Nazwisko nie wystarczyło, ludzie oczekiwali jakości. Pierwszy raz Alexa w Australii

redakcja

Autor:redakcja

06 października 2012, 15:03 • 2 min czytania

Australijska A-League miała już kiedyś Dwighta Yorke’a, miała Juninho Paulistę albo wracającego z europejskich wojaży Harry’ego Kewella, ale na debiut na swoich boiskach piłkarza pokroju Del Piero musiała czekać od kiedy tylko w 2004 roku została powołana do życia. Właśnie dziś, dokładnie miesiąc po podpisaniu kontraktu, Alex po raz pierwszy kopnął piłkę w oficjalnym meczu klubu z Sydney. Szału nie było. Miewał już w swoim życiu lepsze występy. Tak na oko, jakieś kilkaset lepszych.
Australijczycy liczą, że transfer Del Piero będzie miał na ich ligę podobny wpływ, jak na amerykańską MLS miało przyjście „Becksa” do Los Angeles Galaxy. Mają nadzieję, że te cztery miliony dolarów zagwarantowane w dwuletniej umowie się zwrócą – nawet nie tyle działaczom zespołu z Sydney, co całej lidze. Wizerunkowo. Ale żeby tak było, ADP musi być tym Alexem z Juventusu. Coś, jak Eto’o, strzelający gola za golem w lidze rosyjskiej. Musi z miejsca dać pretekst, by nowa publika go pokochała. Nie wystarczą dawne zasługi.

Nazwisko nie wystarczyło, ludzie oczekiwali jakości. Pierwszy raz Alexa w Australii
Reklama

Na razie można odnieść wrażenie, że wyjazdowy debiut z Wellington Phoenix bardziej elektryzował media niż samych kibiców. – Pokazał jakość, ale fajerwerków nie było – napisał akredytowany na to spotkanie dziennikarz „The Jakarta Post” z Indonezji. Zamiast fajerwerków, Alex odpalił dwa kiepskiej jakości strzały, zaprezentował kilka niezłych podań i ogólnie dobre czucie piłki. Ale nic więcej. Zdecydowanie lepiej zadebiutował nastoletni strzelec Louis Fenton. Jako że drugiego gola dla zespołu ze stolicy Nowej Zelandii dołożył Belg Stein Huysegems, kibice z Wellington szybko zyskali okazję, by trochę powywracać żywy pomnik, biegający po ich boisku. – Who are you? – pytali Del Piero, wcielając się w rolę Małeckiego konwersującego z Brzyskim. – Co za strata pieniędzy – mieli krzyczeć, wedle relacji dziennikarza Guardiana. Na lotnisku też nie było tłumu fanów ani ciekawskich gapiów.

Reklama

Na stadion przyszło 12 tysięcy kibiców. To więcej niż zwykle – dotychczasowa średnia wynosiła nieco ponad 8 – ale nie zdecydowanie więcej. Dość powiedzieć, że podczas niedawnego meczu rugby między Nową Zelandią a Argentyną ten sam stadion zapełnił się trzy razy lepiej. Wygląda więc na to, że Del Piero, mimo dziewiętnastu sezonów w trochę poważniejszej lidze niż australijska i ponad setki meczów w reprezentacji, znalazł sobie nowe poletko i grupkę ludzi, którzy oczekują, że jeszcze raz im udowodni – kim jest i ile potrafi.

PM

Najnowsze

Polecane

OFICJALNIE: Były trener Radomiaka zaprezentowany w nowym klubie

redakcja
0
OFICJALNIE: Były trener Radomiaka zaprezentowany w nowym klubie
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama