Michała Probierza, który już raz wyciągnął ŁKS z podobnego kryzysu. Było to jednak w Ekstraklasie…

***

Trzecie zwycięstwo z rzędu zanotowała katowicka Gieksa, która tym razem wygrała u siebie z GKS-em Tychy. Dla tych drugich to pierwsza porażka od 25. sierpnia, gdy musieli uznać wyższość Floty. Piłkarze często mówią po jakichś pauzach, czy kontuzjach, że odczuwają głód piłki, dlatego grają tak dobrze.

Katowiczanie odczuwają po prostu głód. Nie wiadomo, czy ma to taki sam wpływ na grę jak „głód piłki”.

***

Stomil nastrzelał Sandecji czwórkę, Arka wygrała z kolei już w piątek z Miedzią skromnie, 1:0. W takim stosunku zwyciężyła również Bogdanka z Kolejarzem, bez bramek w Brzesku, gdzie Okocimski podejmował Olimpię.

W tabeli więc bez większych zmian – najistotniejsza to ucieczka Floty na siedem punktów od Zawiszy i awans Katowic na 10. pozycję. Całkiem nieźle jak na ludzi, którzy nie będą się nawet spotykać na treningi.

Jutro kolejna porcja emocji, startujemy już o 11.45 meczem Warta Poznań – Termalica Bruk-Bet Nieciecza.

Najnowsze

Polecane

OFICJALNIE: Były trener Radomiaka zaprezentowany w nowym klubie

redakcja
0
OFICJALNIE: Były trener Radomiaka zaprezentowany w nowym klubie
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama